RAP AROUND THE WORLD

Ta strona poświęcona jest rapowi z całego świata. W hip hopie siedzę ponad 25 lat, zbieram płyty i nie ściągam ich z netu - chyba, że są to nielegale. Moja kolekcja płyt sięga ponad 15.000 sztuk - muszę chyba kupić większe mieszkanie, aby jeden pokój przeznaczyć TYLKO na płyty CD :) Nie spodziewaj się linków z downloadem - na pewno gdzieś sobie daną płytę znajdziesz - nie tu. I nie spodziewaj się też wielu nowości - ostatnio hip hop śmierdzi. Spodziewaj się za to recenzji rapu z ponad 100 krajów, albumów takich bardziej znanych i takich, o których słyszysz po raz pierwszy - może po taką płytę sięgniesz? Zapraszam na podróż po świecie hip hopu.
## Na dole dodałem flagi, żeby łatwiej było znaleźć coś z odpowiedniego kraju :)

poniedziałek, 30 września 2013

ESCAPISMO - JEFE DE LA M

Soul Clap 2005

1. Prologo
2. Resurreccion
3. La fuente
4. Jugar a ganar
5. La mascara
6. Rap session - Flava
7. Nadie alrededor    feat. JUANINACKA
8. Prozac 2005
9. De profesion MC
10. Negocios
11. Intro - Sublevacion
12. Escapismo
13. Movimientos
14. Tirar la toalla
15. Consecuencias
16. Rap session - Mi momento
17. Haga lo que haga   feat. TOTE KING
18. Piensa lento
19. Rap session - Pulso
20. La clave
21. Outro

    Jak już wspominałem, bardzo lubię rap z Hiszpanii, dlatego trochę produkcji stamtąd się tu znajdzie. Kim jest dzisiejszy bohater? To jedna z legend hiszpańskiej sceny, działający od początku lat '90, nagrywając kasety jako MC Scratch, czy RK. 'Escapismo' to jego druga oficjalna płyta, czwarta w ogóle - i to od razu podwójna. 
    Jefe de la M jest nie tylko rapperem, ale również produkuje podkłady. Oprócz niego, swoje traki oddali Big Hozone, Hazhe, Accion Sanchez z SFDK, Frank T - kolejny gwiazdor hiszpańskiego rapu. To prawdziwy hip hop, oparty na świetnie dobranych samplach, które nakręcone na mocne perkusje, wprowadzają olbrzymi zastrzyk energii. A nawet, kiedy nie ma perkusji, tylko zawinięty obłędny sampel, jak w 'Tirar la toalla', brzmi to świetnie. Jest to ponad 80 minut uczty dla osób, które lubią klasyczny, bumbapowy rap, bez autotunów i temu podobnych wynalazków. Tylko szczery rap, wzbogacany skreczami od Accion Sancheza z SFDK. Mocno, bezkompromisowo, bardzo dobrze. 
    Jefe de la M ma styl dość typowy dla rapperów z Hiszpanii. Leci offbeatowo, choć bez pudła trafia w werbel, wyrabiając się z każdym wersem. Jak płyta długa, Jefe zajmuje się gnębieniem słabych rapperów, stając w szranki z każdym, kto chce lub nie chce. Same tytuły zresztą wyraźnie wskazują, że to on tu rządzi: 'Tirar la toalla' (Rzuć ręcznik), 'Jugar a ganar' (Grać by wygrać), 'De profesion MC', czy 'Haga lo que haga' (Rób co robisz). W 'La masacra' wychodzi nawet poza rapowe poletko i miażdżąco wypowiada się na temat sytuacji rynku muzycznego w Hiszpanii - wszędzie tandeta i komercha!! Skąd my to znamy? Przez ten cały czas wspomaga go tylko dwóch gości - znany już z poprzednich recenzji Juaninacka i kolejny z gwiazd rapu hiszpańskiego, Tote King. Jefe sam ogarnia wszystko, bo ma tony bitewnych rymów oraz setki gorących panczy, gdzie udowadnia swoją wyższość. I daje radę.
    'Escapismo' to bardzo dobra płyta - szczera, prawdziwie rapowa. Można nawet nie znać hiszpańskiego, ale klimat albumu jest bardzo przemawiający - surowy i korzenny. Taki, jak powinien być hip hop. Płyta godna polecenia.

OCENA: 5-\6


sobota, 28 września 2013

ARE YOU DOWN WITH ME NIGGA - GANGSTER CREW POSSE SYNDICATE

Macola 1993

1. East Spencer Is Back
2. Chillin In The Hood
3. Tea Plays To Win
4. East Side Story
5. What's Really Goin On
6. You Can't Funk With The Formula
7. I Went To Jail
8. My Momma's On Cocaine
9. Ease Up Off Me
10. Life In East Spencer
11. Are You Down With Me Nigga
12. Watch Your Step Young Brother
13. The Sermand

    Nazwanie grupy aż trzema słowami oznaczającymi mniej więcej 'skład' to lekka przesada, jednak w nazwie jest też słowo Gangster, więc trzeba im wybaczyć. GCPS to zespół złożony z wielu osób, nie tylko zajmujących się muzyką, ale również orbitujących wokół grupy. Po samej okładce widać, że jest to prawdziwa banda. To jedyny ich album, wyszedł zresztą chyba tylko na kasecie - mam jedynie taśmę, a nie znalazłem w żadnym katalogu CD...
    Gangster Tea to osobnik, który popełnił całość produkcji. Jest to dość tradycyjny g-funk z czasem bardzo nawet znanymi samplami z Isley Brothers, czy James Browna, ale zdarzają się kawałki idące nieco w stronę elektronicznej muzyki - bity zagrane tylko na syntezatorach, jak np. w 'Tea plays to win', wychodzące sporo poza ramki zwykłego g-funku. Jednak najczęściej w podkładach dostrzeżemy kawałki najbardziej ogranych sztosów z klasyki r&b lat '70, które samplowano tysiące razy. Owszem, Tea dodaje do tego często żywe gitary albo syntezatory, dlatego nie brzmi to zupełnie oklepanie, ale poza zagranymi kawałkami przez Gangster Tea, mamy tu pełen przekrój najpopularniejszych sampli.
    O ile muzyka jest niejakim wynikiem trendów, działających na początku lat '90, to rapperzy może nie tyle nie nadążają za czasem, co są zwyczajnie dość kiepscy. Nie wiem, ile tu osób rapuje, bo na pewno ten tłum na okładce nie jest bezpośrednio zaangażowany w każdy trak - choć nawet ta pannica tuląca się do Gangster Tea ma swoją chwilę w 'My Momma's On Cocaine'. Teksty oscylują wokół ciężkiego życia gangstera w rzeczywistości amerykańskiej mieściny w centrum Stanów. Strzelaniny, narkotyki, więzienie... Trzymaj się Czarny Bracie! Prym tu wiedzie na mikrofonie sam producent, ale są obok niego również inni - zwykli rapowi wyrobnicy, bez stylu i z prostymi (prostackimi?) wersami, naszpikowanymi madafakami i biczami. Uczta liryczna to nie jest.
    W zasadzie album, który wyszedł w ogóle chyba tylko na kasecie, obecnie jest propsowany na portalach poświęconych Złotej Erze i g-funkowi, ale chyba tylko z racji unikalności nośnika, którego nie da się już kupić w sklepie, a przynajmniej nowego. Dla fanów g-funku. 

OCENA: 3-\6


czwartek, 26 września 2013

THE POWER OF RHYME - KID SENSATION

Nastymix 1992

1. Intro/The Ballers Back     
2. Ain't A Damned Thing Changed     
3. Who Can Get As Lyrical     
4. Comp Stompin'     
5. Bass Test   
6. The Weekend      
7. Rollin' With The Posse    feat. L1D, MC LINN    
8. The Way I Swing     feat. KEN GRIFFEY JR.   
9. A Word From J-Bass      
10. Kid's Groove      
11. The Power Of Rhyme      
12. Rap To You      
13. The Emerald City      
14. She's Fake      
15. Ride The Rhythm      
16. Dollars & Sense      
17. Unstoppable      
18. Stan's Groove

    Mam wrażenie, że młodzi fani rapu nie będą mieli pojęcia o kogo chodzi, nawet jeśli powiem, że to koleś Sir Mix-A-Lot'a, człowieka, który dźwignął jego karierę i pozwolił zaprezentować się mu u siebie na płycie. Możesz go nie znać, ale sprzedał w karierze ponad milion krążków, prowadził swego czasu Yo! MTV Raps, czy Rap City na BET. Przed sobą mamy drugi album Kida, którym ustalił swoja pozycję na rynku.
    Kid Sensation jest na tyle zdolny, że potrafił wyprodukować sobie znakomitą większość kawałków na płycie, tylko dwa traki oddał DJ Ace'owi. Czasem wspomagał ich znany ze współpracy z NWA DJ Train, oryginalnie z grupy CPO. Jest to muzyka o korzeniach w tzw. Bass Music, czyli z głębokim huczącym basem na granicy słyszalności, czasami poparta lawinową ilością skreczy. Oczywiście, wszystko opiera się o sample, wokół których budowane są kawałki - są to czasem nawet dość znane klasyki, natomiast w części piosenek żywą gitarę dograł  Stan "The Guitar Man" Jones, który obsługiwał swego czasu swoim 'wiesłem' całe Zachodnie Wybrzeże. Podsumowując, muzyka jest ok, choć bez szału.
    Kid zaś, jest dużo lepszym emce niż tekściarzem. Owszem, posiada styl i flow, pamiętam go przede wszystkim z kawałka Sir Mix-A-Lot'a 'Posse on Broadway', z zapadającymi w mózg wersami 'Me and Kid Sensation are far away from home \ In the black Benz limo with the cellular phone' - był to rok 1988. Kid rymuje na każdy w zasadzie temat: od kasy, przez głupie laski, aż do głównego tematu: Waszyngton i bragga. Kid reprezentuje Szmaragdowe Miasto i daje się zaprezentować również mniej znanym raperom ze swej miejscówki, ba, a nawet rymuje u niego jeden z lepszych baseballistów, Ken Griffey Jr. o pseudonimie The Kid, który wówczas grał w Seattle Mariners. Wszystko brzmi dość porządnie, ale trochę bez wyrazu.
    Płyta zrobiła zamieszanie głównie w okolicach Waszyngtonu, jest całkiem ok, ale... po prostu OK - to dwie literki, które doskonale określają ten album. Nie ma tu Sir Mix-A-Lot'a, na którego wówczas liczyłem, jest parę niezłych kawałków i wiekszość zwyczajnych... Ot, kolejny rap album ze Złotej Ery.

OCENA: 3+\6


wtorek, 24 września 2013

VERSION EP - JUANINACKA

Fiebre 2003

1. Rap
2. Todo sigue igual
3. Conmigo o Contra mi    feat. JUANMA
4. Todo lo que hago
5. Interludio
6. Una mirada a mi alrededor
7. Soy Caminante    feat. SFDK
8. Una Historia

    O tym rapperze z Sevilli już kiedyś pisałem, ale nie dość, że lubię bardzo scenę hiszpańską, to jescze ten osobnik jest jednym z lepszych rapperów na scenie. To, po jego nielegalu, pierwsze legalne wydawnictwo. 
    Muzycznie, płyta Juana to prawdziwy, szczery hip hop bez pierdolenia. Wszak bity robili tu Zonah, DJ Makei oraz Accion Sanchez ze słynnego SFDK, który zajął się również skreczami na albumie. Boom bapowe perkusje i mnogość sampli odnoszą się wyraźnie do spuścizny po czasach Złotej Ery w Nowym Jorku. Co do sampli, nie są to jakieś znane rzeczy - i bardzo dobrze, bo producenci biorą tu często na warsztat hiszpańską muzykę - nie tylko rozrywkową, ale i tradycyjną, co tylko wzbogaca materiał. Świetna robota dla fanów prawdziwego rapu.
    Zresztą, wystarczy posłuchać pierwszego kawałka na albumie - sam tytuł mówi wszystko: 'Rap': 'Me levanto con el rap, desayuno con el rap\ soy rap, pongo rap, \ oigo rap, escribo rap \ sabes que ando todo el puto dia con el puto rap'. (Wstaję z rapem, śniadam z rapem, jestem rapem, daję rap, słucham rapu, piszę rap, wiesz, że to o tych jebanych dniach rap z kurewskim rapem). Większość tekstów zresztą zajmuje się właśnie tematyką prawdziwego rapu, choć Juaninacka zbacza również w kierunku bardziej przyziemnych tematów, bliskich zwyczajnym ludziom. Przy czym styl tego rappera jest bardzo dobry i choć jedzie troszkę offbeatowo, to zawsze kończy na werblu. Towarzyszą mu legendy hiszpańskiej sceny, SFDK (to znaczy Zetu na majku, a Accion Sanchez na bicie) oraz Junama.
    'Version' to świeży rap z półwyspu Iberyjskiego. Choć ma ponad 10 lat, to nadal słucha się tego wyśmienicie. Jeśli chodzi o rok 2003, to jest to jeden z najlepszych hiszpańskich, a może i europejskich albumów. Mucho props.

OCENA: 5\6


niedziela, 22 września 2013

COAST II COAST - THA ALKAHOLIKS

Loud 1995

1. WLIX    feat. LOOTPACK, DECLAIME
2. Read My Lips
3. Let It Out
4. 21 and Under 
5. All the Way Live    feat. Q-TIP, KING TEE 
6. Hit and Run    feat. XZIBIT 
7. DAAAM!   feat. KING TEE
8. 2014
9. Bottoms Up     feat. KING TEE 
10. Flashback    feat. DEVASTATING E, LIL TONE, XZIBIT 
11. The Next Level   feat. DIAMOND D 

    Po silnym debiucie Alkoholików, pszyszedł czas na wejście na 'następny poziom'. J-Ro, Tash i E-Swift zebrali ponownie całą Likwit Crew i uderzyli tak mocno, że płyta dotarła bez mała na szczyty notowań, oba single do tej pory wywołują ciarki, a recenzje w prasie były co najmniej entuzjastyczne.
    Nadwornym producentem grupy jest E-Swift, który potrafi zrobić i party traki, absolutne bangery, ale i tradycyjne kawałki, oparte na fajnych samplach i bujające. Za największe killery na tym albumie odpowiedzialny jest jednak Diamond D - to on wyprodukował przekawałek 'The Next Level', ale i również świetne 'Let it out'. Dziwnym zabiegiem natomiast było umieszczenie na samym wstępie płyty udziwnionego nieco - zwłaszcza jak na tamte czasy, podkładu Madliba do 'WLIX'. Mamy tu więc parę absolutnych hitów, trochę typowych dla Liksów podkładów na funkowo-soulowych samplach, jest odwołanie do oldschoolu w 'Flashback' no i ten wynalazek madlibowy. Uczta.
    Płynni emce poczynili znaczne postępy od ostatniej płyty, choć tematyka nie zmieniła się za bardzo. Jest Tash, który charakterystycznie lekko nie nadąża za bitem. Jest J-Ro, mniej charyzmatyczny, ale z rozpoznawalnym, nieco zachrypiałym głosem i E-Swift z najbardziej chyba płynącym flow. A rymy? To cały bukiet wersów imprezowych oraz bragga i panczy: 'You'se a nigga, everybody diss 'cuz you can't bust this \ You got a bad name like Dick Butkis \ Welcome to the next level of rhyme flowin' \ Scratchin', hookin' up beats and hoe catchin' albo lepsze 'So you must have a locomotive, I mean a crazy reason \ To wanna step up, it's sucker punk season \ Bring it on young one, so you can get done \ I got mo' styles than the miles to the sun \ Ninety-three million, five thousand flows \ And here's one more for the hoes' (gwoli wyjaśnienia: locomotive to lokomotywa, a loco motive to właśnie crazy reason - brylancik). Oczywiście w kilku kawałkach towarzyszy im King Tee, który w zasadzie jest ojcem chrzestnym zespołu, ale oczywiście są tu kolesie z Likwit Crew: Xzibit, Declaime i Loot Pack, no i skoro Coast II Coast, to mamy też osoby z drugiego wybrzeża: Diamnod D i Q-Tip z ATCQ.
    Czy płyta, na której są takie kawałki, jak 'Let it out', 'All the way live', 'Bottoms up', a przede wszystkim 'DAAAM!' i 'The Next Level' może być słaba? O nie. To pieprzony klasyk. Owszem, ma pewne braki i momenty nieznacznego obniżenia lotów, ale cała płyta to kot. Najlepszy album Alkoholików według mnie.

OCENA: 5+\6


piątek, 20 września 2013

PROJECT: FUNK DA WORLD - CRAIG MACK

Bad Boy 1994

1. Project: Funk Da World
2. Get Down
3. Making Moves With Puff   feat. PUFF DADDY
4. That Y'all
5. Flava In Ya Ear
6. Funk Wit Da Style
7. Judgement Day
8. Real Raw
9. Mainline
10. When God Comes
11. Welcome To 1994

    Ten brzydal pojawił się znikąd, prosto spod skrzyła słynnego Puff Daddy'ego, wydał singiel 'Flava in ya ear', który szybciutko stał się platynowy, a teledysk leciał na MTV z oszałamiającą częstotliwością. Kolejny genialny singiel 'Get down' i świat oszalał na punkcie chwilę wcześniej nikomu nie znanego rappera.
    Wprawdzie całością płyty zarządzał Puff Combs, ale na szczęście zatrudnił on wybitnych producentów. To Easy Mo Bee jest odpowiedzialny za największe przeboje i największe kilery z albumu, jeden trak, średni, popełnił Rashad Smith, a część wyprodukował sam Craig Mack, wspomagany czasem przez niejakiego Ace. Przyznam, że poza naprawdę surowym 'Real raw', Mack nie sporządził żadnych wielkich kawałków, a geniusz płyty opiera się na produkcjach Easy Mo Bee. Zatem mamy tu fantastyczne bity do totalnych bangerów 'Flava in ya ear', 'Get down', 'Judgenment day', ale z drugiej są bardzo oszczędne podkłady, oparte głównie na perkusji, które nadają się raczej na skity, niż pełnoprawne kawałki - w takich celuje Mack.
    Craig Mack jest tak łatwy do rozpoznania, że od razu będziesz wiedział, że to właśnie on. Niski, skrzekliwy głos, bełkotliwe dopowiedzi w tle, leniwe flow, wypełniające całą przestrzeń bitewnymi rymami i bragga. 'Craig Mack, 1000 degrees \ You'll be on your knees \ And you'll be burning, begging please \ Brother freeze! This man's undisputed \ In deep rooted funk smoke that leaves your brains booted'. I w zasadzie to jest temat, wokół którego krąży Mack, bo nawet pod tytułem 'When god comes' kryją się pancze i dissy na sprzedajnych emce: 'I'm on a mission from the kingdom of God \ To do away with MC's dat represent nimrod \ You MC's have been too bad, \ So where you go now ice ya gonna wish you had \ When MC's disappear it's my fault, \ It's time to put all the madness to a flying halt'. To prawdziwa, hip hopowa jazda całe 49 minut - wprawdzie bez konkretnego przekazu, ale za to z niezwykle charyzmatycznym emce na majku. Do tego rapper jest na tyle samowystarczalny, że potrafi  spełnić album sobą, bez żadnych gości - bo nawet rola Puffy Combsa ogranicza się do nieśmiałych szeptów w backgroundzie.
    Jest to jeden z klasyków rapu na świecie, ta płyta spokojnie znajdzie się w setce najlepszych. Nawet jeśli przepadła i niewiele ludzi o niej pamięta, to jednak który fan hip hopu nie zna 'Flava in ya ear'? Warto obadać jednak cały album, swego czasu katowałem go mocno, ale było to 20 lat temu... Jednak do dziś lubię do niego wrócić.  Aha, i warto znać remix największego hitu Craig Macka, z gościnnym występem LL Cool J, Biggiego, Busta Rhymes i Rampage The Last Boy Scout...

OCENA: 5\6


środa, 18 września 2013

ФАТАЛИСТ - АССАЙ

Kitchen 2008

1. полкан
2. монами
3. навсегда    feat. Марат
4. безразличие
5. в точку
6. голос
7. дневники
8. рай
9. проекция
10. летя на огонь
11. на безлюдной войне
12. остановка
13. пепел
14. расстояние
15. неосторожно


    Ассай (Assaj) to członek tria z Sankt Petersburga, działającego od 2001 roku pod nazwą Krec (Kres). Do 2008 zespół wydał już 4 albumy, a sam Assaj w tymże roku wydaje swoją drugą płytę. To jedna z bardziej znanych postaci rosyjskiej sceny, tak samo, jak sama grupa.
    Jak zwykle na płytach Krec, w zasadzie całość wyprodukował  Марат (Marat), а tylko jeden trak (навсегда - nawsjegda - na zawsze) popełnił Фьюз (z angielska Fuze). To jazzowe, bardzo spokojne w większości podkłady, mające stanowić takie melancholijne tło do wręcz filozoficznej nawijki Assaja. Często perkusja zanika, zmienia tempo - widać, że Marat lubi się bawić dźwiękiem i nie boi się eksperyymentować i nawet ryzykować. Nie są to jednak wynalazki tej nowej fali rapu typu Drejk, ale ambitne, jazzujące podkłady, często oparte właśnie na takich korzennych samplach (pianinka, trąbeczki, saksofony), ale całość zrobiona jest z pomysłem i stanowi idealną parę z Assajem.
    Bo sam Assaj doskonale odnajduje się na takich nieco udziwnionych podkładach. Nie gubi tempa bez perkusji, ma płynący flow - nieco smętny, taki zadumany. Zresztą, cały album poświęcony jest wspomnieniom, emocjom i ciężkiemu przebijaniu się przez trudy świata. Tytuł 'Fatalista' zresztą o czymś świadczy. Często pada tu słowo 'miłość' ale 'eta ljubow smjertna', rzadko kiedy szczęśliwa. Płyta nie jest jednak depresyjna, przebija przede wszystkim melancholia, ale z drugiej strony słychać, że Assaj ma wystarczająco dużo siły, aby przetrwać zawirowania świata i zawsze da sobie radę.
    Bardzo spójna płyta, ale czy dobra? To już kwestia gustu. W Rosji odbiór był bardzo pozytywny, głównie ze względu na dobrą warstwę tekstową. Kto nie zna rosyjskiego, musi mu wystarczyć klimat - a ten nie będzie zjadliwy dla wszystkich. Podsumowując, jest to ciekawa płyta, którą warto sprawdzić, ale trzeba się uzbroić w łagodne podejście do eksperymentów.

OCENA: 4-\6

poniedziałek, 16 września 2013

VINYL THUG MUSIC - 7L & BEYONDER

Traffic Ent. 2003

1. Intor
2. That's Absurd   feat. ESOTERIC, KARMA
3. Machine Gun Rap - KING SYZE
4. Exclusive - PROJECT MOVE
5. Crab Move - 7L & ESOTERIC feat. BEYONDER
6. Trans Euro Express - UNKNOWN ARTIST
7. Thieves in da Nite (Heist) - SHABAZZ THE DISCIPLE feat. KILLAH PRIEST, LIL DAP
8. Mercy Killing - 7L & ESOTERIC
9. Revenge of the Nerds [Radio Ad] - UNKNOWN ARTIST
10. Blitz Inc. - KING SYZE feat. ESOTERIC, VINNIE PAZ
11. Black Burner, Black Knife - AL
12. Texas Twister - UNKNOWN ARTIST
13. Last Real Nigga Alive - NAS
14. Boondox Saints    feat. ESOTERIC
15. Freestyle - CELPH TITLED, BIG SCOOB, TERRA
16. Public Execution [Demigodz Mix] - 7L & ESOTERIC feat. APATHY, CELPH TITLED
17. Outro

    7L współpracuje zazwyczaj z innym emce, znanym jako Esoteric. Jednak wraz z Beyonderem tworzą projekt Vinyl Thug Music, wydając płyty, które są niby mikstejpem, niby składankami, niby pełnoprawnymi, zwyczajnymi płytami duetu. Całą akcję zapoczątkowali właśnie tym krążkiem, zapraszając do współpracy wiele osób znanych w podziemiu, ale oczywiście i nie tylko.
    Obaj, i 7L i Beyonder są producentami i sami zrobili całość tego albumu - w końcu to przeciez ich płyta, tak? To są jeszcze czasy, kiedy 7L nie wszedł na dobre w ten progresywny odjazd i produkował normalny, szczery i korzenny hip hop. Taki prawdziwy. Świetnie dobrane sample, ciężkie perkusje i masa skreczy to krótka definicja muzyki na albumie. Niektóre podkłady są zupełnie oszczędne, jak np. 'Exclusive', niektóre biją gęstym funkiem po uszach, jak w 'Machine gun rap'. Na płycie mamy też trzy wkręty, sygnowane nazwą Unknown Artist - są to po prostu skity, gdzie Beyonder i 7L się wygłupiają.
    Zatrudniwszy znajomych, autorzy pozbierali traki z przeróżnych płyt i albumów, singli i temu podobnych i powrzucali tu w jeden kocioł. Z racji koneksji grupowych, mamy tu Esoterica, również po znajomości jest i King Syze, Vinnie Paz z Jedi Mind Tricks, Celph Titled oraz Apathy. Nieco dalszy związek mają oboczności Wu Tang, Shabazz i Killah Priest, a także odgrzany Lil Dap z Group Home. Ba, znalazł się tu nawet sam Nas w kawałku z płyty 'God's Son', niejako łagodzącym jego beef z Jay-Z. W zasadzie na każdym z traków mamy moc, płynącą z głośników. W sumie, ten kto zna ekipę, to w większości te kawałki gdzieś słyszał, ale na jednej płycie robią lepsze wrażenie. Mamy tu emce ze świetnym flow i miażdżącymi tekstami, w większości albo z bitewnymi rymami albo ciemnymi historiami z dzielnicy. Ciężko nawet wyróżnić te najlepsze kawałki, bo poziom jest bardzo równy i słucha sie tego wyśmienicie.
    Ok, ja wiem, że to tylko mikstejp, a nawet nie tyle - składanka kolesi skupionych wokół 7L i Esoterica, niemniej jednak płyta wchodzi bardzo dobrze i stanowi taki nowojorsko-bostoński przekrój przez prawdziwy hip hop tuż sprzed ery zniszczenia.

OCENA: 4+\6


sobota, 14 września 2013

WHATCHA GONNA DO - JAYO FELONY

Def Jam 1998

1. Intro (Skit) 
2. Nobody on Dry Land
3. How Angry       feat. 8BALL & MJG
4. Whatcha Gonna Do?     feat. METHOD MAN, DMX
5. Easy to Get In
6. Whatcha Gonna Do? (Remix)    feat. MACK 10, WC, REDMAN
7. Nitty Gritty
8. I'm Deadly
9. On the Way to 47 Block (Skit) 
10. Gettin' Loop Loop (Skit) 
11. Lovely 
12. Bumpin' Bullet Loco  
13. Love Don't Love    feat. KOKANE
14. Finna Shit on 'Em   feat. MACK 10
15. Hustle Into My Genes
16. End of the World
17. J.A.Y.O. – Justice Against Y'all Oppressors   feat. ICE CUBE, E-40
18. Outro (Skit)

    Jayo, pierwszy rapper z San Diego, który podpisał kontrakt z dużą wytwórnią. Członek Cripsów Neighborhood Rollin 40's, wygrzebany przez Jam Master Jay'a, wydaje swój drugi album już w mejdżorsie i... odnosi wielki sukces, stając się jedną z legend zachodniego gangsta rapu.
    Skoro Jayo dał radę podpisać umowę z takim gigantem, jak Def Jam, mógł sobie zapewnić najlepszych producentów na Zachodzie. Czy są najlepsi? Może nie wsy=zyscy, ale na pewno wytstarczająco porządni, aby zapewnić godzinę jazdy na niezłym poziomie. DJ Silk robił bity dla m.in. Above The Law, Too $hort, E40 i udowadnia tu, że potrafi popełnić podkład zarówno inspirowany Wschodnim Wybrzeżem dla Methoda i DMXa (ale tylko inspirowany!), jak i prawdziwy g-funkowy hit w 'Easy to get in'. T-Mix dał tu jeden oszczędny podkład, który znalazł się tu głównie dzięki jego szefom z Mo Suave. E-A-Ski & CMT to starzy wyjadacze, produkujący od wielu lat typowe dla Wesu traki, bujające każdą imprezą i każdym lowriderem (weź 'I'm Deadly'!!). T-Phunk wyprodukował mocno osadzone w zachodniej stylistyce podkłady, m.in. do hitowych 'Nobody on dry land' i 'J.A.Y.O.'. Sam Jayo Felony też potrafi zrobić bity i to takie bardziej wywołujące gęsią skórkę - to te najostrzejsze na płycie.
    Jayo nie ma flow, które płynie cały czas, rapper często szarpie wersy, często przyspiesza, ale i w środku zwrotki potrafi modulować głos i wchodzić na wyższe rejestry, co stanowi o jego charakterze. Jayo to gangster, owszem, ale nie ma tu epatowania przemocą i strzelaninami These jealous mental cowards got they eyes closed \ They didn't see me creeping up from behind they want to be me \ But I ain't trippin, sippin on something 90 proof \ From the floor to the roof, I spit this game to youth \ By any means, dreams of being a lot more than poor \ If you ain't helping your family, then what you living for?' Tak, przewijają się tu hustlerzy, szare, ciężkie życie, ale sporo tu również bragga i rymów bitewnych. Mamy tu również kilku gości, którzy stanowili w latach '90 o wielkości rapu i o ogromnych sprzedażach płyt. Gwiazdy Mo Suave, świetny duet 8Ball i MJG, zawsze brzmią dobrze, choć akurat 8Ball niespecjalnie popisał się swoją zwrotką. Z racji wydania płyty w Def Jam, znalazły się tu również gwiazdy wytwórni: Mef i DMX, którzy, w razie czego, mieli pewnie nieco podciągnąć sprzedaż. Na tym podkładzie najlepiej wypadł X, ale kawałek i tak okazał się sukcesem. Zresztą, mamy szansę porównać wersję wschodnią i zachodnią, bo mamy tu również ten sam kawałek w remiksie z Mack 10, WC i Redmanem - jednak nieco gorszy od oryginału, nawet jeśli Redman i WC zjedli tu i Mefa i X'a. Śpiewający Kokane jak zawsze wywołuje dreszcze swoim głosem, a E-40 okazuje się (znowu?) lepszy, niż gwiazda Ice Cube.  
    Daje się wyraźnie zauważyć tendencja wielkiej wytwórni do zunifikowania nagrań. Album jest niby na wskroś westowy, ale sporo jest tu przemycone akcji takich, żeby sprzedaż na wschodzie Stanów nie była zerowa. Chyba się to Jayo nie bardzo podobało, nawet, jeśli album osiągną spory sukces komercyjny, bo jest to ostatni album wydany dla tak dużej wytwórni - a ostatnie płyty wychodzą już w ogóle własnym sumptem. Tak czy siak, sprzedaż idzie w ok. 150.000 sztuk - czyli... średnio, jak na USA. Dzięki temu dostajemy nie zmanierowany rap prosto z Zachodu. Dobry album, pomimo lepszych i gorszych momentów. Warto sprawdzić.

OCENA: 4\6


czwartek, 12 września 2013

GOOD GAME: THE TRANSITION - SAAFIR

ABB 2006

1. Crispy 
2. Cash Me Out 
3. One of the Hardest 
4. In My Own Words 
5. Take Ya Time    feat. LADY
6. Interview #1 
7. Get Busy 
8. Interview #2 
9. Devotion    feat. MIKE MARSHALL
10. Brand New    feat. MYKYTYN
11. Interview #3 
12. Technology    feat. NICARACCI
13. Daddy's L.G.    feat. LADY
14. Hey Baby    feat. CLEVER JEFF 
15. I Hafto 
16. Interview #4 
17. Jihad     feat. AMIR SULIAMAN

     Nie ukrywam, że Saafir jest jednym z najciekawszych emce w grze, nie tylko na Zachodnim Wybrzeżu, ale i w ogóle na świecie. Po wydaniu trzech albumów, na skutek choroby i po wycięciu guza rdzenia kręgowego, Saafir narodził się na nowo w Allahu. Jego czwarta płyta to właśnie ta tytułowa 'Przemiana': 'The Transition'. Jak trauma i zmiana religii wpłynęła na tego rappera?
    Produkcja płyty została prawie w pełni powierzona Josefowi "JL" Leimbergowi. Tylko po jednym traku zrobili tu Quazedelic, DJ Impossible i Demo. JL robi dość oryginalne podkłady, oparte często na zupełnie zaskakujących dźwiękach - są to niby funkowe, niby klasyczne podkłady, które w sumie ciężko zdefiniować. W każdym razie słucha się tego świetnie, nawet jeśli wywołują na początku uśmiech niedowierzania, jak w np. 'Crispy'. DJ Impossible dał tu spokojny, melancholijny bit pod saafirowe wynużenia, Demo dość podobny, z soulowym refrenem, a Quazadelic ciekawy do 'Technology'. 
    Saafira poznasz zawsze i wszędzie. Ma bardzo charakterystyczny głos, a jego flow, pocięte niczym tasakiem, ale nadal płynące bardzo sprawnie po werblach nie ma sobie równych. Wyćwiczone do perfekcji od czasów, kiedy tańczył w Digital Underground, przez kolejne płyty solowe i z Hobo Junktion. Technika Saafira jest mistrzowska, bez dwóch zdań. A teksty, choć nadal dowcipne i ironiczne, zmieniły się nieco przez ostatnie kilka lat jeżdżenia na wózku inwalidzkim i zmagania z chorobą. Dlatego rymuje 'get busy livin, get busy dyin' i podchodzi do gry z większym dystansem 'I'm tired of these, niggaz that's lightweights in the ring and think fame can save 'em, but rap like they wired to the knees \ Two inch snitches make up fifty percent of niggaz spittin bullshit \ Claimin to be riders and G's, you know this'. Poza tym daje się odczuć ta religijna przemiana, choćby w spokojnych i soulowych 'Brand new', 'I hafto' i 'Devotion'. Gości tu w zasadzie nie ma, poza kilkoma śpiewakami i zupełnie niewykorzystanym, wygrzebanym z czeluści podziemia Clever Jeff'em.
    Nie jest to tak genialna płyta, jak poprzednie, ale nie zmienia to nic. To nadal płyta niesamowita. Szalone wejście z niespodziewanymi i zaskakującymi bitami, w połowie uspokojenie i zaduma, ale wciąż słucha się tego doskonale. 

OCENA: 4+\6


wtorek, 10 września 2013

FUNK YOUR HEAD UP - ULTRAMAGNETIC MC'S

Mercury 1992

1. Introduction to the Funk
2. Intro
3. MC Champion
4. Go 4 Yours
5. Blast from the Past
6. Funk Radio
7. Message from the Boss
8. Pluckin' Cards
9. Intermission
10. Stop Jockin Me
11. Dolly and the Rat Trap
12. The Old School    feat. COLD CRUSH BROTHERS
13. Bust the Facts
14. Murder and Homicide
15. You Ain't Real
16. Make it Happen
17. I Like Your Style
18. Bi-Lingual Teaching
19. Poppa Large
20. Moe Love on the 1 And 2
21. Porno Star     feat. TIM DOG
22. The P.M.R.C. ID  
23. Chorus Line Pt. 2    feat. TIM DOG

    Po ogromnym sukcesie pierwszej płyty 'Critical Beatdown', Kool Keith, TR Love, Ced G i DJ Mo Love wydali album numer dwa. Jednak nie było to to, czego oczekiwali fani - głównie z powodu tego, że wytwórnia sama zajęła się miksowaniem płyty, co nie wyszło albumowi na dobre - tym bardziej, że podobały się te kawałki bez remiksów. Dlatego płytę spotkała totalna porażka komercyjna. Ale czy również muzyczna?
    Jak głosi słowo wstępne, to najbardziej funkowy album w galaktyce. Ced Gee, DJ Moe Love i Kool Keith poszli utartą przez pierwszy album ścieżką, robiąc hałaśliwe podkłady, oparte na gęstych, funkowych samplach, z lawiną skreczy Moe Luv. Jednak najgorsze jest to, że na singlach, które spodobały się fanom, były jedynie remiksy, których nie ma na albumie. Jednak wcale nie chodzi o to, że płyta ma złą produkcję, bynajmniej. Kawałki takie jak 'Funk radio', 'Poppa large', 'Pluckin;' cards' to absolutne sztosy i w zasadzie mogą być dołączone do jakiegokolwiek zestawienia i tam błyszczeć. To takie wybuchowe połączenie chaosu spod znaku Public Enemy z kompletnie nową jakością rapu, jednak 4 lata po albumie debiutanckim, fani liczyli na kosmiczny album, który rozsadzi wszystkim głowy. Tak się nie stało, choć płycie naprawdę nic nie brakuje. A kawałek 'Moe Love on 1 and 2', to turntablistyczny popis DJ Moe Love, który, przyznam, w 1992 położył mnie na łopatki i uwielbiam ten trak do dziś.   
    Największą gwiazdą zespołu jest niewątpliwie nieobliczalny i szalony Kool Keith. Nie waha się opowiadać o swoich seksualnych dewiacjach ('Porno Star'), jak i również zmieszać z błotem takich rapperów, jak Kool Moe Dee, De La Soul, ATCQ, KRS 1, Monie Love, Nikki D, czy X-Clan. Keith się nie boi, tylko ścina łby przy samym karku, używając czasami kretyńskich i błazeńskich porównań ('jesteś miękki jak kalafior') ale... jemu uchodzi. Ced G i TR Love są tu niejako na doczepkę, aby zrównoważyć szaleństwo Keitha. Nie oszukujmy się zresztą, TR Love, choć naprawdę niezły (sprawdź jego wersy na 'Funk radio'!), pojawia się z rzadka, więc to na Ced G leżał obowiązek równoważenia swoimi rymami szaleństwa - i w sumie szło mu to naprawdę dobrze. Dobrym zabiegiem było również zaproszenie odchodzących już wówczas w cień legend Cold Crush Brothers. Na płycie znalazł również swoje miejsce dawny i nieoficjalny członek zespołu, szczekający pies Jehowa, Tim Dog.    
    Czy płyta zasługiwała na odrzucenie przez fanów? Dziś inaczej się na to patrzy. Z perspektywy czasu to świetny krążek, choć brak na nim tych hitów, które złapały za serce fanów rapu w 1992. Dlatego na osłodę dam linka do właściwego kawałka Poppa Large :)

OCENA: 5-\6


niedziela, 8 września 2013

VARIOUS SONGS - DAN LAMBERT

darmowy mixtape 2009

1. Ain't a game
2. I'm lost
3. Kent
4. Labyrinth
5. My world
6. Never Shut up
7. Wanna be big
8. Why hip hop is tainted
9. Woops
10. You don't know me

    Kim jest Dan Lambert? To zwykły koleś, który chciał sobie nagrać swoje wersy, więc ściągną trochę podkładów i zarymował swoje wersy. I okazało się, że koleś narobił sporo szumu na podziemnych forach, a ludzie słali propsy
    Na temat podkładów nie ma co rozprawiać, ponieważ wszystkie, poza jednym, zostały po prostu 'skradzione', jak mówi sam Lambert. Przekrój zainteresowań Dana jest całkiem spory, bo mamy tu podkłady zawinięte Jay Z, Black Moon, czy Pharoahe Monch, jak i totalnie podziemne traki, które gniotą ciężarem. Niektóre kawałki są dokończone, niektóre urywają się w mało oczekiwanym momencie. Tylko 'Woops' wyprodukowane zostało przez samego autora, chociaż tak naprawdę jest to zawinięty rockowy dla odmiany kawałek.   
    Za to na podwórku lirycznym, mamy coś na co warto zwrócić uwagę. JAk mówi Lambert, ten projekt to tylko ćwiczenie, próbka jego możliwości, bo 'when i was 14 i had microphone on my wish list for X-mass'. Rymowanie zawsze było w sferze zainteresowań Lamberta, 'so fuck school I'm here writing punchlines'. I bardzo dobrze, bo chłopak, nie dość, że posiada skillsy, to składa świetne rymy. Dan ma doskonałe flow, widać, że przećwiczone od dawna, a do tego pancze, których nie powstydziłaby się żadna gwiazda. Opowie Ci, czemu rap stał się tandetny i jak to on go może uratować oraz poda Ci kilka wersów na temat siebie samego. Tak, zdecydowanie jest to postać na którą warto zwrócić uwagę ze względu na swoje liryczne i techniczne skillsy.
    Warto przeglądać fora miłośników rapu z różnych krajów, bo czasem trafi się na prawdziwe perełki. Dan Lambert to taki nieoszlifowany diament brytyjskiego podziemia. Ot, chłopak wymyślił sobie, że nagra te kilkadziesiąt wersów, co napisał przez kilka miesięcy i wrzucił to do sieci. Odzew pewnie go zaskoczył i ja osobiście czekam na płytę na oryginalnych podkładach, bo dopiero wtedy można ocenić kogoś wymiernie. Na razie tylko 4, ale z tym potencjałem, gdyby na własnych bitach...

OCENA: 4\6


piątek, 6 września 2013

NIA - BLACKALICIOUS

Mo Wax 1999

1. Searching     feat. ERINN ANOVA
2. The Fabulous Ones
3. Do This My Way    feat. LYRICS BORN
4. Deception
5. A To G
6. Cliff Hanger
7. Shallow Days
8. Ego Trip My Nikki Giovanni   feat. ERINN ANOVA, NIKKI GIOVANNI
9. You Didn't Know That Though
10. If I May    feat. ERINN ANOVA, LATEEF
11. Dream Seasons
12. Trouble (Eve Of Destruction)
13. Smithzonian Institute Of Rhyme   feat. LATEEF
14. As The World Turns    feat. ERINN ANOVA
15. Reanimation
16. Beyonder
17. Making Progress
18. Sleep
19. Finding    feat. ERINN ANOVA

    Zanim wyszedł ten pełnometrażowy album od Gift Of Gab i Chief Xcel, hip hopowy świat usłyszał juz o nich dawno za sprawą dwóch wcześniejszych epek, które były całkiem konkretne. Zgodnie z przewidywaniami, płyta otrzymała obłędne recenzje, posypały się propsy i najwyższe oceny na portalach i magazynach.
    Naczelnym producentem grupy, jak i DJem jest Chief Xcel, jednak na potrzeby albumu oddał dwa bity w ręce DJ Shadowa i Lyrics Born. To czysty hip hop, korzenny i oparty na samplach, ale nie aż tak oczywisty, jak mogłoby się zdawać. Perkusje nieco się łamią, dźwięki i sample ułożone są w specyficzny sposób, udekorowane, że tak powiem, żywymi instrumentami. To nie jest Twój codzienny, zwyczajny hip hop. To nie Złota Era, ani żaden truskul. Jazzowe i soulowe klimaty spokojnie płyną po podkładach i słuchanie tego albumu to zwyczajna przyjemność. A sample pochodzą z takich rzeczy, jak Fela Kuti, David Olivier, Natural Gas, czy Baba Yaga - o ile Fela Kuti to klasyk, reszta jest wygrzebana z winyli pozdobywanych na rozmaitych pchlich targach. Przy okazji, Excel samodzielnie obsługuje adaptery, dodając nieco kanciaste i nieuczesane skrecze.  
    Gift Of Gab to niezwykle utalentowany rapper - zresztą nie na darmo nosi swój przydomek. Rzeczywiście posiada niezwykłą umiejętność opowiadania. Jego sposób łączenia rymów potrafi zakręcić w głowie kaskadami rymujących się nie tylko słów, ale i sylab, przez co wersy wydają się skręcone do granic możliwości. Szczytem tego pokazu skillsów jest 'A to G', gdzie Gift rymuje każdą zwrotkę na inną literę, od A do G (Weź zwrotkę na B: I be the big, bad body rockin Bombay to boulevard bully BACK \ Better bring a bomb to the battlefield \ Bloody black beats bringing bottoms that boom \ Basically build barriers bewilder buffoons). Facet doskonale odnajduje się na nienajłatwiejszych przecież do rymowania podkładach Xcela i potrafinie raz, nie dwa zaprzeć Ci dech w piersiach. A kiedy dobiera się w parę z innymi mistrzami retoryki, Lateef'em i Lyrics Born'em - liryczna uczta odbywa się w pełni. Najlepsze kawałki wg mnie to 'Smithzonian Institute Of Rhyme', 'Trouble', 'A to G', 'Deception' i 'The fabulous ones', ale oczywiście podstawić tu można dowolny inny.  
    Blackalicious to już klasyk, a Gift Of Gab jest jednym z najsprawniejszych emce na mikrofonie, nie tylko na Zachodzie, ale w ogóle w całych Stanach. 'NIA' to album, dzięki któremu wyszli na powierzchnię i zyskali szacunek na świecie, więc na pewno warto sprawdzić ten krążek. 

OCENA: 5-\6


środa, 4 września 2013

FEAST OR FAMINE - REEF THE LOST CAUSE

Eastern Conference 2005

1. Humble Beginnings
2. Sound Of Philadelphia
3. Commander In Chief
4. How You Lose Your Mind
5. Crown Of Thorns
6. Give It Up
7. Fair One    feat. SEAN PRICE
8. I'm Rich     feat. CHARON DON
9. Main Event
10. Coltrane    feat. STATE STORE
11. Already Dead     feat. CHIEF KAMACHI
12. Look At The Sun
13. Two Guns Up
14. Crumbs    feat. KING MAGNETIC
15. Eyes Of My Father
16. Live As It Gets

    Jakiś czas temu promowałem dwa oblicza filadelfii, to pora na kolejne, a co. Reef, członek JuJu Mob i były członek Army Of The Pharaohs, wydaje swój trzeci album, po sukcesie dwóch wcześniejszych płyt, zatem fani spodziewali się bomby i słusznie, recenzje były bardzo pozytywne.
    Muzyka jest na wskroś klasycznie hip hopowa, aczkolwiek nie jest aż tak bardzo oczywista, jak bum klap, bubum klap wraz z zapętlonym samplem. Podkłady są zróżnicowane, głównie ze względu na całą rzeszę producentów: Eyego Direct (związani z Juju Mob), Emynd, E. Dan (współpracujący nie tylko z JuJu Mob, czy Killah Priestem, ale również z takim Wiz Khalifą), DJ Huggy, King Magnetic z Army Of The Pharaohs, Snuff i DJ Mighty Mi z High & Mighty. Mamy tu więc najzupełniej proste traki, ale i nieco nowocześniejsze, także monumentalne podkłady nieco w stylu Jedi Mind Tricks, ale znajdą się także szybkie, z mnogością hajhetów ('I'm rich' od E.Dan & DJ Huggy). Sample również pochodzą z bardzo różnych źródeł. Kaskady symfonicznych dźwięków, klasyczne smyki, trochę funku - wszystko wydaje się nieco napompowane i pomnikowe - takie w stylu właśnie JuJu Mob, czy wręcz Jedi Mind Tricks.
    Reef jest bardzo dobrym emce, co do tego nie ma dwóch zdań. Jego flow płynie poprzez bity niezwykle sprawnie, rozbijając system swoimi, przede wszystkim bitewnymi rymami, przetykanymi różnymi wizjami apokalipsy. Nawet, jeśli temat z założenia jest inny, to i tak Reef zbacza w kierunku walki na rymy: 'Welcome to the home of brotherly love \ Brothers covered in blood \ The man's office is covered in bugs \ The youth dreams cut short, swept under the rug \ Love for self is outweighed by the love for the drugs' by zaraz potem zarymować 'I'm the omen in rhyme form \ You soft as nylon \ I spit hot fire like Dilawn, Dilawn, Dilawn \ Mind gone from buds's big as pine cones \ The Lost Cauze is a motherfucking cyclone'. Jednak sprawności w składaniu wersów odmówić mu nie można. Na płytę zaproszeni zostali głównie kumple z Army Of The Pharoahs i JuJu Mob: State Store, Chief Kamachi, King Magnetic i Charon Don. Jedynym wyjątkiem spoza układu jest będący w świetnej formie Sean Price z legendarnego Heltah Skeltah.
    'Feast Or Famine' to uczta dla osób spragnionych świetnych porównań i słownych wygibasów, a także dla tych, którzy lubią podziemne filadelfijskie klimaty. Album pełen jest prawdziwego, szczerego hip hopu ze świetnym emce i konkretnymi podkładami. Pewnie jeden z lepszych AD 2005, choć był to rok obfitujący w świetne płyty.

OCENA: 5-\6


poniedziałek, 2 września 2013

ICH - SIDO

Aggro Berlin 2006

1. Intro
2. Goldjunge
3. Strassenjunge   feat. ALPA GUN
4. Peilerman & Flow Teil 1 (Skit) 
5. Schlechtes Vorbild 
6. Ihr habt uns so gemacht    feat. MASSIV
7. Mach keine Faxen    feat. KITTY KAT
8. Bergab 
9. Ein Teil von Mir 
10. Nie wieder    feat. G-HOT
11. Peilerman & Flow Teil 2 (Skit)
12. Ich kiff nicht mehr
13. 1000 Fragen 
14. Ich hasse dich
15. Peilerman & Flow Teil 3 (Skit) 
16. GZSZ      feat. FLER
17. Mein Testament 
18. Ficken     feat. TONY D, KITTY KAT
19. Rodeo     feat. PETER FOX
20. Sarah
21. Peilerman & Flow Teil 4 (Skit)
22. A.i.d.S. 2007    feat. B-TIGHT
23. Wir haben noch Zeit     feat. B-TIGHT
24. Jeden tag wochenende   feat. BASS SULTAN HENGZT
25. Hau ab!   
26. Ich bin ein Rapper    feat. HARRIS, ALPA GUN
27. Get ya Paper    feat. SMIF-N-WESSUN, B-TIGHT
28. Bergab Remix    feat. B-TIGHT, KITTY KAT, ALPA GUN, G-HOT

    W 2 lata po wstrząsającym debiucie Sido, kiedy to zniszczył scenę singlem 'Mein Block', zamaskowany rapper z Berlina wydaje swój drugi album. Przez ten czas dorobił się zagorzałych fanów, jak i zaciętych wrogów, popadł w beef m.in. z Kool Savasem i Azadem, a 'Ich' miało zamknąć gęby hejterom.
     Produkcja muzyki pochodzi od osób przede wszystkim związanych z Aggro Berlin: Paul NZA, czy kumple - duet Beathoavenz, ale jest tu także znany i ceniony w Niemczech DJ Desue, Marek Pompetzki, członkowie raggamuffinowej grupy Seeed:  Peter Fox i Rudeboy, Roe Beardie ze słynnego Headrush Studio oraz Tai Jason, brytyjski specjalista od house i elektroniki. Dlatego właśnie mamy tu swoistą mieszankę rapowych etykietek. Są rozlazłe, melancholijne kawałki, są wściekle agresywne bangery, rozpiździające system, są podkłady idące w stronę klasyczną, ale z pewną dozą nowoczesności, może poza 'Ich bin ein Rapper', który jest swego rodzaju hołdem dla hip hopu. Pomimo zróżnicowania, wsadzenia klimatów country i blues, czy ragga, trochę całość nuży i nudzi.  
    Czy się lubi Sido, czy nie, trzeba mu przyznać, że rapperem jest niezłym. Porusza sie doskonale na szybkich, cykających podkładach tak samo jak na bangerach, czy podkładach niemal pozbawionych perkusji. Lirycznie również jest całkiem dobrze, choć wiele razy Sido krytykowany był za bycie pozerem - dlatego może się tłumaczy i próbuje się odgryzać. W 'Ich hasse dich' atakuje bez pardonu Azada i Bushido, rymuje o swojej rodzinie, a przede wszystkim w kawałku 'Ein Teil von mir' spowiada się synkowi ze swoich wad i głupot. Również tłumaczy się, że nie jest żadnym gangsterem, a tylko opowiada historie znane mu z sąsiedztwa, ogłasza swoją ostatnią wolę, zarzeka się, że już nie jara... Ogólnie rzecz biorąc, tytuł zobowiązuje i cała płyta jest bardzo personalna mi Sido porusza tu bardzo osobiste tematy. Jakby nieco przecząc personalizacji albumu, zaproszonych zostało tu całkiem dużo gości. Są berlińscy koleżkowcy Sido: Alpa Gun i wypromowany przez gospodarza Fler, raggowcy z Seeed, jest B-Tight, panienka Kitty Kat, uliczny Tony D, ambitny Harris oraz amerykańskie legendy, Smif-n-Wessun. Te najlepsze wg mnie traki to 'Ich bin ein rapper', 'Get ya paper', 'Bergab', czy 'Goldjunge'. 
    Trochę się ta płyta (a w zasadzie dwa krążki) ciągnie i na pewno wystarczyłoby zgromadzić najlepsze traki na jednym CDku, ale z drugiej strony 94 minuty to znowu nie jest tak dużo, jeśli album się komuś spodoba. Szczerze mówiąc, mnie średnio leży, 'Maske' było dużo lepszym albumem. Jest kilka fajnych traków, jest sporo nudnych - to niebezpieczeństwo wydawania podwójnych albumów - niewiele z nich daje się słuchać od początku do końca. 

OCENA: 3\6