RAP AROUND THE WORLD

Ta strona poświęcona jest rapowi z całego świata. W hip hopie siedzę ponad 25 lat, zbieram płyty i nie ściągam ich z netu - chyba, że są to nielegale. Moja kolekcja płyt sięga ponad 15.000 sztuk - muszę chyba kupić większe mieszkanie, aby jeden pokój przeznaczyć TYLKO na płyty CD :) Nie spodziewaj się linków z downloadem - na pewno gdzieś sobie daną płytę znajdziesz - nie tu. I nie spodziewaj się też wielu nowości - ostatnio hip hop śmierdzi. Spodziewaj się za to recenzji rapu z ponad 100 krajów, albumów takich bardziej znanych i takich, o których słyszysz po raz pierwszy - może po taką płytę sięgniesz? Zapraszam na podróż po świecie hip hopu.
## Na dole dodałem flagi, żeby łatwiej było znaleźć coś z odpowiedniego kraju :)

piątek, 21 marca 2014

SURF OR DIE - SURF MC'S

Profile 1987

1. Surf Or Die    
2. Gotta Get Air 
3. Big Wednesday 
4. Rock That Beach    
5. That's Cali For Ya
6. This Surf Is Live    
7. Boomin' It    
8. Can't Get A Tan    
9. You Will Be Served

    Spójrz na okładkę. Czterech kolesi na deskach surfowych wypływa na fali rapu na szersze wody... Daleko nie wypłynęli, bo na jednej płycie się skończyło - zresztą, trudno się w sumie dziwić... Singiel z tytułowym kawałkiem doczłapał się zaledwie do 90 miejsca na liście Billboardu, a goście zniknęli wkrótce po wydaniu albumu.
    Norman Kerner i Scott Roberts to nic nikomu nie mówiące nazwiska, ale to oni stoją za oprawą muzyczną tego dzieła. Zastanawiałem się, jak cel miała wytwórnia Profile, dom wielu gwiazd rapu, wydając surfujący album. Wydaje mi się, że była to próba dotarcia do młodych, skejtujących, białych nastolatków, którzy chętnie poszliby w kierunku, wyznaczonym przez Beastie Boys. To muzyka często z żywą perkusją, grana na gitarach, które dają nieco klimatu Hawaii, nieco skejtowego, czasem ocierając się delikatnie o punk. Ale są tu też skrecze, typowo rapowe rytmy, tyle, że ozdobione solówkami na gitarach i różnym brzdąkaniem. Przypominam, że to dopiero '87 rok, w rapie gitary w owej dekadzie nie były niczym dziwnym...
    Surfuj albo giń - to nie tylko tytuł, ale i motto albumu. Czterech emce wykrzykuje swoje rymy ze swadą, opowiadając o zaletach surfowania na kalifornijskich plażach, o imprezach na plaży i... kłopotach z ładną opalenizną: 'When I try to get a tan all I get is burnt \ All my girlfriends say I should have already learnt \ I’m tall cool one in the summer sun \ Too late now, the damage already done \ Can’t get a tan'. Nie oszukujmy się, kolesie są marni, teksty wywołać mogą salwy śmiechu, a podobało się to chyba... nikomu. No może młodym, białym skejcikom. Niecałe 40 minut pieprzenia częstochowskich rymów i choć przyznać trzeba, że kawałki mogły mieć siłę na imprezach, do czego pewnie były stworzone, to jednak nie jest to płyta nawet dobra.
    Nie ma jak wymyślić zespół osadzony w temacie, którego nie było nigdy wcześniej, ani później i spieprzyć sprawę. Kto mi pokaże inny surferski rap? Nie ma! A Surf MCs przepadli szybciej, niż powstali, ciekawe, czy dzieciom i wnukom pokazują swoje płyty... Ja bym się chyba lekko wstydził...

OCENA: 2\6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz