RAP AROUND THE WORLD

Ta strona poświęcona jest rapowi z całego świata. W hip hopie siedzę ponad 25 lat, zbieram płyty i nie ściągam ich z netu - chyba, że są to nielegale. Moja kolekcja płyt sięga ponad 15.000 sztuk - muszę chyba kupić większe mieszkanie, aby jeden pokój przeznaczyć TYLKO na płyty CD :) Nie spodziewaj się linków z downloadem - na pewno gdzieś sobie daną płytę znajdziesz - nie tu. I nie spodziewaj się też wielu nowości - ostatnio hip hop śmierdzi. Spodziewaj się za to recenzji rapu z ponad 100 krajów, albumów takich bardziej znanych i takich, o których słyszysz po raz pierwszy - może po taką płytę sięgniesz? Zapraszam na podróż po świecie hip hopu.
## Na dole dodałem flagi, żeby łatwiej było znaleźć coś z odpowiedniego kraju :)

wtorek, 31 grudnia 2013

L'ESQUISSE VOL.2 - KENY ARKANA

Because Music 2011

1. Buenos Dias
2. J’arrive Du Monde De Demain
3. Marseille   feat. KALASH L'AFRO, RPZ
4. V Pour Verites
5. Je Passe Le salut
6. Hors Game
7. Eleve Toi    feat. ERIAH
8. Au Milieu Du Chaos
9. Freestyle Du Maquis
10. A La Vibe & Mektoub
11. Nature Sauvage
12. Petit Soldat
13. Planquez Vous
14. Les Murs Se Resserrent   feat. PAPS, LE GONZ
15. Simple Constat     feat. MENA, OUTLAW, KALASH L'AFRO
16. Une Decennie D’un Siecle
17. Old School Dedicace
18. De L’opera A La Plaine 2   feat. LE SECTEUR
19. A L'ombre Des Jugements
20. Odyssee D’une Incomprise

    To juz szósty album tej zaangażowanej politycznie francuskiej (w zasadzie francusko-argentyńskiej) rapperki, tytuł brzmi 'Szkic Tom 2' - ale to po prostu followup do jej drugiego albumu w karierze, zatytułowanego po prostu 'L'Esquisse' - czyli Szkic. To tak naprawdę mikstejp, ale w większości z nowymi, pełnoprawnymi kawałkami, które mają być zajawką jej spodziewanego już od ponad roku, nowego albumu.
    Wiadomo, że mikstejpy rządzą się własnymi prawami, dlatego pewnie znajdziemy tu zatrzęsienie producentów, z czego większość zupełnie mi obca. No bo jest Damny, zajmujący się raczej trip hopem i rockiem, jest End2end (robi bity dla Le 3eme Oeil, Mokobe, Scred Connexion), są Niemcy Gee Futuristic, znany z muzyki dla Flera, ale i Matta Pokory, Bushido, czy Soprano oraz producent i rapper Shuko, który produkował też dla Amerykanów Outerspace, czy Doujah Raze, znany wszystkim Manu Chao, no i jest jeszcze Wealstarr, znany z płyt TLF, Rohff, Mac Tyer, Salif, Kool Shen i dziesiątek innych. Poza nimi to Cello, Riké, Cori, Greg K, Soulchildren (co za bit [9]!!), Nockpi, Tibo Lanza, Djimi Finger i Jr. Pole Prod. To w większości dość klasyczny, francuski rap, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić już dawno temu. Soczyste brzmienia, sprytnie poukładane smyki, złączone z innymi instrumentami - to wszystko kiwa głową i wpada w ucho. Większośc podkładów, biorąc pod uwagę mnogość producentów, jest bardzo spójna i nawet podobna, choćby klimatem, ale znajdą się tu kwiatki elektro - drum'n'bass w 'A La Vibe & Mektoub' (Damny), czy karaibskie rytmy w 'Nature Sauvage' (Manu Chao i bracia Amokrane). 
    Keny jest bardzo sprawną emce, można by sobie pomarzyć, żeby nasze rapperki operowały majkiem choć w połowie tak dobrze... Poza świetnym flow i techniką, Keny Arkana ma dużo do powiedzenia. Nie każdy musi się zgadzać z jej słowami, ale mówi ona, bądź co bądź, o rzeczach ważnych. To aktywna działaczka antyglobalistyczna, więc usłyszysz tu mnóstwo wersów, ganiących wszechobecne jednoczenie, strefę Schengen, jedną walutę i mnóstwo innych niedorzeczności. Zresztą, Arkana nie zajmuje się li tylko globalizacją, sprząta również na swoim lokalnym podwórku. Potrafi mówić z taką samą pasją o miłości, jak o durnych politykach, czy szczerości w muzyce hip hop. Towarzyszy jej tu garść rapperów, w większości lokalnych i mniej znanych, może poza Le Secteur i członkiem Berrety, Kalash L'Afro. Swoją drogą, Francuzi mają coś w sobie (może to język?), że ciężko tu znaleźć słabego rappera - nawet wśród jakiś lokalnych nołnejmów... Francuski rapper może być nieciekawy, ale nie słaby...
    Fajny wstęp do płyty, której na razie ciągle nie ma... W każdym razie, nie przypominam sobie słabego albumu od Keny - nawet jeśli jest to tylko 'Szkic'. To jedna z ciekawszych i mocno zaangażowanych rapperek i warto jej się przyjrzeć. Niezła płyta.

OCENA: 4+\6


niedziela, 29 grudnia 2013

100% PROOF - DRASTIC THA ONE

Hi Power 2009

1. True Fella (Intro)
2. Keep It Low
3. 100 Proof
4. Is What It Is    feat. SNOOP DOGG
5. Swagg by tha Bagg   feat. JOHN HOLIDAY, TAVIO
6. Throw It Up     feat. WOODY PENA
7. Drank in My Cup
8. No Love     feat. TAVIO
9. Same O.G.
10. Came 2 Play    feat. ROSCOE UMALI
11. Champion
12. Long Road   feat. ALLISON LANFORD
13. If I Die Tonight
14. Every Fear
15. Demon on My Shoulder
16. Wonder
17. Dear Mr.. Officer [*]

    Latynoska diaspora w Kalifornii jest spora, a duża część ludzi zajmujących się rapem, związana jest z wytwórnią Hi Power Entertainment. To pierwszy i jak dotąd jedyny album Drastica, i nie jest on żadnym z głównych graczy Hi Power, raczej młodym wilkiem (Dawg?), więc i promocja jest mniejsza - płyta poszła głównie dla hombres en las calles. Zresztą, Hi Power daje tylko dystrybucję, bo to przede wszystkim True Fella Records.
    Wkładając do odtwarzacza nową płytę jakiegoś latynoskiego, wydziaranego gangstera, zawsze mam pewne obawy - do której grupy zalicza się płyta. Może to być ostry, funkowy rap, pełen kul i trupów albo 'oldies', czyli rozlazły, latynowski romans, niebezpiecznie bliski naszemu disco polo. Na szczęście to ten pierwszy gatunek. Perkusje są dość typowe dla gatunku, rozpowszechnione przez Kid Frosta i podchwycone przez szefów Hi Power: Mr. Criminal i Mr. Capone-E. To takie łup-klask-łup-klask, a na tych perkusjach mamy krwisty funk latynoski, pełen pisków, brzdąkań i brzęczących basów. Zdarza się również coś do klubu, jak 'Came 2 play', przy którym dupa sama macha pośladami. Kawałek zrobiony według najsłuszniejszych kanonów klubowego hitu. Refreny często podkręcane są vocoderem w stylu Roger Zapp i gdybym usłyszał sam podkład, bez rappera i tak byłbym pewien, że to jakiś Latynos.
    Drastic wyróżnia się spośród rzeszy latynoraperów tym, że mówi po angielsku bardzo dobrze. Co więcej, nie wplata i nie łączy angielskiego i hiszpańskiego, tylko jedzie cały czas w jednym. Za to tematyka jest oklepana do bólu: porachunki gangsterskie na słonecznych ulicach Kalifornii, reprezentowanie swojego rejonu i kliki, gangstas need love too, a wszystko, co nie tak, to przez tego drinka w dłoni. Drastic nie jest złym tekściarzem, ani nie ma słabego flow, ale... jest dość przeciętny i wcale nie pomaga tu obecność Snoop Dogga, ani rzesza śpiewaków. Jest przeciętnie. Pomimo tej zwyczajności, na pierwszy plan, i muzycznie i lirycznie, wybija się kawałek zamykający płytę, 'Dear Mr.. Officer [*]' - przyznam, że poruszający.
    W sumie, płyta jest taka, jakich słyszałem już setki - ani słaba, ani wybitna. Ot, można posłuchać, znaleźć 'Dear Mr.. Officer' i 'Came 2 play', a nawet 'Drank in my cup'. Płyta ujdzie, nawet da się posłuchać od czasu do czasu. Spoko latino gangsta funk.

OCENA: 3\6


piątek, 27 grudnia 2013

SECOND PLACE IS THE FIRST LOOSER - PAPOOSE

Streetsweepers 2006

1. Intro (The Street Crown)
2. Gangsta Around Your Way 
3. Wake Up Everybody
4. Second Place Is The First Loser
5. Prisoners Of War
6. Where It Started At (NY) 
7. Interlude (Live At Hot97)
8. Air It Out
9. Stuntin'   feat. REMY MA 
10. Pop The Trunk   feat. YUNG YOC, CHAMILLIONAIRE  
11. Line 'Em Up 
12. Broken Language 2006    feat. VEIN 
13. The Hardest Out    feat. HELL RELL, REMY MA 
14. Monsters Ball    feat. THUG-A-CATION 
15. 15 Minute Freestyle (Live At Funkmaster Flex Show At Hot 97)
16. I'm From NY (Remix)    feat. MIKE BECK, MAINO, JAE MILLZ, REMY MA, PRINZ, TONY SUNSHINE
17. Watch How It Go Down (Remix)    feat. M.O.P., TERMANOLOGY
18. Interlude (Live At Hot97)
19. Can't Stop The Reign 2006 (Remix)   feat. BUSTA RHYMES, SHAQUILLE O'NEAL, REMY MA
20. Take Me As I Am (Remix)    feat. MARY J. BLIGE 
21. Sexy Back (Remix)    feat. JUSTIN TIMBERLAKE
22. Outro

    Papoose to koleś wypromowany przez Kool G Rap'a, później zaopiekował się nim DJ Kay Slay ze słynnego Hot 97 FM. Papoose w ciągu niecałych 8 lat zalał scenę mikstejpami - było ich  bodaj około 30 - 'Second Place Is The First Looser' to jego 16 taśma - przy czym nadmienię, że pierwszy mixtape wyszedł... dwa lata wcześniej! Niezwykle płodny artysta, który dzięki tym taśmom stał się bardzo rozpoznawalnym wolnostylowcem i podziemnym rapperem.
    Jak to na mikstejpach, dzieje się duzo różnych rzeczy. Są tu gościnne kawałki Paps'a z innych płyt, jak olśniewający 'Where it started at? z 'Hi Teknology 2' od Hi-Tek albo 'Sexy back' z płyty Justina Timberlake'a - i parę innych. Dlatego rozrzut producentów może rzeczywiście odurzyć: D.R. Period (na bicie z 'Broken Language' Smoothe Da Hustler), Webstar, E-Dubb (kawałek Papoose 'Gangsta Around your way' i świetny 'Monsters Ball' na motywie z Gwiezdnych Wojen), DJ Kay Slay ('Wake up everybody'), Emile (inna wersja traku z przedostatniej płyty Shaq'a oraz tytułowy kawałek mikstejpu), Kanye West ('Prisoners of war'), Hi Tek (wspomniany kawałek o NY), The Kickdrumz ('Pop the trunk' Jung Joc'a), Mannie Fresh (Stuntin), DJ Speedy ('Line'em up' Papoose'a), Amadeus, Develop ('U can't tell I'm from NY' Jae Millz'a), DJ Premier (remix 'Watch How It Go Down' od Termanology), Infinity (remix Mary J Blige) i Timbaland ('Sexy back' naturalnie). Oprócz tego mamy tu trochę wrzutów radiowych na czymkolwiek.
    To że Papoose jest cholernie zdolnym rapperem, przekonujemy sie podczas 11-minutowego freestyle'u, zatytułowanego przewrotnie '15 Minute Freestyle'. Ale poza wolnostylowymi umiejętnościami, Pap ma również coś do powiedzenia, głównie albo jako uliczny twardziel albo jako emce niszczący słabiznę. 'I dried myself off with a towel after I showered \ Came outside with the hammer, no doubt about it \ This nigga layed out, the people had him surrounded \ "Call a ambulance, I'm shot", that's what he shouted \ Niggas making my hood hot, they gon' get outed' - to próbka jego gangsterskich opowieści. Z drugiej strony są dość błyskotliwe wersy w stylu 'All I got is my word and my nuts; man, I got Brooklyn in my balls \ So you could see Bed-Stuy if you lookin' in my drawers \ Always talking about "you balling;" look, you want to ball? \ Word on the streets: niggas is ready to put you on the wall'. Jest to mikstejp, więc ilość gości nie może dziwić - zwłaszcza częste pojawianie się Remy Ma, narzeczonej - czy też już żony Pap'a, który poślubił ją w więzieniu (Remy siedzi, nie Pap). No i oczywiście jest cała reszta rapperów i wykonawców, na czyich płytach Pap się udzielał. Moje ulubione z tej taśmy, to 'Where it started at?' i 'Monsters Ball'.
    Bardzo fajna składanka dobrych i świetnych traków, freestyli i wstawek. W zasadzie wszystko tu jest hitem lub bangerem - o ile nie wychodzi to na to samo. Jeden z lepszych mikstejpów od Papoose i, co najważniejsze, zupełnie darmowy, do ściągnięcia z sieci. Fajnie :)

OCENA: 4+\6


środa, 25 grudnia 2013

WE GOTTA EAT - REDD EYEZZ

Rufflife 2003

1. Hustleman 
2. We Gotta Eat
3. Dappsta  
4. Baum Baum   feat. TOP DOLLA
5. Dance Like Gangstas    feat. BOMBSHELL
6. Put Yo' Sets Up (Remix)   feat. JUVENILE
7. Mama Used to Say   feat. BLACKJACK, DIAMOND
8. Bow Down
9. Flipped Up    feat. DOW JONEZ, UMP
10. Tell Me Who? 
11. U Ain't Seen Beef   feat. DIAMOND
12. We R the World    feat. GURU, PICCALO
13. Got Dem Draws   feat. HAITI BOYZ
14. I Got It (Club Beat) 
15. Haitian Friday 
16. We Still Real Niggaz    feat. AMAZING J.C., BLACK CHERRY, KNOCKA
17. Act of War    feat. BLACKJACK
18. N/A 1:08
19. Get That Money    feat. BOMBSHELL

    Redd Eyezz to członek składu Zoe Pound z Florydy, który nagrał swój solowy materiał - już drugi w dorobku po 'Eyezz Of The Storm'. Kolesia można znaleźć m.in. na płytach Juvenile, czy Pitbulla, ale nie jest to choćby trochę znany rapper - nie wiem, kto w Polsce o nim słyszał, nie wspominając o posiadaniu jego płyty.
    Redd Eyezz reprezentuje Miami i to wyraźnie słychać w jego muzyce. Dobiera sobie producentów, którzy na pewno będą wiedzieli, o co chodzi w nowoczesnej muzyce z południa. Dlatego podkłady robi tu Gorilla Tek, którego znamy z płyt Ludacrisa, Iiconz, Trick Daddy, 8Ball oraz innych bitmejkerów z Florydy, takich jak Tony Galvin, który oprócz ścisłej współpracy z Slip-N-Slide Records (wytwórnia Trick Daddy), robi też muzykę dla grup r&b (Shai, Hi-Five), Briss (znany z albumów 2Pac, Nappy Roots, Trina, a nawet Apathy) czy Spiderweb (Blac Haze, Trina) oraz sporo mniej znani producenci: E-Spect, Ozzie, Wikked z Zoe Pound, Ric-Keyz, Hotboi i MJ. Podkłady zatem są tu energiczne, przebojowe, mniej polegające na samplowaniu, bardziej na graniu większości na żywych instrumentach, bądź na dogrywaniu ich do całości. To taki Miami Bass Music, tylko 10 lat później.
    Redd Eyezz ma styl, który zdefiniowałbym gdzieś pomiędzy nowojorskimi wyjadaczami: Nine i Mr. Cheeks z Lost Boyz. Ma lekko zdarty głos, specyficzną manierę, przypominającą właśnie Nine, tyle, że rymuje bez takiej swady i pasji. To dość charakterystyczny rapper, choć nie powiem, żeby był poetą, bo całość kręci się wokół tematu 'who got that gangsta, gangsta shit?' i 'get that money'. Jak na rappera mało znanego, mogą dziwić występy takich osób, jak Guru, który dość średnio pasuje do tego bitu i jego umoralniający tekst średnio pasuje do całości albumu, Diamond D oraz Juvenile. Poza nimi występuje sporo lokalnych rapperów, często związanych z Zoe Pound. W związku z bliskością Florydy do Karaibów, sporo tu toastowania i wkrętów z tamtych rejonów. 
    To taka przebojowa, energetyczna płyta ze średniej półki. Nawet to jest niezłe, buja, cieszy różnorodność stylów, użytych na albumie, jednak in minus należy zaliczyć tematykę, dośĆ płytką i oklepaną. Ale jak ktoś lubi tego typu brzmienia, będzie raczej zadowolony. Spoko album.

OCENA: 4-\6


poniedziałek, 23 grudnia 2013

CARPAL TUNNEL SYNDROME - KID KOALA

Ninja Tune 2000

1. Strut Hear
2. Nerdball
3. Fender Bender
4. Drunk Trumpet
5. Roboshuffle
6. Barhopper 1
7. Music For Morning People
8. Naptime
9. A Night At The Nufonia
10. Temple Of Gloom
11. Scurvy
12. Like Irregular Chickens
13. Barhopper 2
14. Roll Credits

    Kid Koala to kanadyjski dj, turntablista i producent - jeden z najlepszych na świecie. 'Carpal Tunnel Syndrome' to jego pierwszy oficjalny, ale tak naprawdę drugi album, który ustawił twórcę na tej półce, którą zajmuje do dziś - w sumie jedną z najwyższych możliwych. Już samo wydanie albumu, w kartonie odręcznie rysowanym, z dołączonym komiksem o przygodzie DJa zmniejszonego i wsadzonego do pudełka płatków kukurydzianych, z których się wreszcie wydostaje i walczy o swoje.
    Nie znajdziesz tu rymów, tylko wędrówkę dja przez dźwięki, a wszystko nagrane przy pomocy trzech urządzeń: dwóch adapterów i miksera. Koala pozbierał płyty, które lubi i powyciągał z nich duszę, przetrawił w swoich trzewiach i wypuścił w postaci 38-minutowej uczty dźwiękowej. Mamy tu jazzowe feelingi, mamy tu naprawdę pijaną trąbkę w 'Drunk trumpet', Koala miesza Stevie Wondera z Kraftwerkiem, skreczuje na różnych abstrakcyjnych dialogach, które poskładane dość specyficznie, wywołują uśmiech. Przeskakujemy od jazzu w 'Drunk trumpet' do technologicznego 'Roboshuffle' jednym, krótkim skokiem, by zaraz 'Naptime' ułagodziło nas iście hawajską gitarką i rozkiwało nasze głowy murmurando z 'A Night At The Nufonia'.
    To pełne dowcipu i fantazji nagrania, zaskakujące brzmienia i rozwiązania. Koala pokazuje, jak wielka jest jego wyobraźnia, wyczucie rytmu i muzyki. Łączy jazzowe trąbki w gdakanie dzikiej kury, dialogi, pochodzące z różnych płyt układa w rozmowy zupełnie od czapy, ale wywołuje to uśmiech. Zadziwiająca, ambitna i pozytywna płyta, dla spragnionych prawdziwego hip hopu - wprawdzie bez wersów, ale za to szczerego.

OCENA: 5-\6


sobota, 21 grudnia 2013

THE GIFT - BIZZY BONE

AMC 2001

1. Schizophrenic    
2. Don't Be Dumb    
3. Whole Wide World    
4. Never Grow    
5. Muderah    
6. Before I Go 
7. Be Careful    
8. Fried Day    
9. Voices In The Head    
10. Still Thuggish Ruggish 
11. Don't Doubt Me    
12. Time Passing Us By    
13. Father
14. Jesus

    Kiedy zaczęło się źle dziać w Bone Thugs & Harmony, członkowie, choć skłóceni, zaczęli nagrywać płyty nie tylko solowe, ale i w parach, zapraszając się nawzajem na swoje albumy. Bizzy jednak pozostał z boku i w niejakim konflikcie nie tyle z zespołem, co z wytwórnią. Jego drugi album solowy wyszedł niejako w cieniu awantur z Ruthless Records i procesu sądowego o pieniądze i zerwanie kontraktu.
    W związku z zerwaniem kontaktów z Ruthless, DJ U-Neek przestał być nadwornym producentem grupy. Trzeba było radzić sobie inaczej i choć BTNH wyszkolili cały tłum producentów i rapperów, kopiujących ich styl, nie brzmi to już jednak tak samo. Drugi album Bizzy'ego wyprodukowali Darren Vega, Hoton, JT Thomas i Tony C - co najmniej ten ostatni znany jest szerzej na scenie. Muzyka jest melodyjna, spokojna, oparta na często żywych instrumentach, nie tylko gitarach, czy syntezatorach, ale i na skrzypcach i fletach. Bizzy łączy tu soul z operą i dodaje szczyptę popu - taka wybuchowa mieszanka, która czasem zwalnia nieznośnie, aby za moment wypieprzyć rakietą w kosmos. Zasadniczo, muzyka jest w większości dostosowana do radiowego grania  
    Bizzy, jak każdy z Bone Thugs'ów, ma ten unikalny dla nich styl, jednak jalże rozpoznawalny nawet wewnątrz grupy. Bizzy ma wysoki głos, którym moduluje, łącząc bardzo szybko wyrzucane wersy z zaśpiewami i refrenami, które złożone są z dwóch jego wokali. Potrafi zarymować delikatne, spokojne wersy, by natychmiast potem przejść do strzelania rymami jak karabin maszynowy. Nie dziwne, że jest tu tyle emocji, bo to chyba najbardziej osobisty z albumów Bizzy'ego, który ma ich na koncie niezliczone ilości w grupie, duetach i solo. Rapper opowiada tu o swoim dzieciństwie i wczesnym ojcostwie ('While my pops is all locked up in prison, I miss him \ With no child hood tales, I was a daddy at twelve \ Hell, I love my children all is well \ Oh yeah, sell a key for payments \ See my baby's need it daily \ Lay Lay I see you're shady, huh'), wierze, ale i oczywiście rozprawia się z sytuacją w BTNH ('Don't doubt me'), gada o swoim przywiązaniu do zielska ('Fried day' -  i zostawia nas z dwoma dość ciężkimi emocjonalnie kawałkami: 'Father' i 'Jesus'.   
    Album sprzedawał się nieźle przez 2 tygodnie - potem przestał, ale i tak poszło ok. 200 tysięcy kopii. Na pewno nie jest to najlepsza płyta Bizzy'ego, ale trafi się tu parę bardzo dobrych numerów: 'Schizophrenic', 'Don't be dumb', czy 'Still thuggish ruggish', przywołujący ducha starego, dobrego BTNH.

OCENA: 4-\6 


czwartek, 19 grudnia 2013

THE BIG BADASS - ANT BANKS

Dangerous Music 1994

1. The Big Badass    
2. 2 Kill A G      feat. SPICE 1, TOO $HORT
3. Streets Of Oakland    feat. BOOTS RILEY   
4. The Drunken Fool     feat. OTIS & SHUG
5. Parlayin'      feat. GOLDY
6. Clownin' Wit Da Crew    feat. THE DANGEROUS CREW   
7. Fuckin' Wit Banks      feat. TOO $HORT, GOLDY
8. Straight Hustlin' 
9. Pimp Style Gangstas  feat. BAD N FLUENZ 
10. The Loot      feat. TOO $HORT
11. Packin' A Gat    
12. Hard As Hell

    Wprawdzie Ant Banks należy do największych legend Zachodniego Wybrzeża, ale przecież to nie on spija całą śmietankę - mimo, że to on stoi za sukcesem takich rapperów, jak Spice 1, Too $hort, Dru Down, czy E-40 i wielu, wielu więcej. Banks ze swymi produkcjami stanowi kwintesencję WestCoast'owego funku i na swojej drugiej płycie udowadnia, że jest wybornym producentem. Zresztą, album przeszedł do kanonu zachodniego rapu.
    Ant Banks jest, jak już rzekłem, producentem, więc sam zrobił sobie płytę, w końcu stać go na to. Dzięki temu, że miał dystrybucje podpisaną z mejdżorsem Jive, stać go było również na zatrudnienie całej plejady funkowych muzyków studyjnych. Mamy tu więc klawisze wszelkiego rodzaju, basy, gitary, saksofon - wszystko, co prawdziwemu producentowi potrzeba. Poza żywym graniem, mamy tu również sample z kawałków Bootsy Collins'a i Parliament, czy Isaac Hayes'a. Basy brzęczą, gitarki grają, syntezatory piszczą - g-funk pełną gębą, taki czerpiący z tradycji Collins'a i Clinton'a. Dzięki muzykom nie są to podkłady oparte li tylko na jednostajnym samplu, ale tu ciągle coś się zmienia, linia melodyczna zostaje, ale producent i muzycy wciąż coś tu poprawiają i ulepszają i nie jest niczym dziwnym solówka na jakimś instrumencie w środku kawałka. 
    Lirycznie dominują tu goście, bo choć Banks potrafi ogarnąć mikrofon, jest on przede wszystkim producentem. Sam Ant ma wysoki głos i dość typowy flow i teksty i, nie oszukujmy się, rapperem jest poprawnym, acz przeciętnym. Kolorytu zdecydowanie dodają tu goście: zarówno gwiazdy gansgta rapu, jak Spice 1 i Goldy, mega pimp Too $hort, ale są tu również Boots Riley z kontrowersyjnej grupy The Coup, The Dangerous Crew, zrzeszająca wszystkich tu obecnych i jeszcze paru innych rapperów i muzyków, ale mamy tu również początkowe nagrania Bad N Fluenz w osobach Ant Dog i Rappin Ron, których Ant Banks bardzo w tamtym czasie promował. W jednym z kawałków wystąpił funkowy duet Otis & Riley. Tematyka? Typowa dla płyt gangsta ze Złotej Ery i Kalifornii: chodzenie z gnatem po ulicy (I'm a motherfucking pimp with a street full of prostitutes \ (And if a nigga talking shit) Well I'm a gangsta so I gots to shoot), haslowanie głupich czarnuchów, hajs musi się zgadzać, moje dziwki są moje (Now bitches love an old school nigga like me \ Cause I got the pimp G-A-M-E \ Some niggas get jealous but they way too soft \ I had the whole house rock like the Haywood fall) i relaks, najlepiej na bbq z tanim piwem z tyłu domku. Dostaje się również po nosie jednemu z lokalnych rapperów, Pooh-Man'owi, za bycie studio gangsta. Jeśli liczysz na jakieś filozofie i przemyślenia, głębsze wnioski, nigga pliz. Nie znajdziesz tu nic, ponad gangsterskie przechwałki i opowieści z dzielni.
    Muzycznie, album stoi na wysokim poziomie i Ant Banks udowadnia bez wątpliwości, że jest świetnym producentem. Werbalnie zaś jest agresywnie, co można zamknąć w jednym, podsumowującym całość zdaniu 'I'm a gangsta nigga and I'm ready to shoot ya if you step to me'. Płyta dla fanów gangsta rapu, kalifornijskiego brzmienia. Obiektywnie (i w sumie subiektywnie również) jest całkiem niezła, abstrahując od faktu, czy ktoś trawi historyjki o gnatach i mordowaniu.

OCENA: 4\6


wtorek, 17 grudnia 2013

GHETTO STREET FUNK - PARENTAL ADVISORY

MCA 1993

1. Strictly Butcher
2. Da Boom
3. Lifeline [Remix No.1]
4. Bullshit (Interlude)
5. Maniac
6. BB
7. Sex in da Morning
8. Ghetto Break (Interlude)
9. Ghetto Head Hunta
10. Let Loose the Lingo
11. Manifest
12. Milk
13. Reyes Not Fall
14. Da End

    Mello, K.P. i Big Reese to trójka związana z organizacją Dungeon Family - tą samą, gdzie prym wiodą Outkast i Goodie Mob. To ich pierwszy album, nagrany jeszcze pod pełną nazwą, bo przypomnę, że dwa kolejne krążki wyszły jak P.A., jednak to nadal ta sama grupa. Płyta wychodzi przecież wcześniej niż wspomniani Outkast i Goodie Mob i choć odnosi mniejszy sukces, udaje jej się podbić serca fanów w Atlancie i okolicy, a także zwraca uwagę na wymienione grupy.
    Parental Advisory to część Dungeon Family, zatem nie zdziwi nikogo fakt, że znaczna większość płyty wyprodukowana jest przez trio Organized Noize, a tylko 'BB' zrobił legendarny producent z Miami, DJ Toomp, natomiast chłopcy sami zrobili jeden z interludów, więc nie ma o czym wspominać. Za skrecze na płycie odpowiada K-Axe aka K.P. Muzyka na albumie to nie jest g-funk, ale nie można pominąć typowego dla tego gatunku muzyki brzmienia: tłustych basów, ciężkich perkusji, brzęczały i cała masa sampli nie tylko z kawałków z lat '70, ale nawet i z takich niedawnych hitów, jak Soul II Soul. Jest to jedna z pierwszych produkcji ON, więc na razie nie ma tego unikalnego brzmienia, jakie wykształciło się w trakcie kolejnych lat - teraz mamy dość typowe bity dla Złotej Ery i nie ma tu nic nowatorskiego, co możemy usłyszeć na późniejszych płytach Outkast, Dungeon Family, a nawet u TLC, czy En Vogue. Póki co, to dość typowy 'funk z ulic getta', agresywny i ciężki.
    Podobnie jak z muzyką, rzecz się ma z rapperami. Nie mają jeszcze tyle finezji i patentów, co choćby na kolejnym, genialnym krążku 'Straight No Chase'. Już nie są źli, jeszcze nie na tyle oryginalni, żeby ich poznać zawsze i wszędzie. Robi wrażenie 'Ghetto Head Hunta', zdarzają się niezłe wejścia - w większości emce opowiadają swoim naprawdę dobrym flow o ciężkim życiu, czasem o przyjemnościach ('Sex in da morning' - sprytny followup do kawałka Ice T 'Six in da morning'). Opowiadają o tym z perspektywy raczej obserwatora, niż gangstera ('I never was a hoodlum but I must admit I knew em' \ Forget where I came from, I know I'm always stankin'), więc teksty nabierają przez szczere postawienie sprawy autentyczności. Rapperzy nie silą się na bycie studio gangstas, tylko piszą swoisty raport z getta - choć nie ukrywają, że grzeczni nigdy nie byli ('Teachers callin' mom cause they couldn't deal with me \ And my behavior, even the next door neighbor gave up'). Nie ma gości, są tylko P.A. w całkiem dobrej formie.
    Już na pierwszym albumie grupa dała się poznać z dobrej strony - następne płyty są jeszcze lepsze. 'Ghetto Street Funk' to porcja mocnego rapu z porządną, choć dość typową muzyką i niezłymi tekstami, rapowanymi przez dobrych emce. Naprawdę, to płyta, która spodoba się na pewno wszystkim fanom Złotej Ery. Nie jest to klasyk, ale bardzo dobra pozycja, która niewiele straciła po dziś dzień.

OCENA: 4+\6


niedziela, 15 grudnia 2013

JODIDO PROTAGONISTA - RANDEEE AKOZTA

Pille 2005

1. Intro
2. Jodido Protagonista (El Himno)
3. Inmensos
4. Victimas
5. Por Que Despues No Puedo   feat. EL ALDEANO
6. Mi NaciÓn    feat. MAGESH
7. Y Si Muero Mañana (Spoken Word)
8. Mi Ventana
9. Un Minuto De Silencio
10. Dedico Uno
11. Las....
12. Bajo PresiÓn    feat. EL CHACAL, EL PELON
13. Afectos y Respetos
14. Outro    feat. CESAR RANSE MENENDEZ 

    Randy Acosta uważany jest za jednego z najważniejszych rapperów na kubańskiej scenie rap. Członek składu Los Paisanos, wydaje również płyty solowe. Ta jest bodaj jego solowym debiutem, ciężko się zorientować nieco, bo kubański rap to sprawa raczej podziemna, niż oficjalna, więc czasem nie można dojść, jak to jest.
    Płyta 'Jodido Protagonista' taka właśnie jest - to kwintesencja kubańskiej sceny. Podziemne, hardkorowe brzmienie, oparte o klasyczne, nowojorskie perkusje z mnogością sampli wziętej głównie z muzyki lokalnej. Dlatego wiele tu gitarek, rzewnych melodyjek i skocznych brzdąkań, choć nie brak również kawałków muzyki poważnej. Taki hardkor rap mógłby się w sumie znaleźć na płycie z jakiegokolwiek kraju, bo to nie jest nic skomplikowanego. Wzór jest następujący: bum-klap-bumbum-klap, oszczędny bas, sampel zwinięty w kółeczko. Większość wykonał dla siebie sam rapper, ale część wyszła również spod rąk takich kubańskich producentów, jak Pablo Herrera, Papa Humbertico i 26Musa. Coś dla fanów podziemnego rapu.
    Styl rymowania Randy'ego jest równie podziemny, jak całe brzmienie albumu. Flow jest równy, nieco beznamiętny, ale z drugiej strony niosący ogromny ładunek emocji. Jak to możliwe? Zestawienie takiego wyjałowionego flow z bardzo emocjonalnymi tekstami robi bowiem spore wrażenie i pogłębia szok. Bo Randy ma niezwykle mądre teksty, opowiadające o życiu na ulicach, nie tylko Kuby, ale i gdziekolwiek indziej. To swoisty krzyk protestu przeciwko biedzie i przemocy, nieco nostalgiczny, ale pełen złości. Sporo jest wycieczek osobistych, czasem posuniętych wręcz do ekshibicjonizmu, opowiada o swoim bólu i cierpieniu. Bodaj najlepszym kawałkiem tu jest 'Mi nacion' ze świetnym wejściem Magesha - zresztą podobno jest to również ulubiony trak samego autora. Poza Mageshem mamy tu również gościnne występy lokalnych emce, Szakala (El Chacal) i El Pelon, a także innego gwiazdora kubańskiej sceny, El Aldeano.  
    Motto Randy'ego to 'wszystko, co jest pod ziemią, to hip hop i serce'. I widać tu doskonale na tym albumie: prosta muzyka, która nie ma przyćmiewać przekazu, ale stanowić dla niego tło. Już sam tytuł płyty, 'Pierdolony Bohater', niesie sobą ładunek emocjonalny, tak jak całość. Warto zakręcić się wokół tej płyty i posłuchać krzyku wściekłości z głębin ulic Hawany. Wprawdzie Randy mieszka teraz w Finlandii, ale cały czas ma kontakt ze sceną i jest aktywny.

OCENA: 4\6 


piątek, 13 grudnia 2013

UTSKRIVNA - ADVANCED PATROL

Playground 2003

1. Utskrivna
2. Vi E Dom
3. Desperados
4. Estupidos
5. Ordupp!   feat. FERNANDITO
6. Jag vill ha 6
7. Operation: Sverige   feat. ISON & FILLE
8. Asiktsfrihet
9. Smunken
10. Jag far spel
11. Grov Bov Live
12. Jag finns här med er nu  feat. P.HOLLYWOOD CASTELO 
13. Min musik
14. Rytmer fran hemtrakten
15. Papisnack  feat. P.HOLLYWOOD CASTELO
16. Utblandad   feat. P.HOLLYWOOD CASTELO
17. Dialogen

    'Utskrivna' to debiutancki album grupy Advanced Patrol, która dziś dorobiła się statusu gwiazdy w Szwecji. Gonza Blatteskanska (Gonza Szwedzki Czarnuch - lol), Juan Havana, Roc'a Sot i DJ Lucutz zapewnili sobie szacunek sceny szwedzkiej i rozpoznawalność w całej Skandynawii, bo ten album trafił i tamtejsze stacje muzyczne często grały kawałki Advanced Patrol.
    Znakomitą większość płyty wyprodukował DJ Masse - młodszy z braci Salazarów, który zapewnia podkłady na sporą część szwedzkich płyt. Przez to właśnie album ma aż tak wielki procent latynoskich klimatów, które w zasadzie tu dominują. Swoje dorzuca Juan Havana, jeden z członków zespołu. Pozostałe podkłady zrobili Janniz, Moe (część grupy Spotrunnaz, który na swoim koncie ma współpracę np. z Tha Alkaholiks), Salla z Latin Kings i Sekken Thautz z grupy Fjärde Världen. To taki nieco elektroniczny funk, oparty o klasyczne brzmienia, ze wspomnianymi akcentami latynoskimi. Producenci używają nawet miłych dla ucha pętli fletu, co nie zdarza się za często. Słucha się tego dobrze, choć nie ma tu nic szokująco dobrego. Kilka podkładów nadaje się spokojnie do klubu ('Desperados'), trochę z nich jest wolnych i nostalgicznych ('Papisnack', czy 'Jag finns här med er nu'), ale większość buja właściwie.
    Rapperzy wydają się być (to znaczy na pewno są) obywatelami świata. Nie sprawia im zupełnie różnicy, jakim kodem językowym się posługują i potrafią przechodzić płynnie między szwedzkim, angielskim i hiszpańskim. Celują w opowiastkach, że tak powiem, rozrywkowych, bo przecież przez palce trzeba brać ich opowieści o zamknięciu w psychiatryku, o byciu terrorystami w tak spokojnym kraju, jak Szwecja ('Operation: Sverige'), a nawet znalazł się tu trak poświęcony zmarłemu koledze z zespołu ('Jag finns här med er nu'). Reszta kawałków poświęcona jest dobrej zabawie i szeroko pojętej muzyce - od tego, że nią żyją, po nieco bitewnych wersów. Przeciętnemu polskiemu fanowi rapu goście nic nie powiedzą, ale Ison & Fille są bardzo w Szwecji znani, mają 9 albumów na koncie, a Ison był przecież w jury szwedzkiej wersji X Factor. Natomiast P.Hollywwod Castelo to śpiewający członek grupy Prominent, który ma głęboki, przejmujący głos i wkomponowuje się świetnie w piosenki.
    W Szwecji album odebrano doskonale, w krajach skandynawskich z pewna rezerwą, ale nadal nieźle. U nas pewną barierę stanowi język szwedzki, bo jednak ten angielski, a nawet hiszpański nie jest tak częsty w tych kawałkach. Kto zna szwedzki, nie będzie zawiedziony, bo chłopaki mają dowcip i polot, a co ważniejsze, również skillsy na majku. Nieco gorzej jest z muzyką, ale też nie ma na co za bardzo narzekać. Całkiem porządny kawał szwedzkiego rapu.

OCENA: 4\6


środa, 11 grudnia 2013

ESTO VA EN SERIO - SFDK

SFDK 1996

1. La Llegada
2. La verdad es mi pecado
3. Mientras la Justicia duerme
4. Tu mundo y el Mío
5. Suenos
6. Pequenos grandes Errores
7. Generación basura
8. Abandonando el camino
9. Mientras más subas, más dura será la caida
10. No pueden
11. Como la espuma
12. Ahí lo lleva
13. Lo nuestro rompe
14. Nos vemos
   
    Kto w Hiszpanii nie wie, kim są SFDK? Legendarni prekursorzy rapu z Sewilli wydali tyle albumów - począwszy od kaset, wyprodukowali i wypromowali tyle gwiazd hiszpańskiego rapu, że naprawdę ciężko zliczyć. Accion Sanchez i Zatu zaczynali na początku lat '90, wydając kasety, nagrywane własnym sumptem. 'Esto Va En Serio' to ich trzecia taśma (kurde, kto pamięta rap na kasetach???), już niedługo obaj wespną się na szczyty...
    Wiadomo, jak to brzmi hardkor rap na kasetach w krajach, kiedy zaczyna dopiero wychodzić z powijaków... Ostre bity, funkowe sample, totalny hałas i chaos rządzą na taśmie, przypomina to nieco produkcje Bomb Squad, odpowiedzialnych za płyty Public Enemy - ale te z przełomu lat '80 i '90. Łatwo się można zorientować, że album spóźniony jest o dobre 5 lat, ale to nie szkodzi. Kaseta, sprzedawana z ręki do ręki poszła w liczbie ponad 800 sztuk, co zaowocowało koncertami i założeniem pierwszej w Hiszpanii wytwórni hip hopowej. Muzyka jest, owszem, surowa, ale słychać, że Sanchez ma pojęcie, nie kopiuje bezmyślnie podkładów, tylko wyciąga własne sample i robi coś swojego. Od czegoś trzeba zacząć, tak?
    Przypuszczam, że do sukcesu bardziej zbliżył wówczas grupę Zatu. Ma charakterystyczny, agresywny flow i mocno zdarty głos i radził sobie te 20 lat temu całkiem nieźle z mikrofonem. Do tego porusza tematykę społeczną i polityczną (Generacja śmierci, Porzucając drogę, Pomimo, że sprawiedliwość śpi), nie stroniąc również od typowego dla rapu bragga i rymów bitewnych. W tamtych czasach instytucja gości nie była rozpowszechniona, więc Zatu musiał radzić sobie sam, ale płyta wcale na tym nie traci.
    Ok, to album, który wychodzi poza ramy czasowe, czy raczej się w nich nie mieści, bo jest nieco przestarzały, ale to on m.in. utorował drogę do sukcesu nie tylko samego SFDK, ale i całego rapu hiszpańskiego. Wydobył go z podziemia i przedstawił Hiszpanom. Warto sobie sprawdzić tę taśmę i porównać z naszymi krajowymi dokonaniami z 1996 (Liroy, Slums Attack, 3H, Kaliber 44, NAS, Karramba). Podobne?

OCENA: 3\6


poniedziałek, 9 grudnia 2013

THE PENULTIMATE SACRIFICE - KILLA INSTINCT

Move 1996

1. Now The Boy Dies
2. No More Need For Whispering   feat. GUNSHOT, TONES OF TWICE
3. Devil Killa
4. Now The Boy Dies (Instrumental)
5. No More Need For Whispering (Instrumental)
6. Devil Killa (Instrumental)

    Killa Instinct to w zasadzie legenda sceny brytyjskiej, działająca po dziś dzień od późnych lat '80. Zaczynali jako Total Fiasco, potem Onslaught, aby wreszcie zostać przy nowej nazwie. Bandog, Snypa i DJ Geta rozpoczęli wydawanie płyt od kilku epek - ta jest trzecią w ich dorobku, dopiero później weszły albumy długogrające. Snypa przed samym nagraniem opuścił zespół i nie uczestniczył w nagrywaniu epki.
    Zasadniczo mamy tu trzy kawałki, do których dołożono po prostu instrumentale. Grupa sama sobie robi muzykę, większy udział w produkcjach ma zapewne Geta, ale i Bandog dorzuca tu swoje trzy grosze. Za to w kwestii skreczy, obecnych w każdym kawałku, sam DJ Geta jest tylko w 'Devil Killa' - resztę zabezpiecza szkocki dejot z II Tone Committee, Krash Slaughta. Już po tytułach można się zorientować, co to za rodzaj muzyki: ostry hardkor, atakujący uszy agresywnymi perkusjami, ciężkimi, funkowynmi samplami i wspomnianymi skreczami, które ucinają głowę przy samej dupie. To chaos, hałas i zamieszanie, ociekające do tego krwią. Ostro.
    Sam Bandog również nie jest delikatniutkim paniczem we fioletowych rurkach. Teksty i flow są dokładnie takie same, jak muzyka: agresywne, szalone i pełne przemocy. Bandog rymuje o morderstwach z zimną krwią, ucinaniu głów i innych krwistych rzeczach rodem z piekła. Wspomagająca Killa Instinct legendarna grupa Gunshot oraz Tones Of Twice dostosowują się do klimatu wszechogarniającej paranoi i nie odstają od morderczych gospodarzy.
    To płyta dla fanów mocnego hardkoru i horrorkoru, wściekłych bitów, skreczy i wersów. Dobrze, że epka jest krótka, bo nie ma tu miejsca na oddech, słuchacz atakowany jest lawiną dźwięków i potępieńczych rymów. Całkiem niezłe :)

OCENA: 4\6 


sobota, 7 grudnia 2013

WAVE TWISTERS - DJ Q-BERT

Galactic Butt Hair 1998

1. Turntable TV (Re-Vizion)
2. A Word From Fresh Breath Mouthwash
3. Enter The Wave Twisters
4. Inner Space Dental Commander
5. Redworm
6. Cosmic Assassins
7. Destination: Quasar 16.33.45.78
8. Paranoia
9. Invasion Of The Octopus People
10. Electric Eye Beam Abduction
11. Razorblade Alcohol Slide
12. Sneak Attack
Grandpa Wears Fat Laces
13. Movement 1: Quadraphonic Element Download
14. Movement 2: 6 Fingered Fury
15. Movement 3: Inside-Out Body Warp
16. Turntable TV (Blueprint)
17. Aphrodisiskratch

    'Wave Twisters' to nie jest zwyczajna płyta. To ścieżka dźwiękowa do turntablistycznego animowanego musicalu, o którego oprawę muzyczną zadbał DJ Q-Bert, pochodzący z Filipin drapacz płyt, zwany Jimmy Hendrix'em talerzy.
    Założenie jest takie, że brygada bohaterów ma za zadanie uratować prawdziwy hip hop i jego cztery elementy, przejęte przez złego Lorda Ook. Zatem cała płyta jest opowieścią o walce tytanów ze złym lordem, specyficzną, kosmiczną odyseją. Nie oczekujcie kawałków z refrenami, do których można pokiwać głową. Ba, tu w ogóle nie ma słów - no, poza tymi wskreczowanymi przez Q-Berta. To 45 minut nieustannego drapania, popisów turntablistycznych, cytatów ze starych filmów sci-fi, breakbeatów i Bóg wie, czego jeszcze. Nie jest to więc normalna płyta w takim sensie, jak rozumie to większość konsumentów. To album turntablistyczny, gdzie podstawową rolę odgrywają skrecze i w sumie to one są tu na mniejscu pierwszym, drugim i dziesiątym, bo nawet muzyka (jeśli można to tak nazwać) robiona jest na adapterach. Dzięki śledzeniu tytułów i wdrapanych tekstów, możemy mniej więcej śledzić akcję odbijania hip hopu z rąk tandetnego lorda. Zwłaszcza sceny walki są oddane niezwykle sugestywnie, bo skrecze urywają łeb, ale w zasadzie cała fabuła jest dość jasna. Podróż w kosmos do lorda, spotkanie z Czerwonym Robalem, napad kosmicznych zabójców, paranoja, podstępny atak i odbicie rapu w trzech ruchach.
    Oczywiście, jeśli ktoś woli pojedyncze piosenki i lubi śpiewać refreny, to nie ma tu czego szukać, to album stricte dla fanów patefonów. Przyznać trzeba, że sporo tu świetnych pomysłów i genialnego drapania - wszak Q-Bert był mistrzem świata DMC! Polecam każdemu fanowi prawdziwego hip hopu.

OCENA: 4+\6 


czwartek, 5 grudnia 2013

THE GUNSLINGER III (FOR A FEW DOLLARS MORE) - B-REAL

Westcoast Madness 2007

1. Ride
2. Trust No Man    feat. SICK JACKEN, CYNIC 
3. Death Wish 2   
4. Motivation 
5. 4 The Love Of The Game 
6. Calor
7. Hustle Hard 
8. Venenoso     feat. WILLIE MALO, VIVIANA 
9. Just Money    feat. WILLIE MALO 
10. FIst Full Of Dollars (Remix) 
11. Sky's The Limit
12. Bounce With Us 
13. Thug Life 
14. U Can't See  
15. So Much Time    feat. YOUNG DEE, TRACE MIDAS

    B-Real ze słynnego Cypress Hill wydaje na solo swoje mikstejpy, które jednak zawierają nowe traki, dlatego mają wartość dla fanów znaczną. To trzecia część Gunslingera, która to trylogia przygotowała fanów na solową płytę frontmana Cypressów.
    Większość podkładów, jak to na mikstejpach, zawinięta jest z instrumentali, obecnych na przeróżnych płytach. Tylko trzy kawałki wyszły spod ręki samego B-Real'a we współpracy z Jay Turnerem, znanym z płyt CH, ale i z albumów Apathy, Kottonmouth Kings, czy Funkdoobiest. Całością zajął się Tony Touch, który zmiksował materiał w jedną całość i opatrzył swoimi gospodarskimi okrzykami. Kawałki przetykane są cytatami z najsłynniejszych i kultowych filmów gangsterskich. Owszem, Tony wkurwia wrzaskami, ale to przecież mikstejp, DJ musi się wyszaleć, tak? To zresztą niecałe 50 minut, na które składają się trzy nowe traki, jeden remiks i reszta spontanicznych kawałków.
    Co nowego można powiedzieć o B-Realu? Każdy zna jego nosowy wokal, którym opowiada o różnych ulicznych historiach, haslingu i dilowaniu - rzeczach o których niewątpliwie ma obecnie mgliste pojęcie, bo styczność z ulicą skończyła mu się jakieś 20 lat temu, po szalonym sukcesie pierwszej płyty Cypress Hill. Były osoby, które zastanawiały się, czy w ogóle B-Real wiedział o wypuszczeniu tego mikstejpa, ale wydaje mi się, że to wszystko zrobione jest z premedytacją, mającą zbliżyć rappera do ulicy. Taki hardkorowy bałagan, ale wydaje się być on zaplanowany i celowy.
    No cóż, ciężko posądzić B-Reala o brak kasy. Raczej o odbudowanie swojej ulicznej reputacji. Co ten mikstejp mógłby wnosić, poza zyskiem szacunku na ulicy? Przecież i tak Cypress Hill ma duży szacun wszędzie, więc po co to? Nie powiem, żeby Tony Touch specjalnie się sprawił. Taka zapchajdziura dla fanów.

OCENA: 3+\6


wtorek, 3 grudnia 2013

MT3 - MASSIVE TÖNE

Kopfnicker 2002

Kopfnicker 2002

1. Cruisen    
2. Im Club    
3. Deutschrap 
4. Stress    
5. Traumreise 
6. Wer?    
7. Deutschland, Deutschland    
8. Heisshunger (Creve La Faim)   feat. FREEMAN, KARIM LE ROI   
9. False One?       feat. THIRSTIN HOWL III
10. Mach Mal Lauter    
11. Hitsingle 
12. Im Club - P.F. Cuttin Mix 
13. Laller - DJ Desue Remix
14. Geld Oder Liebe

    Schowi, DJ 5ter Ton i Ju to już bez mała legendarny skład na niemieckiej scenie. Płyta, którą chciałem dziś przedstawić, to ich największy hit, którym zdobyli rynki muzyczne, nie tylko niemieckie, ale i europejskie. Trzeci album składu to jeden wielki hit, produkowany również przez Amerykanów, z ich gościnnymi udziałami. I nie tylko. 
    No popatrzmy tylko na listę producentów. To, że są Ju i DJ 5ter Ton, to oczywiste i wcale nie dziwi. ale poza nimi sporą robotę zrobił tu PF Cuttin z legendarnego duetu Blahzay Blahzay, jest również Yvan ze szwajcarskiej gwiazdy Double Pact - same klasyki gatunku. Dlatego pewnie mamy tu energiczne traki - hymny, klubowe bangery i miażdżące swą siłą kawałki. Są sample, skrecze, czyli wszystko, czego potrzeba, choć każdy kawałek jest zrobiony z duchem czasu i nie zamula. I za każdym razem dostajemy wpadający w ucho refren, nawet, jeśli jest on po niemiecku, to kawałki skonstruowane są tak, że chce Ci się nucić, a nawet szprechać te wersy. Te piosenki to potencjalne przeboje, czego niemieccy hip hopowi puryści nie mogli MT darować, bo po klasycznych płytach, przyszedł czas na atak list przebojów. W końcu 'Cruisen' długo nie schodziło z list przebojów i rotacji w muzycznych telewizjach. 
    Krytyka niemieckich fanów 'prawdziwego' rapu dotknęła również samych emce. Nie dlatego, że są słabi - na poprzednich albumach udowodnili swoją wartość. Tu raczej chodzi o przekaz, który stał się lekko pod publiczkę. Ale tak naprawdę chodziło o 'Cruisin', kosmiczny hit do klubu o jeździe samochodem. Poza nim było tu parę klubowych hitów, które niekoniecznie przypadły do gustu starym fanom, ale za to zdobyły całą rzeszę kolejnych. Ale jeśli zagłębimy się w album, zobaczymy, że Schowi i Ju nie mówią tylko o pustych potańcówkach, ale i poruszają wiele ważnych tematów, jak problem nazizmu i nacjonalizmu w Niemczech, spedalenie rapu w rzeszy i kilka kawałków z bragga. Świetne wrażenie robi gościnny występ Thirstin Howl oraz Freemana z I AM, no i oczywiście wkład w płytę PF Cuttin. Wcale nie jest źle, jak chcą niektórzy...
    Szczerze mówiąc, trochę rozumiem narzekania, ale z drugiej strony to jest naprawdę przebojowa i w gruncie rzeczy zajebista płyta. I sami emce, i goście, i produkcja - wszystko jest mocne, szybkie i energiczne, bez jebania się przez bibułkę. Jak dla mnie, to jedna z lepszych płyt w Niemczech w ogóle, nie tylko w 2002. Bardzo ją lubię i znam bez mała na pamięć.

OCENA: 5\6 


niedziela, 1 grudnia 2013

A WORD TO THE WISE - DJ MITSU THE BEATS

Planetgroove 2009

1. Intro
2. A Word to the Wise feat. GRAP LUVA
3. Ridin' Around feat. KEV BROWN, CY YOUNG
4. Big Supply feat. LMNO
5. Playin' Wit Crime  feat. MASPYKE
6. Promise in Love feat. JOSE JAMES
7. Night in Vienna
8. The Way feat. COLONEL RED
9. Hard Candy   feat. MATHEMATIK, SAUKRATES
10. The Game Changer   feat. WILDCHILD, GEORGIA ANN MULDROW
11. Free Your Mind   feat. BLACK SPADE
12. Tokyo Girls   feat. MASPYKE
13. Get'em Up   feat. ELZHI
14. Dim Skyline
15. Impulse feat. MATHEMATIK
16. Re-Estimate
17. Ex Lovers feat. DYNAMIC DUO
18. Playin' Again   feat. IVANA SANTILL

    W Japonii jest sporo utalentowanych producentów. Jednym z nich jest właśnie DJ Mitsu The Beats, który już od ponad 10 lat działa na scenie. W związku z tym, że nie rymuje, tylko robi bity, miał szansę wypłynąć na cały świat - mamy przed sobą jego trzecią płytę długogrającą, płytę producencką, na której Mitsu zgromadził zdolne postaci z różnych stron świata.
    Mitsu jest mistrzem, jeśli chodzi o soulowe, korzenne podkłady. Soulowe nie należy rozumieć, że jest to r&b albo jakieś rozlazłe gnioty! Wręcz przeciwnie, Mitsu czerpie całymi garściami z muzyki soul, ale także z jazzu i funku, wybierając sample, które ani nie są zwyczajne, ani nie są zwyczajnie przycięte. Choć ciekawe jest to, ze kiedy wchodzą skrecze (tylko przy LMNO), okazuje się, że robił je LD, a nie sam producent, mimo, że jest DJem. Mamy tu więc perkusje, brzmiące na żywe, instrumenty, takie jak trąbki i klawisze, a nawet flet, wszystko grane przez uznanych muzyków, takich jak nowozelandzki klawiszowiec Mark De Clive-Lowe, czy japoński trębacz Takuya Kuroda. Owszem, to świetna muzyka, pełna duszy i ciepła, znacznie wykraczająca poza szufladkę z napisem hip hop, zwłaszcza w ostatnich latach. Ta muzyka to odtrutka na pseudorapowy syf w mediach. Robota geniusza.
    Sukcesem dobrej płyty, oprócz samej muzyki, jest dobór wokalistów, bo ci mogą albo wynieść album na wyżyny albo go pogrzebać żywcem. Gdyby Mitsu dobrał sobie kiepskich wokalistów, cały jego wysiłek byłby nie dostrzeżony. Na szczęście tak nie jest. Mamy tu mieszankę ludzi z kilku krajów, który znakomicie wpasowali się w klimat albumu. Ze Stanów dostajemy śmietankę podziemnego rapu głównie z Zachodniego Wybrzeża i traki takich ludzi jak LMNO, Maspyke, żony Declaime'a - Georgii Ann Muldrow i Wildchilda, czy Kev Brown to majstersztyk. Absolutnie gorzej nie wypadają kanadyjscy rapperzy - Mathematik, Saukrates, ani soulowa wokalistka Ivana Santill. Kolorytu dodaje występ brytyjskiego funkowca, Colonel Red'a, a na deser otrzymujemy koreański zespół Dynamic Duo. Jest różnorodnie, ciekawie i to wszystko ma duszę.
    Jak już wspomniałem, traktuję ten krążek jako antidotum na tandetę. Wspaniała, prawdziwa płyta producencka, z pięknymi bitami i dobrym słowem. Czego można chcieć więcej? Może tyle, żeby płyt Mitsu nie trzeba było ściągać z zagranicy za grubą kasę. Ja ze swej strony polecam ten krążek gorąco, bo jest tu czego słuchać!

OCNENA: 5+\6