1. Toca's Intro feat. BABY TOUCH, BONZ MALONE, PEDRO ALBIZU CAMPOS
2. The Piece Maker feat. GANG STARR
3. Set It on Fire feat. FLIPMODE SQUAD
4. U Know the Rules (Mi Vida Loca) feat. CYPRESS HILL
5. The Abduction feat. WU TANG CLAN
6. Likwit Rhyming feat. XZIBIT, TASH, DEFARI
7. Royce the 5'9'' (Interlude) feat. ROYCE DA 5'9"
8. Return of the Diaz Bros. feat. DOO WOP, PAIN IN DA ASS
9. No, No, No feat. HELTAH SKELTAH, STARANG WONDAH
10. I Wonder Why (He's the Greatest DJ) feat. TOTAL
11. Basics feat. PRODIGY
12. Pit Fight feat. PSYCHO LES, GREG NICE
13. What's That (Que Eso) feat. DE LA SOUL, MOS DEF
14. The Club feat. D.I.T.C., KID CAPRI, PARTY ARTY
15. Cormega (Interlude) feat. CORMEGA
16. The Foundation feat. BIG PUN, SUNKISS, RIEF-HUSTLE
17. Get Back feat. D-12
18. Adolf '8-Off' Agallah (Interlude) feat. AGALLAH
19. Class of '87 feat. BIG DADDY KANE, KOOL G RAP, KRS 1
20. P.R. All-Stars feat. MEXICANO 777, DON CHEZINA, REY PIRIN, WINCHESTER YANKEE, LA QUEEN
21. Borinquen Outro feat. MAYOWAKAN DRUMS, NIXIWEI, WARIBONEX
Tony Touch, pochodzący z Portoryko przedstawiciel czterech elementów (no, trzech, bo nie maluje), bombardował NY swoimi mikstejpami od dobrej dekady, kiedy wreszcie podpisał kontrakt płytowy. Wynikiem umowy jest ta płyta, którą Tony nagrał wręcz jako składankę. Miała ona pokazywać umiejętności Tonego jako rappera, producenta i DJ-a. Płyta zebrała bardzo skrajne noty w prasie, od niskich, że oklepana i słabo zarymowana ze strony Tony Touch'a, do peanów nad doborem gości, bitami i niewielką ilością rymów Tonego, co nie drażniło słuchającego.
Jasne, Tony Touch jest producentem, dlaczego więc zrobił tylko 6 bitów na własną płytę? Odpowiedź jest jasna, kiedy spojrzymy na pozostałych bitmejkerów: Psycho Les z The Beatnuts, DJ Premier, DJ Shok, DJ Muggs z Cypress Hill, True Master z obozu Wu Tang, DJ Scratch, The Alchemist, Maseo z De La Soul, Showbiz, Agallah aka 8Off... Jeszcze jakieś pytania? Któż nie chciałby mieć takiego zestawu na swojej płycie? Pytanie tylko, czy taka zbieranina zapewni albumowi powodzenie... Jeśli Tony zapraszał grupę, muzę tworzył ich producent - w innych przypadkach podkłąd uzupełniał sam Touch. Wyszła bardzo różnorodna mieszanka, od Premierowych klasyków, przez brzmienie wutangowe, aż po nowoczesne szaleństwa Flipmode Squad, związanego z Busta Rhymes.Nie brakuje tu również odwołań do portorykańskich korzeni gospodarza - muzyki w stylu raggaeton oraz boriqua rap - czyli całej śmietanki portorykańskiego rapu na jednym traku 'P.R. All Stars'.
Można by było powiedzieć, że to album producencki, ale... To przecież nie Tony Touch produkował większość utworów. Można by powiedzieć, że to album Tony Touch'a, gdyby nie to, że większość wersów na albumie... nie jest jego. To o co z tym albumem chodzi, skoro to NIE JEST de facto płyta gospodarza, podpisanego na okładce? Jak nie wiadomo, o co chodzi, to... wiadomo o co chodzi. Tony zebrał większość liczących się na przełomie wieków rapperów w USA i nagrał z nimi płytę. Żeby oddać hołd korzeniom, zaprosił też najbardziej znanych rapperów portorykańskich, choć, nie oszukujmy się, równie kasowych: Mexicano 777 to od lat uznawany nie tylko na wyspie rapper latynoski, Daddy Yankee z kolei to jedna z najjaśniejszych gwiazd raggatonu. Dolla Bill, yo, Dolla Bill, yo! W sumie dobrze, że Tony tu mało rymuje, bo nie jest lotnym emce, lepiej radzi sobie za konsoletą. Znacznie lepiej wypada tu Mos Def, członkowie Wu Tang, Heltah Skeltah, Gangstarr, D-12, Big Pun z kolegami, czy klasa '87 - zwłaszcza KRS z powalającą zwrotką.
Płyta sama w sobie nie jest zła, niektóre kawałki naprawdę są świetne - zresztą, czy takie osobistości mogą oznaczać lipę? Paradoksalnie, najsłabszym ogniwem całości jest sam Tony Touch, który udaje, że produkuje, udaje, że rymuje i udaje, że skreczuje. Tyle, że jego gęba widnieje na okładce. Ogólnie - fajny składak dobrego, klasycznego rapu, tyle, że bez sensu...
OCENA: 4-\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz