RAP AROUND THE WORLD

Ta strona poświęcona jest rapowi z całego świata. W hip hopie siedzę ponad 25 lat, zbieram płyty i nie ściągam ich z netu - chyba, że są to nielegale. Moja kolekcja płyt sięga ponad 15.000 sztuk - muszę chyba kupić większe mieszkanie, aby jeden pokój przeznaczyć TYLKO na płyty CD :) Nie spodziewaj się linków z downloadem - na pewno gdzieś sobie daną płytę znajdziesz - nie tu. I nie spodziewaj się też wielu nowości - ostatnio hip hop śmierdzi. Spodziewaj się za to recenzji rapu z ponad 100 krajów, albumów takich bardziej znanych i takich, o których słyszysz po raz pierwszy - może po taką płytę sięgniesz? Zapraszam na podróż po świecie hip hopu.
## Na dole dodałem flagi, żeby łatwiej było znaleźć coś z odpowiedniego kraju :)

poniedziałek, 17 lutego 2014

WARD TIME - DJ ALLADIN

Unfadable 1998

1. Everythang Cool
2. Show Me The Money   feat. SOUTH SIDE SOLDIERS
3. Caught Slippin
4. Ghetto Life  feat. SEVEN FIGURES
5. Ward Time   feat. SOUTH SIDE SOLDIERS
6. Mirror Mirror    feat. SURVIVIN' HUSTLAS
7. Bring It On
8. I Told Ya    feat. SOUTH SIDE SOLDIERS
9. Nationwide Eastside    feat. WEST COAST RYDAZ
10. Smokas Pleasure
11. Hit 'Em Up    feat. WEST COAST RYDAZ
12. Can't Stop   feat. WEST COAST RYDAZ
13. The Hands Of Time    feat. WEST COAST RYDAZ
14. What Really Goes On?    feat. WEST COAST RYDAZ, ICE T

    Choć DJ Aladdin nie jest bardzo rozpoznawalnym djem, to przecież był mistrzem DMC '89, produkował płyty Ice T, King Tee, czy WC z którym tworzył grupę Low Profile, pracował w MTV wraz z Dr Dre & Ed Lover'em... To wielce zasłużony producent i DJ dla Zachodniego Wybrzeża, a album, który mamy przed sobą, jest jego drugim krążkiem, niejako solowym.
    Produkcje Aladdina to taka mieszanka południowego rapu o szybkich perkusjach (jeszcze bez porządnie cykających hajhetów), z zachodnim funkiem, z przewagą tego pierwszego, co niestety odbywa się z niekorzyścią dla ogólnego brzmienia. I - znowu niestety - tandetne, syntezatorowe brzmienia mają tu spora przewagę nad głębokimi basami funku spod znaku Parliament. Nawet nie bardzo jest tu o czym pisać, bo muzyka jest nijaka zupełnie i totalnie wtórna, zresztą w roku 1998 nie wypadało już wydawać czegoś takiego... 
    Jako DJ i producent, Aladdin nie udziela się na majku. Ma do tego zastępu głodnych, podziemnych emce, którzy wyrośli głównie dzięki labelowi Ice T, który przecież tez pojawia się na płycie. W większości są to poprawni, by nie rzec porządni rapperzy, wyjęci prosto z ulic Los Angeles (West Coast Ridaz), Nowego Orleanu (South Side Hustlas) i okolic, którzy mają niezłe flow, a niektórzy nawet niezłe teksty. Niestety, nie jestem w stanie rozpoznać pojedynczych kolesi, bo nawet jeśli nie brzmią tak samo, to i tak nikt nie kojarzy ich ksywek, włącznie ze mną. O czym mogą mówić ci ludzie? Odpowiedź nie jest skomplikowana: to życie w getcie, jaranie, reprezentowanie swojej miejscówki i kasa. Typowo gangstersko-uliczna gadka, blablabla, nienawiść mnie otacza, blablabla, nikomu nie ufaj, blablabla. W zasadzie nie ma się tu nad czym rozwodzić, płaszczyzna zupełna i masówka.  
    Aladdin, choć jest uznany i ma ten fejm, nagrał płytę spóźnioną o jakieś 5 lat. Nie dość, że muzycznie producent zatrzymał się w '93, to rapperzy również nie poszli dużo dalej. Można to sobie czasem puścić, aby przypomnieć sobie ten gangsta funk, ale znajdę sporo więcej albumów, które będą mnie bardziej jarać, niż ten nijaki album od Aladdina.

OCENA: 2+\6



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz