RAP AROUND THE WORLD

Ta strona poświęcona jest rapowi z całego świata. W hip hopie siedzę ponad 25 lat, zbieram płyty i nie ściągam ich z netu - chyba, że są to nielegale. Moja kolekcja płyt sięga ponad 15.000 sztuk - muszę chyba kupić większe mieszkanie, aby jeden pokój przeznaczyć TYLKO na płyty CD :) Nie spodziewaj się linków z downloadem - na pewno gdzieś sobie daną płytę znajdziesz - nie tu. I nie spodziewaj się też wielu nowości - ostatnio hip hop śmierdzi. Spodziewaj się za to recenzji rapu z ponad 100 krajów, albumów takich bardziej znanych i takich, o których słyszysz po raz pierwszy - może po taką płytę sięgniesz? Zapraszam na podróż po świecie hip hopu.
## Na dole dodałem flagi, żeby łatwiej było znaleźć coś z odpowiedniego kraju :)

sobota, 14 czerwca 2014

J.O.S.E (JEALOUS ONES STILL ENVY) - FAT JOE


Terror Squad 2001

1. Intro
2. J.O.S.E.   feat. KID RA-YE
3. King Of N.Y.  feat. BUJU BANTON
4. Opposites Attract (What They Like)   feat. REMY MARTIN
5. Definition Of A Don    feat. REMY MARTIN
6. My Lifestyle
7. We Thuggin'    feat. R.KELLY
8. Fight Club    feat. M.O.P., PETEY PABLO
9. What's Luv?   feat. ASHANTI, JA RULE
10. He's Not Real (Intro)
11. He's Not Real   feat. PROSPECT, REMY MARTIN
12. The Fuck Up (Interlude)
13. Get The Hell On With That   feat. ARMAGEDDON, LUDACRIS
14. It's O.K.
15. Murder Rap   feat. ARMAGEDDON
16. The Wild Life   feat. PROSPECT, XZIBIT
17. Still Real
18. We Thuggin' (Remix)   feat. BUSTA RHYMES, NOREAGA, R.KELLY, REMY MARTIN

    Czas zatoczył koło i z 'Jealous Ones Envy' zrobił się 'J.O.S.E.', czwarty album Grubego Jaśka. Był to chyba najchłodniej przyjęty jego album, jak do tej pory, krytykowano go za wtórność i brak postępów. Jednak z drugiej strony single trafiły, o ile nie na szczyty, to i tak do Top 10 na listach przebojów, a sama płyta zawędrowała dość wysoko. W czym zatem problem z 'J.O.S.E.'?
    Problem w muzyce zapewne nie leży. Jeśli zatrudnia się takich producentów, jak Psycho Les, Cool & Dre, Irv Gotti, The Alchemist, Buckwild, R.Kelly & Ron G, Chinky, Bink!, Sean Cane, Reef, Richard Frierson i DJ Nasty & LVM, nie można (czy też nie powinno się) liczyć na lipę. To nowoczesne, nowojorskie podkłady, które miały przysporzyć więcej fejmu Joe Cartagena. No i jeśli się dobrze przyjrzymy, tak było, bo przecież liczba hitów z tego albumu spokojnie przewyższa zebraną liczbę przebojów z płyt poprzednich. Ileż z tych numerów było klubowymi bangerami? 'We thuggin', 'Fight club', 'What's luv'... W zasadzie ciężko temu albumowi coś zarzucić, może tylko tyle, że za bardzo goni za brzmieniem łatwo przyswajalnym przez radio i szerokie masy - o ile oczywiście jest to wadą. Tym bardziej, że są to jednak na wskroś hip hopowe brzmienia z samplami z Tiny Turner, Isaac Hayes, Margie Joseph, czy Eddie Kendricks'a. A wspomniane hity tylko nakręcają energię albumu.
    Fat Joe jest na tyle charakterystycznym rapperem, ze w zasadzie nie trzeba go bliżej przedstawiać. Stara się stylizować na gangstera z wyższych sfer, wbijającego do klubu z wianuszkiem gorących cipek i wożącego się najlepszymi wozami. Mamy tu więc bragga przeplatane historiami z sąsiedztwa, z czasów, kiedy Fat Joe nosił jeszcze przydomek Da Gangsta. Może przeszkadzać jego maniera wielkiego Don Cartagena, który odrywa się od ulicy i lewituje w drogim futrze kilka stóp nad ziemią, bo przecież nie takiego Fat Joe znamy z poprzednich albumów... Jasne, Joe nieco pojechał, tracąc nieco wiarygodność. Ale za to mamy tu plejadę zacnych, multiplatynowych gości. Jest R. Kelly w genialnym imprezowym We thuggin, jest Ja Rule i Ashanti z przebojowym 'What's luv?', mamy M.O.P. i Petey Pablo w hardkorowym, koszącym prz samej ziemi 'Fight club, ale jest tu także sporo innych osób - przede wszystkim Remy Ma, pierwsza dama Terror Squad, ale również Xzibit, Ludacris, Nore, czy Busta Rhymes.
    W sumie ciężko ponarzekać na ten album, bo doskonale wchodzi w głowę i siedzi ile się da. Kilka hitów, które można słuchać na okrągło, parę niezłych traków, reszta znośna - dostajemy więc nowoczesny, a zarazem z zacięciem klasycznym, album od weterana NY. Joe Crack wcale tak źle nie wypadł na tym materiale, nawet jeśli trochę przyświrował. Lubię tu wracać, jest ok.

OCENA: 4\6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz