1. We Ready
2. Champion
3. Get off Me feat. LUDACRIS
4. No Mo Play in G.A.
5. Fuck Miracle
6. Bring Ya Army
7. It’s Going Down feat. MIKE GOLD
8. Help Me, Rhonda
9. Then I Gotta Change
10. Ghetto Raised
11. Pastor Troy for President
12. It’s Going Down Here
13. We Ready 2000
14. It’s on da Map feat. DRAMA FABO
15. Cut Em Off feat. LIL MAMA
16. Do It feat. RASHEEDA
17. Back Up feat. BABY D
Trzeci album legendy południowego rapu z Augusty jest w zasadzie składanką. Troy powrzucał tu swoje kawałki z innych płyt, niekoniecznie swoich, więc mamy tu coś w stylu przekrojowego albumu Greatest Hits - tyle, że Pastor poszedł dalej i idzie po prezydenturę. W rapie naturalnie.
Muzyka jest bardzo typowa dla brudnego południa Stanów, zwłaszcza dla stanu Georgia. To cykające, często połamane bity z pudełkowatymi werblami. To syntetyczne melodyjki, układane na komputerze i klawiszach. Owszem, te perkusje są bardzo urozmaicone i za każdym razem inne, ale mniej odpornych mogą irytować cykaniem, kląskaniem, stukaniem, cirpaniem, turkaniem i innymi dziwnymi odgłosami. Ilość sampli jest tu minimalna, bo producenci dbali raczej o to, żeby kawałki były bangerowe i bujały każdym gettem w Auguście. Ale oczywiście producenci wzięli trochę ze spuścizny muzyki - takim najbardziej oczywistym przykładem jest 'Then I gotta change' z samplem z 'I wanna be your lover' Prince'a, bo sampel jest mocno charakterystyczny, ale przecież również 'Help me Rhonda' to nic innego jak przeróbka hitu The Beach Boys. Podkłady bardzo dopasowane są do stylistyki wokalnej Pastora, są wściekłe.
Wściekłość jest słowem-kluczem, bo Troy ma niezwykle agresywny flow, wrzeszczy wersy swoim zdartym głosem, co jakiś czas pokrzykując swoje słynne 'we readee!!'. Koleś drze ryja konsekwentnie od prawie dwóch dekad, a w jego stylistyce niewiele się zmienia. A pomysł na swój oryginalny styl Pastor ma taki: militarny dryl wzięty został od ojca - wojskowego, przydomek Pastor, również po nim, bo po odejściu z armii podoficer Troy (to nazwisko, jakby ktoś nie wiedział) został duchownym. Jednak tematyka odbiega jednak od tego, co ojciec (jak mniemam) mówi podczas kazań. I nie są to, szczerze mówiąc teksty wybitne: 'I been in the army 22 years to today \ I rock my fatigues, I rock my muthafucking yay \ I sweep on the bump and let it rid e on y'all punks \ The streets my army and I been ready off the jump \ Muthafuckers i'ma soulja' - nieco to wszystko kojarzy się z czołgiem Mastera P. Może i nie o to tu chodzi, bo te kawałki to raczej takie południowe hymny do ryczenia wraz z wokalistą, a styl dostosowany jest do wizerunku instruktora musztry w US Army, który koci świeżaków. Mocne, ale może być irytujące.
Bo trzeba być fanem Pastor Troy'a, żeby zdzierżyć jego wycie na tych cykaczach przez ponad godzinę. Owszem, zdarzają się kawałki całkiem porządne - wszak zgromadzono tu najlepsze rzeczy z ostatnich kilku lat przed rokiem 2000, w tym przebój z Ludacrisem, jednak ci, którzy nie przepadają za południowym rapem, zwariują w ciągu pierwszych 5 kawałków. Nie jest to zły album, ale z tym prezydentem, to Troy przesadził.
OCENA: 3+\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz