RAP AROUND THE WORLD

Ta strona poświęcona jest rapowi z całego świata. W hip hopie siedzę ponad 25 lat, zbieram płyty i nie ściągam ich z netu - chyba, że są to nielegale. Moja kolekcja płyt sięga ponad 15.000 sztuk - muszę chyba kupić większe mieszkanie, aby jeden pokój przeznaczyć TYLKO na płyty CD :) Nie spodziewaj się linków z downloadem - na pewno gdzieś sobie daną płytę znajdziesz - nie tu. I nie spodziewaj się też wielu nowości - ostatnio hip hop śmierdzi. Spodziewaj się za to recenzji rapu z ponad 100 krajów, albumów takich bardziej znanych i takich, o których słyszysz po raz pierwszy - może po taką płytę sięgniesz? Zapraszam na podróż po świecie hip hopu.
## Na dole dodałem flagi, żeby łatwiej było znaleźć coś z odpowiedniego kraju :)

piątek, 30 listopada 2012

B-BOY UNIVERSAL - ORBITRON

Beacon Skillz 2007

1. Seattle Intro        
2. Spirit Run        
3. All Day All Night        
4. Orbitron        
5. Soul Swimmin'        
6. Dedicated        
7. Battletight        
8. Manifesto
9. Freedom Song  feat. CARLITOS, GEOLOGIC
10. Restless        
11. Foreign Policy        
12. Gettin' Up Mornin'        
13. Gatha' Round        
14. Remedy        
15. Milk And Honey        
16. Have Faith        
17. Manifesto Instrumental

    Orbitron wydał swój debiutancki album kilka lat temu, ale nijak nie zbliżyło go to do bycia znanym chociaż trochę. Ten breakdancer udowadnia, że na majku jest równie sprawny, co na macie. Północny rap amerykański nie jest zbyt popularny, bo iluż rapperów z Seattle potrafisz wymienić na poczekaniu? Ok, Sir Mix-A-Lot i Prose & Concepts. Nie pamiętam więcej aktualnie. Ale są to wykonawcy, których i tak nowsze pokolenie fanów (czy raczej 'fanów') zupełnie nie będzie kojarzyło. Tak jak Orbitrona.
    A szkoda, bo muzyka wyprodukowana przez założyciela Beacon Skillz, Big Zo, to kwintesencja prawdziwego hip hopu. Adapterami opiekuje się zasłużony dla sceny w Seattle DJ Tecumseh, czasem wspomagany przez DJ Scene i DJ WD4D i trzeba przyznać, że miejscami skrecze urywają głowę. Big Zo wydobywa genialne sample, nie ograniczając się do soulu i funka, ale mamy tu i klasyczny rock, blues i bóg wie, co jeszcze. I brzmi to wybornie!
    Jeśli Orb popsułby takie bity, trzeba by było go dobić. Ale na szczęście nie, Orbitron ma skillsy, ma teksty i zaprasza nas do swojego świata hip hopu, gdzie życie i muzyka splatają się w jedno. W zasadzie nie ma tu żadnych gości, poza jednym trakiem 'Freedom song', gdzie dają głos Carlito z Beacon Hill Justice League i Geologic z szanowanego składu Blue Scholars. Na szczęście są to na tyle zdolni emce, że nie tylko nie przeszkadzają, ale ubarwiają. Dobry styl, dobre flow, dobre teksty.
    Szkoda, że Orb jest tak mało znanym emce, bo jego debiut i, jak do tej pory, jedyna płyta, śą jak najbardziej godne polecenia. Dla wszystkich osób, które są zmęczone gównem, płynącym ostatnimi czasy z głośników. Świeżo, ale klasycznie. Wybornie.


 OCENA:5\6

czwartek, 29 listopada 2012

BIJ NACHT & ONTIJ - WHITE WOLF

Djax 1996

1. Voorwoord 
2. Auw!
3. Vrijspraak 
4. Lichtgewicht 
5. Een Kogel 
6. Roken 
7. Stop Niet 
8. Lekkerbek 
9. Kies voor de Kinderen 
10. Meestercomplot 
11. Beeld Na Beeld 
12. Indianenverhalen 
13. Los 
14. Het Zwarte Schaap 
15. Wat Ik Effe Zeggen Wou! 
16. Liefde voor een Nacht 
17. De Brouwerij 
18. Rondvraag

    Kto u nas słucha Nederhopu? Kto w ogóle wie, co to jest za zwierzę? Nederhop to nurt powstały w latach '90 w Holandii, był (czy może nadal jest) klasycznym stylem, produkowanym z holenderską mentalnością. 'Bij Nacht & Ontij' to już drugi album kolesi Spenker, Camel, PwB i Chrizack'a, którzy przygodę z rapem zaczęli jeszcze pod koniec lat '80.
    Produkcją całkowicie zajął się Chrizack. Z jednej strony jest to totalna klasyka początku lat '90, ale... po pierwsze, mamy już '96 i hip hop trochę się zmienił - nie w Holandii. Po drugie, mamy tu cały ogrom sampli soulowych, jazzowych i wszelkiej innej maści, ale... jest to poskładane dość dziwacznie. Jasne, mamy i bitboksy i skrecze od PwB i niby wszystko jest tak, jak powinno, ale... wyraźnie słychać, że nie jest to amerykańska produkcja, bo jest dziwna. Są nawet wściekłe gitary w jednym traku. Wyraźnie słychać, że Nederhop to twór wyjątkowy.
    Ciężko jest oceniać mi lirykę tych trzech emce, bo ich holenderskie rymy brzmią, jakby się krztusili. Jedyne, co można stwierdzić, że nie są to najgorsi raperzy i mają niejakie pojęcie o tym, co robią. Zresztą, wydali te kilka płyt i byli całkiem popularni na holenderskiej scenie rapowej. Fakt, że skończyli karierę wraz z końcem XX wieku, ale nadal są dość znani i fani hip hopu w Holandii o nich pamiętają.  
    Wytwórnia Djax, założona przez... dziewczynę, to był 15 lat temu label podobny do No Limit Mastera P: wydawali prawie wszystko w Holandii, co było Nederhopem. Ustalili standardy, wypromowali wykonawców i w sumie wytwórnia działa do tej pory, bo w 2010 przypomniała o sobie kolejną płytą artysty nederhopowego. Póki co, zapoznaliśmy się z jednym z, można powiedzieć, typowych albumów holenderskich tamtego okresu. Jeśli kogoś to zainteresowało, zapraszam do szukania innych wykonawców tego nurtu - a w tej małej Holandii było ich mnóstwo.

OCENA: 3-\6


środa, 28 listopada 2012

BOXCAR SESSIONS - SAAFIR

Qwest 1994

1. Grab the Train 
2. Swig of the Stew
3. Poke Martian   feat. POKE MARTIAN
4. Playa Hayta 
5. Pee Wee 
6. Battle Drill
7. Westside   feat. KING SAAN
8. Worship The D 
9. Light Sleeper 
10. Rashinel   feat. RASHINEL
11. Can-U-Feel-Me?
12. No Return (Goin' Crazy)
13. Big Nose   feat. BIG NOSE
14. Just Riden' 
15. Hype Shit
16. Real Circus 
17. Bent 
18. The Instructor 
19. Joint Custody

    Pierwsza płyta zachodniego rappera zwanego Saafir zniszczyła system totalnie. Nowatorskie podejście do produkcji, pomysł na album oraz niecodzienny sposób rymowania podbił serca fanów mniej komercyjnego rapu, nie tylko w Stanach, ale i na całym świecie.
    No bo przyznajcie sami, czy wprowadzenie patentu, że cała płyta ma mieć rytm, jaki wystukują koła pociągu jest zwyczajny? Wsłuchajcie się, każdy bit to pociąg, który zapieprza, wprawdzie nie tak szybko, jak TGV, ale miażdży jeszcze bardziej, bo toczy się powoli, żeby wszyscy członkowie Hobo Junktion (hobo to włóczęga, poruszający się zazwyczaj pociągiem) zdążyli wsiąść i zapodać swoją historię. Bo płyta Saafira to nie tylko rymy, ale i zabawne skity, opowiadane przepitymi głosami włóczęgów. Nie dość, że bity są nieprawdopodobne, to jeszcze zrobione przez kolesi, o których nikt wcześniej nie słyszał! Jay-Z wprawdzie ksywkę ma jakby znaną, ale to zupełnie NIE ten Jay-Z, którego możesz znać. Do tego Big Nose, J Groove, Rashinel i sam Saafir. Korzenna, zawiesista i kolejowa muza z mnóstwem jazzowych cytatów, świetna na podróż.
    Saafir jest emce, który potrafi pojechać do wszystkiego, bo jego styl to ułatwia. Jedzie zazwyczaj lekko poza bitem, ale wcale z niego nie wychodzi, co jest dużą sztuką. W Polsce mówi się, że nie umie rymować, ale wbrew pozorom offbeat to też sztuka, a Saafir jest jej błyskotliwym przedstawicielem. Większość płyty zajmuje tzw. bragga i mieszanie wack'ów z błotem, ale też nie omieszkuje dać upust swoim chuciom i opowiada o tym, co dziewczęta mogą zrobić dla niego... Często i gęsto pojawiają się kumple z Hobo Junktion, wrzucający słowo lub dwa albo wręcz całe skity. Serwowane dissy i pancze głębokim i spokojnym głosem Saafira robią podwójne wrażenie i zapadają w pamięć. Najlepsze kawałki to 'Battle drill', 'No return', 'Just riden', 'Swing of the stew', ale na dobrą sprawę nie ma tu słabego kawałka. Nie ma nawet zaledwie dobrego...
    Genialna płyta. Genialny emce. Absolutna klasyka, nie tylko na rok 1994, ale w ogóle w całym hip hopie. Szkoda, że Saafir nie poszedł potem wyznaczonym przez siebie torem, tylko zboczył w innym kierunku, ale... i tak uwielbiam każdą z jego płyt. A tę w szczególności. Brylant! A nie, sory, szafir!    

OCENA: 6\6


wtorek, 27 listopada 2012

AMERICA HAS A PROBLEM: KOKAINE - KILO

Arvis 1990

1. Cocaine Street Mix       
2. Hey Little Niger Boy     
3. Georgia     
4. Kilo Don't Take No Mess     
5. Keep On Rolling     
6. And The Beat Goes On     
7. Lay Your Head On My Pillow  
8. My Ding-A-Ling     
9. America Has A Problem 'Cocaine'

    Jeśli powiem, że duet Kilo to jedna z legend bass music i Atlanty, to większość z czytelników stuknie się w głowę i spyta 'a kto kurwa o nich słyszał?' No cóż, w momencie wydania ich debiutanckiego albumu jeszcze nikt, ale w sumie wyszło 5 płyt i z każdą Kilo Ali i Red Money zdobywali większy fejm, zwłaszcza w stanie Georgia i na Florydzie, gdzie bass music królowało.
    Połową duetu, która była odpowiedzialna za brzmienie płyt, był Red Money, choć producent schowany był raczej za plecami rapującego kolegi. Na tej płycie to muzyka typowa dla południowego basu. Bity z pudełka, znaczy z beat machine, dźwięki generowane zazwyczaj z syntezatora i głębokie basy - to wyznacznik jakości bass music. Nie ma tu niestety jeszcze jednego ważnego wyznacznika Miami Bass - obłędnych skreczy - to znaczy występują w paru trakach, ale nie obezwładniają, tak jak powinny (choć sprawdźcie 'My ding-a-ling'!). Debiutancki album to jeszcze nie jest to, czym podbili serca fanów elektronicznego hip hopu w latach '90.
      Tak samo, jak muzyka jest dość typowa dla tamtego stylu w tamtym okresie, Kilo Ali nie ma jeszcze jakiegoś specjalnego przepisu na swój styl. Rymuje poprawnie teksty ma poprawne, rzekłbym, typowe - trochę opowieści o problemach czarnej Ameryki (America has a problem, Niger Boy), trochę bragga (And the beat goes on, Kilo don't take no mess) i trochę... lovers rap, choć tematyka podjęta jest raczej przez pryzmat porno (My ding-a-ling). Kilo na pierwszej płycie nie specjalnie wydostaje się poza ramy schematu, ale... potem zacznie się to zmieniać. Na razie mamy typowy produkt bass music.
    No cóż, jeśli ktoś przetrwał ponad 20 lat w grze i nadal nagrywa płyty, to znaczy, że musi mieć w sobie to coś - choćby determinację. Ale przecież trzy z płyt Kilo dostały się do TOP 100 US Rap Albums, co jak na osobę w gruncie rzeczy mało znaną (przynajmniej w Polsce), to coś znaczy. 'America Has A Problem' zwrócił uwagę na Kilo opinii publicznej i obecnie jego (ich, bo nie zapominajmy o Red Money) płyty uważane są za jedne z ważniejszych dla rozwoju rapu w Atlancie.

OCENA: 3\6


poniedziałek, 26 listopada 2012

THE BIG BANG - BUSTA RHYMES

Aftermath 2006

1. Get You Some  feat. Q-TIP, MARSHA of FLOWETRY
2. Touch It   feat. SWIZZ BEATZ 
3. How We Do It Over Here   feat. MISSY ELLIOTT
4. New York Shit    feat. SWIZZ BEATZ
5. Been Through The Storm  feat. STEVIE WONDER
6. In The Ghetto   feat. RICK JAMES
7. Cocaina    feat. MARSHA of FLOWETRY
8. You Can't Hold A Torch   feat. Q-TIP, CHAUNCEY BLACK
9. Goldmine   feat. RAEKWON       
10. I Love My Bitch    feat. KELIS, WILL.I.AM
11. Don't Get Carried Away   feat. NAS
12. They're Out To Get Me  feat. MR. PORTER
13. Get Down                    
14. I'll Do It All   feat. LA TOYA JACKSON
15. Legend Of The Fall Offs

    Busta przeszedł dość długą drogę od rozczochranego, wrzaskliwego wariata z czasów Leaders Of The New School, do szanowanego, już nie tylko rappera, ale i muzyka w ogóle. Jego siódmym albumem zajęła się wytwórnia Dr. Dre, więc złoto i pierwsze miejsca na listach sprzedaży nadciągnęły w ciągu bodaj dwóch miesięcy.
    Oczywiście, w większości kawałków maczał swoje platynowe paluszki Dr. Dre, ale nie tylko. Jeśli płyta ma być przebojem, to musi się tu znaleźć także Timbaland, Swizz Beatz, czy will.i.am, ale znajdują się tu też bity od takich osób, jak Erick Sermon, J Dilla, DJ Scratch, DJ Green Lantern, Sha Money XL, Jelly Roll i Mr. Porter. Dzięki temu płyta jest niezwykle zróżnicowana, od nowoczesnych bangerów Dre'a i Timba, do klasycznych podkładów Scratch'a i J Dilla. Dlatego, pomimo, iż Busta z każdą kolejną płytą staje się coraz bardziej nowoczesny i czasem wręcz awangardowy, każdy będzie mógł znaleźć tu coś dla siebie. Największe wrażenie robi bodaj ostatni bit - perkusja oparta jest o dźwięk... kopiącej łopaty. Genialny pomysł.
    Tym bardziej, że Busta, porzuciwszy swój wściekły styl, przestał drzeć japę, tylko rymuje raczej spokojnie, choć to nie znaczy, że zgubił technikę. Nadal imponuje przyspieszeniami i idealnie wypełnia sobą ścieżki. Do tego zaprasza gości, ale nie po to, żeby pisali zwrotki i zajmowali miejsce, bo gospodarz stracił wenę, ale wszyscy mają swoje wejścia jedynie dla ubarwienia albumu. Nie zabierają Buście show, nawet jeśli są to Nas, Ricky James, Missy, czy Stevie Wonder, ale wzbogacają płytę swoimi głosami. Dzięki takiemu połączeniu, uzyskujemy tak dobre traki, jak 'Get you some'', 'How we do it over here', 'Been through the storm' i... całą resztę, bo ciężko znaleźć tu słaby kawałek. Naturalnie, nie musi się wszystkim podobać, zwłaszcza fanom brzmienia ciężkiego i podziemnego, ale te umysły, które są bardziej otwarte na nowości, przyjmą płytę z dużym zadowoleniem.
    Bo Busta Rhymes to pieprzony geniusz. Znaczna większość jego płyt to albumy błyskotliwe, część przeszła do absolutnej klasyki rapu. 'The Big Bang' również wpieprza Ci się w uszy z siłą 'wielkiego bang' i tam zostaje. Świetna płyta, tak właśnie powinien wyglądać nowoczesny rap.

OCENA: 5-\6


poniedziałek, 19 listopada 2012

PLAN 58 - MAIN CONCEPT

Deck8 2000

1. Intro Session
2. Session   feat. SPAX, MAZE, BENNO
3. Live aus Erlangen
4. DJ Fuati
5. DJ Explizit
6. 58 Analysis Pt.1
7. Live aus München
8. Session    feat. HOLUNDERMANN, MICSPECHT
9. DJ Mixwell
10. Live aus Leipzig
11. Session feat. Kungschu
12. Live aus Tübingen   feat. SAMY DELUXE
13. Session     feat. RAPTILE, KAMILLION
14. DJ I-Roc
15. DJ Roger Rekless
16. Live aus Dortmund
17. 58 Analysis Pt.2
18. Live aus Landau
19. Session    feat. FLOWIN' IMMO
20. DJ Hr. Minute
21. Session    feat. SPAX
22. Live aus München

    David P, Markus Klammer aka Glammericiuos i Moris Cafaro, czyli Main concept, to jedna z legend niemieckiego rapu. 'Plan 58' to ich czwarty album w karierze i jest to płyta zrobiona wg okreslonego planu: powrót do korzeni hip hopu i 4 elementów.
    Ciężko tu mówić o jakiejś konkretnej produkcji, chociaż za wszelkie podkłady odpowiedzialny jest Glammericious i DJe, którzy brali udział w setach. Nie ma tu żadnych konkretnych traków, singlowych wersji, teledyskowych przebojów. Ta płyta to po prostu zbiór luźnych sesji nagraniowych i setów DJskich, które wprawdzie powstały specjalnie na ten krążek, ale stanowią raczej jedną, nierozerwalną całość. Fristajlowe wrzuty mieszają się z występami na żywo i popisami zaproszonych djów. Wszystko to na oszczędnych, klasycznych podkładach, zazwyczaj prosto z samplera lub płyt. W sumie to smakowity kąsek.
    Jak już wspomniałem, większość produkcji powstała albo na wolnym albo na spontanie, na zasadzie 'ej chłopaki, wpadamy do studia, coś porzeźbimy na majku!'. Jednak wbrew pozorom, całość trzyma się kupy i nie masz wrażenia, że wszystko jest bez sensu. Rzec by można, że wręcz przeciwnie, słucha się tego wyśmienicie! Nie da się tu poszczególnych części rozerwać, ponieważ traci się wtedy poczucie spójności - tego trzeba słuchać w całości - ma to zaledwie ok. 50 minut.
    Taki koncept album spotkać można rzadko, ale pomysł był przedni. Main Concept pokazuje, jak wygląda prawdziwy hip hop, przenosi nas do korzeni i powinien wyznaczać kierunek, w którym prawdziwi hiphopowcy winni zdążać. Fantastyczna lekcja szczerego hip hopu.    

OCENA: 5\6


niedziela, 18 listopada 2012

ATTITUDE ADJUSTER - PASTOR TROY

Real Talk 2008

1. It's On (Intro)
2. I'm Hot (I Got That Lava)
3. Street Law
4. Dread & Alive
5. For My Soldiers
6. My Box Chevy
7. Do You Wanna Dance?
8. Strap Up (Skit)
9. 15 Blocks
10. Down to Ride
11. Attitude Adjuster (Skit)
12. License to Kill
13. Put Him on the Scope
14. PT Cruiser (Outro)

    Fani południowego rapu na pewno będą wiedzieć, kim jest Pastor Troy. Legenda południowego rapu z miasta Augusta, wydaje w 2008 swój 12 (!!) album, tym razem dla Real Talk Entertainment, labelu znanego z wydania m.in. płyt Spice 1, Bone Thugsów, Sheek Louch, AZ, 8Ball & MJG, MC Eiht i wielu, wielu innych. Pastor jest wprawdzie legendą, zwłaszcza w stanie Georgia, ale poza Stanami znany jest słabiej.
     Produkcją płyty zajęli się Vince V, Big Hollis & Preach i Real Talk Ent., ludzie, którzy obrabiają, że tak powiem, większość szeroko pojętej sceny w i wokół Atlanty. Nie może zatem zdziwić, że podkłady są kwintesencją stylu crunk i wpierdalają Ci w uszy miliony hajhetów na sekundę, a werble są pudełkowate. Nie brakuje tu jednak sampli - choć są one często bardzo oczywiste - cóż może być mniej tajemniczego, niż wokal Stinga w refrenie 'For My Soldiers'? Niemniej jednak, nie możemy się oszukiwać, że album trafi w gusta wszystkich słuchaczy hip hopu. Polubią ją tylko fani durrty souf.
    Troy aka PT Cruiser posiada bardzo agresywny styl rymowania, a jego teksty nie są bynajmniej kontrastem dla flow - wręcz przeciwnie - są pełne przemocy i seksu: 'In Da black SS, Dat 96 \ With dat Teflon vest, ready 2 hit \ A nIgga up 4 da work, I know he got it \ N Ain't Bout 2 be A whole Lotta talk About it \ Smoke a fat blunt, just 2 get my mind right \ Put some bullets in my clip, so my nine tight \ Ready to ride, You thank I Give a fuck! \ Walk Up In da studio N hit dey ass up \ 1st nigga buck, 1st nigga gettin fired' - czyli, jak widać, takie mordercze bragga z pistoletem. Pastor lubi odnosić się do stylistyki militarnej, kończyć rymy na to samo słowo (np. nigga doskonale rymuje się z nigga), ale to zabieg dość częsty w południowym rapie. Nie ma tu prawie gości, więc PT wypełnia sobą cały album i nie ma przerwy od tego żołniersko-ulicznego, nie oszukujmy się, bełkotu. Pastor nie otwiera żadnych nowych drzwi swoją lyriką, wręcz wyważa już dawno otwarte, nie tylko kretyńskimi refrenami, ale i tekstami w ogóle...
    Podsumowując, nie powiem, żeby to był najbardziej udany album PT Cruisera. Słyszałem lepsze, choć on sam jest średni. W sumie, kiedy nie rozumiesz, co on pierdoli, może się podobać, bo ma niezły flow i potrafi pojechać różnorodnie. Jednak nawet jego fani nie przyjęli albumu z zachwytem, choć nie jest to taka słaba płyta. Południowy średniak.

OCENA: 3\6


niedziela, 11 listopada 2012

THE BEST OF SHAQUILLE O'NEAL - SHAQUILLE O'NEAL

Jive 1996

1. I'm Outstanding 
2. Shoot Pass Slam 
3. What's Up Doc? (Can We Rock?)   feat. FU-SCHNICKENS
4. Biological Didn't Bother   (G-Funk Version)
5. Mic Check 1-2    feat. ILL AL SCRATCH
6. Where Ya At?     feat. PHIFE DAWG
7. (I Know I Got) Skillz   feat. DEF JEF
8. No Hook    feat. RZA, METHOD MAN
9. My Silly Llama 
10. Newark to C.I.   feat. KEITH MURRAY
11. My Style, My Stelo   feat. ERICK SERMON, REDMAN
12. Biological Didn't Bother (Original Flow)

    Trzeba mieć o sobie nie lada pojęcie, żeby wydawać składankę 'best of' po wydaniu zaledwie dwóch albumów... Ale to nie dlatego, że Shaq ma o sobie ogromne mniemanie - po prostu po dwóch albumach zmienił wytwórnię, a ta, żeby jeszcze trochę na nim zarobić, chcilę przed wydaniem trzeciej płyty Shaq'a, wypuściła składaka z najlepszymi kawałkami z 'Shaq Diesel' i 'Shaq Fu: Da Return'. 
    Trudno nie narobić 'hitów', kiedy produkują Ci kawałki takie osoby, jak Erick Sermon, Redman, Def Jef, RZA czy Warren G. Kawałki [1-3] i [6-7] pochodzą z pierwszej płyty i są bardzo klasyczne - typowa złota era hip hopu - wiele sampli, skreczy, mnogość stylów. Numery [4-5] i [8,10-11] to już druga płyta, znacznie bardziej wysublimowana i wypieszczona, w końcu produkcją zajął się Def Squad (Sermon, Redman), wspomagany przez RZA z Wu, co doskonale podniosło sprzedaż albumu. Kawałek [12] jest remiksem, a [9] jest jedynym 'nowym' kawałkiem w zestawieniu. Brzmienie jest niezłe, typowe dla wspaniałych lat '90, ale patrząc na producentów, czego można oczekiwać, poza klasyką?
    Muzyka jest świetna, to prawda. Za to Shaq też jest świetnym... koszykarzem. Bo rapperem już mniej... Obdarzony głębokim głosem, wypada jednak dość blado, szczególnie wtedy, kiedy wchodzą inni rapperzy. No bo jak może brzmieć koszykarz przy szalonych stylach Fu-Schnickens, przy mistrzach z Wu Tang Clan, przy dowcipnym Redmanie, czy słusznie płynącym po bicie Sermonie? O ile teksty są często dość poprawne ('My biological didn't bother' o ojcu, którego Shaq nie znał, wzruszył wiele osób), to styl może czasem wywoływać uśmiech politowania na twarzy. To nie znaczy, że płyta jest zła - słucham jej z przyjemnością! Pełna klasycznych brzmień, świetnych gości, a i Shaq daje się słuchać. Jednak teksty  w stylu 'nothing's gonna stop me from being outstanding' albo 'you know I got skills' to lekka przesada w jego przypadku...
    Na pewno warto sprawdzić ten album - jak się spodoba, to wtedy należy zabrać się za poszczególne solowe płyty Shaqa - wydał ich 5. Jeśli zaś uznacie, że to wack, to w żadnym wypadku nie grzebcie dalej - to jest przecież best of! Jak dla mnie sympatyczna podróż w czasie.

OCENA: 4\6 


sobota, 10 listopada 2012

ESCAPE FROM MONSTA ISLAND - MONSTA ISLAND CZARS

Rhymesayers 2002

1. What's The Name Of This Place?
2. M.N.Y.A.
3. Fuck Y'all Niggas
4. Witchcraft
5. 1,2 . . .1,2
6. Scientific Civilization Skit
7. Mic Line
8. Poizon Windz
9. Under Pressure
10. Became A Monsta
11. There's A Legend Skit
12. Out My Mind
13. Warning
14. Make It Squash!
15. Gunz N Swordz
16. Sumthin' To Prove
17. Live Son of A Bitch Skit
18. Comin' At You
19. Take Control
20. Escape From Monsta Isle

    Nie ma nic takiego jak Wyspa Potworów! Nie? Ależ jest - to jedna z nowojorskich wysepek i to zasiedlona nie przez byle kogo! Na wyspie mieszka MF Doom aka King Ghidra, Kwite Def aka Kamackeris, Kong, Tommy Gunn aka Megalon, Rodan aka Dr. Moreau, King Ceasar aka X-Ray, Spiega i Gigan - przynajmniej trzech z nich powinno być doskonale znane fanom podziemnego rapu z NY.
    A podziemny rap z NY oznacza zazwyczaj klasykę, zwłaszcza, jeśli MF Doom zabiera się za produkcję. Tu wspomaga go jeszcze X-Ray. Daje nam to świetnie wycięte sample, oldskólowe perkusje - wszystko to daje niezwykle zacne brzmienie, które może stanowić świetną odtrutkę na wszelkie drejki i inne popłuczyny. Konkret, zwłaszcza, jeśli sprawdzimy bit do chociażby 'Warning'. Bomba! 
    Największą osobowością, bo nie powiem gwiazdą, jest tu zdecydowanie MF Doom, który ma pomysły, świetny flow i teksty, które trzeba przetrawić. Niektórzy z pozostałych rapperów są lepsi, niektórzy średni, ale wszyscy trzymają poziom. Rodan jedzie po bicie zupełnie nie zwracając uwagi na werble czy taktowniki. Megalon ma fajny głos i niezły skill. Kwite Def jest ostry i ma dość agresywny styl. Inni pojawiają się rzadziej - w góra trzech kawałkach. Przy takiej ilości emce wiadomo, że poziom będzie zróżnicowany  i niektórzy pojadą lepiej, niektórzy mogą wypaść gorzej, ale M.I.C. postarali się raczej o trzymanie poziomu - czy raczej pionu. 
    To jest płyta, której fani prawdziwego rapu, tego podziemnego i niekomercyjnego, nie powinni sobie odpuszczać.  Trochę brakuje jej do klasyka, ale zdecydowanie zbyt wiele osób przespało ten krążek i warto do niego wrócić. Nic nie stracił ze świeżości, a wręcz przeciwnie - jest takim kołem ratunkowym w tych plastikowych czasach.

OCENA: 5\6



czwartek, 8 listopada 2012

LIFE IS A GAMBLE - KACINO

Brutal \ Priority 1999

1. Intro...Sermon
2. Who Is Kacino?
3. War Wit Us   feat. HAYSTAK, ILL DOSE, KILLA C, KOOL DADDY FRESH
4. Legs Go Up
5. Lay Your Chips Down
6. Close Call
7. Trapped N This Game    feat. HAYSTAK
8. 211    feta. HAYSTAK, ILL DOSE
9. Life Is A Gamble
10. Don't Give A Fuck   feat. KOOL DADDY FRESH
11. Next 2 Me
12. Shady   feat. HAYSTAK
13. Who's Playin Who?    feat. KILLA C
14. Outro...(Kacinos Theme)


    Pewnie niewiele osób kojarzy tego gościa z totalnie chujową okładką od Manor Graphix, bo raz, że pochodzi z raczej kowbojskiego terenu Stanów, a dwa, że wydał tylko ten jeden album i nie sprzedał go w oszałamiającej ilości egzemplarzy. Okładka okładką (widziałem gorsze :P), ale co z zawartoscią?
    Za podkłady odpowiedzialni są DJ Dev (robił również muzę na płyty takich osobników, jak Pistol, Haystak, Kool Daddy Fresh) i Megadon - czyli wszystko w rodzinie. W zasadzie patrząc na tego typu okładki, nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać, ale tandetna stylistyka kojarzy się raczej z pewnymi discopolowymi proweniencjami. No cóż, niektórzy mogą się nie pozbyć tego wrażenia nawet po wysłuchaniu płyty, bo muza jest czymś, co nazwałbym plastikowym funkiem. Głębokie bassy, sporo hi-hatów i dzwoneczków, a mimo wszystko bity nie są połamane, ani przyspieszone. No i te dźwięki z syntezatorów, włącznie z przeszkadzajkami. Jednak pamiętać należy, że jest to dość typowy klimat dla tej kowbojsko-pustynnej części USA. Jak już się człowiek przekona, to okazuje się to nie takie złe...
    Bo Kacino nie jest wcale kiepskim emce, ma sporo ciekawych opowieści, podanych z dystansem i czasem wręcz dowcipem. Najczęściej są to historie o życiu i jego ciemniejszych aspektach: 'He arises from his sleep unaware of the gal layin next to him\ All that bumpin last night got his mind ruined \ Still persuing the ultimate dream of getting his money right \ At anyone's expense on any given day or night \ Checks his pager to see what's popping on his block \ Just some pennies but his boy informs him of a plot...' I wcale tandetna okładka nie musi oznaczać słabego i tandetnego rappera, nawet jeśli pławi się w syntezatorowych dźwiękach. Kacino wspomagany jest tu przez lokalnych kolesi, tych bardziej znanych, jak wielki jak góra Białas Haystak, czy tych mniej znanych: Kool Daddy Fresh, Ill Dose i panna Killa C. W zasadzie to gospodarz wypada tu chyba najlepiej (grunt to dobrze dobrać gości, co?), choć i Kool Daddy Fresh i Haystak nie rymują źle. Jeśli już przekonamy się do brzmienia, te lepsze traki to 'Lay your chips down' albo 'Shady', czy 'Who's playin who?'.
    Można by rzec, nie osądzaj płyty po okładce i tak trzeba robić z większością południowych albumów, bo te wszystkie pochodne Pen'N'Pixel (firma, która robiła okładki dla No Limit Records i rozpropagowała ten tandetny styl 'kopiuj-wklej-wszystko-co-błyszczy-i-jest-luksusowe') zrobiły karierę w tym rejonie USA. Jednakowoż, nie jest to zła płyta, fani g-funk i południa będą raczej usatysfakcjonowani ty, co tu usłyszą. Taki trochę funk dla ubogich z całkiem porządnym rapperem.

OCENA: 3+\6


wtorek, 6 listopada 2012

AND YOU ARE? - JAKE LEFCO

Karma Response Unit 2006

1 And You Are?
2 Be A Man
3 Nasty N Nice
4 Wake Up Call    feat. REEF THE LOST CAUZE, SCANDAL
5 Landslide
6 Get Pleasant
7 Wonder Years
8 Rush Hour
9 Everybody Breathin
10 Classic Material     feat. REEF THE LOST CAUZE
11 System Down
12 Keep An Eye Out remix
13 Headphone
14 Let It Ride

    Kto do cholery słyszał o Jake Lefco? Broooklyn!!! Wprawdzie taki Brooklyn z Filadelfii, ale nie o to chodzi. Jak popatrzysz na kolesia, to nie ma w nim nic rapowego: białas z romantycznym nieogoleniem, owłosiony na czarno - no, ciuszki ma takie bardziej w stylu. Ale na swoim debiutanckim albumie pokazał, że ma więcej hip hopu w sobie niż niejeden gracz.
    Płytę wyprodukowali Happ G, Snuff i Greg Smith ze skreczami DJ Kwestion i Panka. Masz dość syntetycznego brzęczenia? Njuskólowego napierdalania? Drejkowego wycia? Sięgnij po klasykę od tego pieprzonego, zwyczajnego Białasa. Rytmiczne perkusje, oparte na lekkim basie i klawiszach, choć oczywiście producenci nie omijają innych dźwięków i sampli.
    Jake Lefco ma bardzo dużą łatwość do poruszania się po bitach, do tego pisze niezwykle trafne teksty. Objawia swój dowcip i elokwencję praktycznie w każdym kawałku, jak choćby w 'Rush hour', kiedy opowiada o swojej bitwie z budzikiem, bo zaspał po raz kolejny, czy w kawałku poświęconym kobietom - 'Headphones', gdzie dziĘkuje za wymyślenie słuchawek, bo to jest jedyne, co odetnie Cię od wkurwiajacej baby... Do tego niezłe wrzuty od Reef The Lost Cauze i Scandala (ten nawinął świetną zwrotkę) i mamy... 'Classic material'. Jedynym słabszym kawałkiem jest 'System down', który opowiada o chaosie i głupocie systemu - i wraz z dobrze dobranym bitem mógłby byĆ niezły, ale... do mnie nie trafia zupełnie. Na szczęście to wyjątek. Cała reszta jest po prostu świetna.
    Płyta Jake'a Lefco jest czymś w rodzaju świeżego oddechu, pełnym humoru wrzutem w codzienność. A wszystko na klasycznych podkładach. Lefco ma skillsy, Happ G ma świetne, soczyste bity, wszystko razem czyni jedną z ciekawszych podziemnych płyt '06, która do dziś nie straciła na świeżości.

OCENA: 5-\6


poniedziałek, 5 listopada 2012

TALKIN' HONKY BLUES - BUCK65

Warner 2003

1. Leftfielder
2. Wicked and Weird
3. Riverbed 1
4. Sore
5. Protest
6. Riverbed 2
7. Exes
8. Roses and Bluejays
9. Riverbed 3
10. 50 Gallon Drum
11. Riverbed 4
12. 463
13. Riverbed 5
14. Killed by a Horse
15. Riverbed 6
16. Tired Out
17. Craftsmanship
18. Riverbed 7

    Kim do cholery jest Buck 65? Wstydź się, jeśli nie wiesz. To jeden z najzdolniejszych poetów rapu, multistylista, rapper, producent, DJ i co-sobie-chcesz. Jak popatrzysz na jego zdjęcie, wygląda jak typowy kanadyjski kierowca ciężarówki. Ale pozory mylą.
    Po pierwsze, Buck rozpieprza produkcję, choć tu wspomagany jest przez kanadyjskiego Portugalczyka, Joruna. Muza to powolne bity, pełne bluesowego feelingu, na zwolnionych obrotach przejeżdżające od ucha do ucha i kiwające z wolna Twoją głową. Te rapowo-bluesowe granie okraszone jest drapaniem płyt i typowo hiphopowym klimatem, ale jakże odmiennym od tego, co serwują np. amerykańscy rapperzy. Gówno, od tego, co serwują wszyscy inni rapperzy. Gitarki żywcem podjęte z country, wspomniany bluesowy bass, trochę folkowych wtrętów - tego w zasadzie nie da się opisać - to jeden wielki tygiel stylowy. Wszystko w hiphopowym sosie.
    Po drugie, Buck ma takie teksty, że ci wszyscy super emce mogą zlizywać mu pot ze stóp. Niektóre wersy są wprost nie do wiary, kiedy np. rymuje o tym, że chciał skontaktować się z Bogiem, ale ten akurat był na zebraniu zarządu albo że w piękne dni nawet psie gówno pachnie truskawkami... To teksty o życiu, o rzeczywistości, ale bardzo kwaśne i napisane z perspektywy outsidera i włóczęgi. Do tego opowiadane niskim, charakterystycznym głosem, gdzie Buck65 wzoruje się na starym stylu, zwanym 'talkin blues', czyli mówione opowieści o smętnym życiu. I snuje on swoje historie sam, nie potrzebując nikogo - i słusznie, bo wszelkie gościnne występy mogłyby zrujnować wrażenie.
    Buck65 pokazuje swoim 10-tym albumem, że nie jest Twoim pierwszym lepszym rapperem. Do miłośników ulicy to nie trafi, to płyta bardzo ambitna, dla spragnionych świeżości i głębi spojrzenia na świat. Warto się wsłuchać, warto śledzić teksty, warto dać się ponieść temu dziwacznemu (wicked and weird) Kanadyjczykowi.

OCENA: 5\6


niedziela, 4 listopada 2012

DARK RITUALS - DJ FIRE & J.BLAQUE

Infamous 6 2010

1. Enchantment (Intro)
2. Demonic Entity   feat. LORD INFAMOUS
3. They Will Repent 2
4. Killer Call (Skit)
5. Aint Killin ‘Shit
6. Reckless    feat. LA CHAT
7. Lurking In The Shadows
8. Alcohol Poisoning
9. Interlude
10. Stick Em Up Buck Em Down    feat. KOOPSTA KNICCA
11. Make You Wish 2
12. 16 Shots   feat. MC MACK
13. Crazie In The Club
14. Learn Or Burn
15. Show Me
16. Aint A Thang    feat. K-ROCK
17. Deadly Sins
18. Ritual Sacrifice
19. Holocaust  feat. MC MACK, PRIME EVILZ FAMILY, DA EVILLIST, LADY MURDA, CAPPITAL

    Waszyngtoński duet DJ Fire i J.Blaque mało ma wspólnego z muzyką zachodniego wybrzeża. Chłopaki zdecydowanie kolaborują z Memphis i Three 6 Mafia, prezentując tamtejszą odmianę horror core'u. Wprawdzie koledzy nie są już kolegami i nagrywają na siebie dissy o długości 10 minut, ale co tam, póki co, wydali swój pierwszy album w wytwórni u Lorda Infamous z Three 6.
    Jaka może być muzyka robiona przez obóz z Memphis? Miliardy hi-hatów na sekundę, pudełkowate i plastikowe werble, nawała niepokojących dźwięków z syntezatorów - wszystko to ma Cię wpędzić w nastrój zdenerwowania i zagrożenia jak stado cykających demonów. Nie kłócę się, ma to swój klimat, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że dociera to do całkiem wąskiego grona wielbicieli, zwłaszcza w Polsce. Bo ręka do góry, komu podobają się demoniczne opowieści na cykających bitach?
    Jeszcze, żeby to było naprawdę przerażające, ale teksty kolegów zazwyczaj wywołują uśmiech politowania na twarzy: 'zatrucie alkoholowe, ojej, co ja piłem, już nie bedę pił takich wynalazków, demony, łaaaa'. Kurwa litości. Całe szczęście, że zaprosili na płytę starych wyjadaczy z Memphis, bo ci przynajmniej wiedzą, co się robi z majkiem i jak wywołać napięcie (nie przedmiesiączkowe bynajmniej). Lord Infamous łupie wyraźnie dzielonymi wersami po głowie, La Chat ubarwia kawałek swoim wysokim głosem, Koopsta Knicca (pomimo idiotycznego po polsku nazwania) to mistrz klimatu i horroru, a cała brygada w ostatnim kawałku to... całkiem ciekawa rosyjska diaspora w amerykańskim rapie, robiąca horrorcory po swojemu.
    Płyta waszyngtońskich raperów to kąsek smakowity dla fanów horrorcore z Memphis. spodoba się każdemu miłośnikowi Three 6 Mafia i okoliczności. Gorzej, że takich fanów u nas nie ma wielu - powiedziałbym, że wręcz znikoma ilość... Dla normalnych ludzi rzecz mało zjadliwa...

OCENA: 3-\6


sobota, 3 listopada 2012

CHAPTER II: THE FAMILY REUNION - MO THUGS

Mo Thugs 1998 

1. Mo' Thug Intro - KRAYZIE BONE feat. FELECIA
2. Mighty Mighty Warrior - WISH BONE, THUG QUEEN, SOULJAH BOY, KRAYZIE BONE, FELECIA
3. Mighty Mo Thug - SOULJAH BOY feat. LAYZIE BONE
4. Heart Of It - SKANT BONE feat. LAYZIE BONE & FELECIA
5. The Queen - THUG QUEEN feat. KRAYZIE BONE
6. Riot - FLESH'N'BONE
7. All Good - FELECIA feat. KRAYZIE BONE
8. Ghetto Cowboy - KRAYZIE BONE, THUG QUEEN, LAYZIE BONE, POWDER, FELECIA
9. Believe - MT5 feat. KRAYZIE BONE, LAYZIE BONE
10. Urban Souljah - GRAVEYARD SHIFT
11. Ain't Said No Names - KRAYZIE BONE feat. TOMBSTONE, CAT CODY
12. Mo' Thuggin' - POETIC HUSTLA'Z
13. U Don't Own Me - POTION feat. KRAYZIE BONE
14. Ride With A Playa - KEN DAWG feat. KRAYZIE BONE
15. Pimpin' Ain't Easy - II TRU feat. MT5, 4-U-2-KNOW
16. Otherside / "Outro - LAYZIE BONE, THUG QUEEN, SKANT BONE, SIN, KEN DAWG, FLESH-N-BONE, MO!HART, KRAYZIE BONE, FELECIA

    Na fali zainteresowania płytami Bone Thugs & Harmony, chłopcy założyli sobie wytwórnię i organizację Mo Thugs. Aby promować nowych wokalistów i rapperów, BNT&H rozpoczęli wydawanie składanek pod szyldem właśnie Mo Thugs, które miały zaprezentować młodzież, wspomaganą, naturalnie, starą gwardią Kości Zbójów i Harmonii.
    O ile płyty BNTH produkuje w większości DJ U-Neek, to tutaj chłopaki dali mu odpoczynek. Albo sami zajęli się robieniem bitów (Krayzie i Layzie) albo oddali konsolę w ręce młodych gniewnych. Souljah Boy, Scant, Damon Elliott, Disco Rick, MT5, Tombstone, Michael Seifert, Romeo Antonio i Archie Blaine (czterej ostatni producenci dla Ruthless Records, gdzie BTNH wydają płyty. Tombstone zresztą już nie żyje - nomen omen). Wielu producentów, ale nie oznacza to wielkiej różnorodności, wszak wszyscy, poza Disco Rick'iem, wywodzą się z jednego korzenia, że tak powiem. Wszystko w klimacie Bone Thugs, z tą różnicą, że niektóre są szybkie, niektóre wolne, a czasem wręcz r&b, bo przecież tacy wykonawcy tez znajdują się w wytwórni.
    Wadą tej płyty jest to, że wszyscy w chuj rymują tak samo. Mo Thugs style, bitches. Obojętne, czy to Thug Queen, Wish Bone, czy Poetic Hustla'z - wszyscy mają ten sam zaśpiew, nieco inaczej tylko modulują i akcentują. Bo nawet śpiewająca Felecia ma coś z tej samej maniery. Jednak jest kilka silnych punków ('Mighty Mo thug', 'Ain't Said No Names '), ale jest i kilka rozmymłanych momentów: 'Believe', czy 'Ghetto cowboy' - hitowy singiel, który wywindował płycie złoto, ale jest tandetny, jak Krupówki w czasie ferii zimowych. Tak, czy inaczej, każdy znajdzie tu coś dla siebie, bo bywa ostro, rzewnie, tandetnie i delikatnie - kto co sobie uważa.
    Druga część nie osiągnęła takiego sukcesu, jak pierwsza, ani takiego, jak inne płyty BNTH, ale i tak była sukcesem. Ja wiem, że u nas różnie bywa z fanami tego brzmienia, ale ten album został przyjęty bardzo ciepło i nie jest jakiś fatalny, dlatego jeśli ktoś jest fanem Thugsów, to dla niego obowiązek posiadać tę płytę. Kto nie zna, może sprawdzić, aby się zorientować. Kto nie trawi tego specyficznego stylu, lepiej niech odłoży.

OCENA: 3+\6


piątek, 2 listopada 2012

IMMOBILARITY - RAEKWON

Loud 1999   

1. Intro
2. Yae Yo
3. Casablanca
4. 100 Rounds
5. Real Life
6. Power    feat. AMERICAN CREAM TEAM
7. Skit No.1
8. All I Got Is You Pt.2    feat. BIG BUB
9. Jury      feat. KIM STEPHENS
10. Fuck Them         feat. METHOD MAN
11. Skit No.2
12. Live From New York
13. My Favorite Dred
14. Friday
15. The Table    feat. MASTA KILLA
16. Sneakers
17. Raw     feat. AMERICAN CREAM TEAM
18. Pop Shit
19. Heart To Heart
20. Forecast
21. Outro

    Po sukcesie swojej pierwszej płyty, która stała się absolutnym klasykiem - 'Only Built 4 Cuban Linx', Rae wstrzymał się na kilka lat i uderzył swoim drugim albumem, który miał 'unieruchomić' konkurencję. Pomimo, że płyta szybciutko pokryła się złotem, to zebrała skrajne opinie - od peanów na cześć klimatu Wu Tang, do totalnych zjebek - płyta znalazła się nawet na 10 miejscu listy 50 Najgorszych Rap Albumów serwisu Complex Music.
    Co do tego klimatu Wu Tangu, to... Można się tego czepnąć, bo produkowali tutaj tylko Jugrnaut (Znany z produkcji dla Terror Squad i Big Pun), DJ Devastator, Trauma, Triflyn, Six July, Pete Rock i Vo & Pop - jedynie Triflyn i Devastator to producenci wywodzący się ze szkoły Wu, ale też brzmiący bardziej nowocześnie, niż klasycznie. Za to od razu każdy kto ma jakieś pojęcie, rozpozna tu bit Pete Rocka - typowe dla niego brzmienie brudnych trąbek w refrenie z pianinem na zwrotkach, kiedt Rae rozprawia zawiłe treści o tak banalnym temacie, jak trampki...(Who wear it all \ I’m an addidas freak \ Multi thousand pair of sneak freak \ Real fly physique that’ll look yea , fat watch , live footwear \ Have the white folks displaying my gear' - no lol). Na płycie zdecydowanie brakuje RZA, jego sposobu cięcia sampli i wrażenia totalnego pierdolnika na podkładzie. To już nie jest to samo, co 'Only Built 4 Cuban Linx'...
    Jedyne, co się bardzo nie zmieniło, to styl samego Rae oraz jego taksty. Pokręcone historie, pełne kryminału i suspensu, z wieloma odnośnikami do ulicznego życia na wysokim poziomie, ale i toczącego się z dużą prędkością: Took the chains in case \ Shot him at point blank range \ He started screaming like a cave man \ Blood got a salty taste \ I can tell furniture fell out his place \ Laced now it’s a case \ Threw up vomit on my kobe...' - trzeba mocno nadążać za tokiem myślenia Rae. Najlepiej wypadają te traki typowo nowojorsko-wutangowe: singlowy 'Live from NY' (z bitem a la Mobb Deep od Jugrnauta), czy dość zabawny i panczujący 'Fuck them' z Method Man'em. Zresztą, nie jest to tak zła płyta, żeby włączać ją do panteonu najgorszych płyt... Tylko rozczarowuje. Bo są tu rozlazłe kawałki jak 'All I got is you 2', czy 'Pop shit' w stylu Ja Rule (że co???), ale Vo & Pop zrobili najbardziej rozwodnione traki na tej płycie.
    No i jak mówię, płyta rozczarowała fanów Wu. Mnie też. O ile 'Only Built...' znam prawie na pamięć, tej płyty słuchałem w ciągu 10 lat może... 10 razy. To nie jest ten Rae, którego chciało się słuchać 'again again and again!'. To jest przeciętny, zwyczajny Rae bez szału. Kilka niezłych momentów, kilka słabych.

OCENA: 3+\6


czwartek, 1 listopada 2012

WE DRINK OLD GOLD - 7L & TALL MATT


2003

1. I Get Lyrical - SIR I BU 
2. Dope for the Folks - TDS MOBB   
3. Dope on Plastic - UPTOWN    
4. Can't Do Me None - BLACK ROCK & RON
5. Versatile Extension (remix) - SUPREME NYBORN    
6. Court Is Now in Session - CHILL ROB G    
7. D.E.F. - DOUG E FRESH   
8. Lyrics in Motion - LORD ALIBASKI   
9. Almighty Seven (Righteous)- DOLLAR $ BILL & CUT MASTER    
10. Check It Out - BIZ MARKIE    
11. Gold - NICE & SMOOTH       
12. 360 Degrees - PELON   
13. Bronx Nigga (DJ Shame remix) - TIM DOG   
14. Go to Work - KOOL D & TECHNOLO G    
15. Scratch Reaction (bonus beats) - TDS MOBB       
16. Get Put On - FREESTYLE PROFFESSORS 
17. Product of the Environment (Marley Marl remix) - 3RD BASS
18. Sally Got a One Track Mind (Showbiz remix / TM re-edit) - DIAMOND D
19. Put on Your X-Hat - KNOWLEDGE X    
20. Out of State - AKINYELE    
21. We Got the Funk - MC LAKIM    
22. Peace of Mind - TOP CHOICE CLIQUE

    Dwóch DJów - bardzo znany 7L - chociażby ze współpracy ze swoim emce, Esoteric'iem, z którym wydali sporo płyt oraz Tall Matt, nieznany, chwilowy (sezonowy?) dejot, który pojawił się tu chyba z przypadku... Nie istotnie. Obaj chcieli napić się tej starej złotej, dlatego zebrali najlepsze składniki, żeby to złoto wyszło w praniu.
    Selekcja 22 kawałków ze złotej ery nie była, jak przypuszczam, bardzo trudna. Są to numery, którymi świat się w tamtym okresie - okolice 1990 w te i we w te - jarał strrraszliwie. Czasem panowie wzięli stronę b singla, czasem sami coś zremiksowali, dość, że mamy tu fantastyczny przekrój klasyki rapu. To genialna możliwość polizania (że tak brzydko powiem) historii, jakiej mało się teraz spotyka, pomiędzy brzęczącymi bitami, generowanymi z komputera, zamiast z deków.
    Największymi gwiazdami składanki są oczywiście Chill Rob G, Tim Dog, Akinyele, Nice & Smooth, Biz Markie, 3rd Bass, Doug E Fresh i Diamond D, ale wszystkie te kawałki są znane osobom, które siedzą w rapie od lat '90.   
    Najlepsze jest to, że wszedłem w posiadanie płyty zupełnie przypadkiem i to za darmo, a teraz okazuje się, że to biały kruk... Umieściłem tu tę składankę, aby każdy spróbował sobie poszukać w sieci powyższych traków i posłuchał, jak brzmi prawdziwy rap ze złotych lat.
     Ja wiem, że ta płyta jest nieosiągalna, ale myślę, że można ją skądś sobie ściągnąć. Polecam wszystkim: starym fanom zakręci się łezka w oku, nowi łykną trochę historii.

OCENA: tego się nie da ocenić...