RAP AROUND THE WORLD

Ta strona poświęcona jest rapowi z całego świata. W hip hopie siedzę ponad 25 lat, zbieram płyty i nie ściągam ich z netu - chyba, że są to nielegale. Moja kolekcja płyt sięga ponad 15.000 sztuk - muszę chyba kupić większe mieszkanie, aby jeden pokój przeznaczyć TYLKO na płyty CD :) Nie spodziewaj się linków z downloadem - na pewno gdzieś sobie daną płytę znajdziesz - nie tu. I nie spodziewaj się też wielu nowości - ostatnio hip hop śmierdzi. Spodziewaj się za to recenzji rapu z ponad 100 krajów, albumów takich bardziej znanych i takich, o których słyszysz po raz pierwszy - może po taką płytę sięgniesz? Zapraszam na podróż po świecie hip hopu.
## Na dole dodałem flagi, żeby łatwiej było znaleźć coś z odpowiedniego kraju :)

sobota, 31 sierpnia 2013

SINISTA FUNK - AL KAPONE

Basix Music 1994

1. Fireball Intro        
2. Still Locin Up     feat. COCANE WAYNE
3. Fa Da Love Of Money        
4. Lyrical Drive By        
5. Sinista Funk    feat. 1ST DEGREE
6. Alkatraz Pimp Theme        
7. Cold Hearted Killa        
8. Smoke One        
9. Full Of Indo (Southern G-Soul)        
10. Da Death Penalty        
11. Comin Real With It

    Pierwsze oficjalne wydawnictwo Al Kapone, bo nie liczę dwóch wcześniejszych kaset, które są obecnie nie do dostania... Klasyk z podziemi Memphis, który wydał już ok. 10 płyt, włącznie z tymi, nagranymi w duetach z Mr. Sche, czy E-40. Kto się orientuje, to wie, że to nie lada props... 
    To wprawdzie tylko początek wejścia Memphis na nową drogę muzyczną, ale to dopiero rok 1994. Jednak po muzyce Al Kapone, Lil Pat i Bryana Smith'a słychać już te przebłyski klimatu tak później popularnego pośród rapperów z tego miasta. Jednak jeszcze zbyt wcześnie na zdecydowane odejście od g-funkowych, tradycyjnych piszczał i syntezatorów. Jednak nałoŻone są owe funkowe melodyjki na cykające już, czasem nawet dość śmiało podkłady. Ale naturalnie jest sporo sampli z klasyków funkowych, żywych gitar i trąbek.
    Al Kapone ma dość wysoki głos, który dziwnie kontrastuje z brutalnymi tekstami. To prawdziwy 'Złowrogi Funk', gdzie trup ściele się gęsto, w oparach bluntów przeliczana jest kasa, dziwki gdzieś w tle kręcą dupami. Jasne, że to tylko liryczny drajwbaj (przy okazji, gdyby ktoś nie jarzył, drive-by to ostrzelanie kogoś z przejeżdżającego samochodu) i nie należy tu doszukiwać się gangsterskiej przeszłości Kapone, pomimo jego zdecydowanie agresywnej i pro gangowej liryki - wszak to muzyk i aktor, a nie gangster. Wraz z nim występują gościnnie osoby związane z podziemiem Memphis, choć nie zawsze wszystkie są wypisane w kredytach.
    Złowrogi Funk to porcja podziemnego funku dla lubiących g-funkowe jazdy. Jest to taki zalążek czegoś, co rozpowszechnili potem kumple Kapone'a, Three 6 Mafia i co obecnie przekształciło się w Trap Muzik. Ale, póki co, to zwyczajny, choć całkiem niezły, gangsterski album.

OCENA: 4\6


czwartek, 29 sierpnia 2013

FAMILY REUNION - MANSON FAMILY

Frontline Muzik 2009

1. Intro
2. When We Ride
3. Gram Afta Gram
4. Getcha Off'd
5. Stop Calling
6. Beef
7. Fuck Da Police
8. Manson Niggaz
9. Worldwide
10. Fake Killaz
11. In Tha Crowd     feat. DJ SQUEEKY
12. 4 Da Money
13. What's It Worth   feat. SHANE GUTTA
14. Real Chick    feat. DANAE
15. Strapped
16. Losing My Mind    feat. BOSS BYTCH, YOUNGIN

    To w zasadzie piąty album Manson Family, jednej z bardziej szanowanych grup podziemia Memphis. Kto się orientuje, samo słowo 'Memphis' powinno naprowadzić na styl zespołu. Najbardziej znany członek rodziny, Tommy Wright III wypuścił wszystkie poprzednie albumy i dalej wspomaga kolegów z grupy: Lil Jack, John Doe, C-Rock, Lil Sko, Young Koke i Mr. Maceo.
    Mr. Maceo jest jedynym producentem grupy, zatem to on wykonał wszelkie podkłady na ten krążek. Są to agresywne bity, atakujące uszy wściekłymi sekwencjami hajhetów, których absolutnie nie łagodzą sample (nawet z muzyki klasycznej!), ani syntezatorowe melodyjki. Wręcz przeciwnie, czasem jeszcze nakręcają ową agresję, powodując, że człowiek czuje się wściekły (ten, któremu się podoba, ma szalony power, ten, któremu się nie podoba, czuje wściekłość, że słucha tego gówna - ale to tak na marginesie). Wszystko leci na równym poziomie, jak włączysz pierwszy trak, kończy się na ostatnim i nie czujesz, że coś się kończyło, a co innego zaczynało. Ma to swoją zaletę, bo płyta jest spójna (w końcu to tylko jeden producent) i jeśli ktoś to lubi, to będzie zachwycony. Ja osobiście nie mam nic przeciwko i przyznam, że klimat thrillera kryminalnego sprawdza się tu doskonale.
    Równie agresywni są rapperzy. Jak to zwykle z podziemiem bywa, są to kolesie mający znacznie więcej skillsów, niż te okrzyczane tuzy miejscowej sceny, choćby Three 6 Mafia. Technicznie przede wszystkim, bo lirycznie to pedant do muzyki - wściekłe teksty pełne przemocy to coś przy czym spokojnie możesz wyjść na miasto i zacząć mordować. Teksty mówią przede wszystkim o przestępstwach, zabijaniu słabych czarnuchów, kasie i dziwkach. Z równym zapałem pierdolą policję, co kurwy z osiedla. Oczywiście, trzeba to wszystko brać z dystansem, słuchać tak, jakby oglądało się film sensacyjny, bo inaczej to będzie mało zjadliwe. No bo czy taki refren, jak: 'we all in the crowd sayin stomp that nigga, beat that nigga, buck that nigga, we all in the crowd sayin whoop that bitch, kill that bitch, shake that bitch' może być uznany za przejaw zdrowego rozsądku? Bzdura, jasne, że to poza i tak to trzeba odbierać. Jak kryminał w tv. Rodzina Mansonów zaprosiła na płytę również kilku gości. Jest tu słynny w okolicach dj, promotor i rapper DJ Squeeky - nie oszukujmy się, marny składacz rymów. Shane Gutta ma ciekawy głos, ale flow lekko anemiczne. Danae to śpiewająca (dość marnie) panna, Boss Bytch to rymująca sucz, której nie chcesz spotkać na ulicy, a Youngin zaś ze swoim zdartym wokalem wprowadza nieco akcji typu Freddie Kruger.
    Powtarzam po raz ostatni - tych płyt nie należy brać na poważnie, a słuchać niczym 'crime stories'. Potraktować jak książkę lub film. I jeżeli będziemy brali ten album w tych kategoriach, okaże się, że jest to całkiem niezła pozycja. Giną ludzie, koks przechodzi z rąk do rąk, samochody wylatują w powietrze, suki machają pośladami w klubach. Życie półświatka poddane siedemdziesięciominutowej obserwacji. nie przeszkadzają mi cykacze (czasem lubię), klimat płyty jest akuratny, nie wadzi krew spływająca z głośników. Taki durrty souf thriller.        

OCENA: 4\6


wtorek, 27 sierpnia 2013

CHROME CHILDREN - PEANUT BUTTER WOLF

Stones Throw 2006

1. Oh Zone - OH NO
2. Clap Your Hands - GUILTY SIMPSON
3. Take It Back - MADLIB
4. None in Mind - KOUSHIK
5. Nothing Like This - J DILLA
6. Do a Couple of Things - JAMES PANTS
7. Monkey Suite - MADVILLAIN
8. Simply a Joy - GEORGIA ANNE MULDROW
9. All I Know - MED
10. Wassup World? - DUDLEY PERKINS
11. Raw Heat - PERCEE P, QUASIMOTO
12. No $ No Toke - JAYLIB
13. Drama - J-ROCC
14. Movin' - ROC C
15. Dream(s) - GARY WILSON
16. Third Rock - PURE ESSENCE
17. What Now - ALOE BLACC
18. Turn Around [PBW Remix] - BARON ZEN
19. Nino's Deed - YOUNG JAZZ REBELS

    Wilk z Masła Orzechowego to jeden z najlepszych DJów i producentów podziemia Zachodniego Wybrzeża. 'Dzieci Chromu' to jego 5 płyta, nie licząc mikstejpów i epek. Zgromadził on na niej rymujących gigantów sceny kalifornijskiej, a także kilku nowicjuszy. Do płyty dołączona była DVD z koncertu Madliba i MF Doom. To w zasadzie nie jest płyta samego PBW, ale składanka, którą sam zmontował i wybrał.    
    Kawałki, wybrane na album wyszły w większości spod ręki samych wykonawców, a tym którzy są tylko rapperami, muzę zrobił przede wszystkim Madlib, czasem Oh No lub J.Dilla. Są tu kawałki i stricte hip hopowe, takie z samplami i fantastycznym wajbem rodem z podziemia zachodu Stanów, ale są i takie bardziej 'artystyczne' i wydumane, niekoniecznie rapowe, czasem tylko hip hopowe - bo jest tu Koushik - zespół raczej indie, niż hip hop, to samo tyczy się James'a Pants'a, Gary'ego Wilsona, Pure Essence, Barona Zen i soulowej Georgia Anne Muldrow. Nawet J Dilla, Aloe Blacc  i Jaylib dali raczej progresywne instrumentale, niż kawałki rapowe. Tak więc hip hop miesza nam się tu z alternatywą i to w całkiem niezłej komitywie.
    Ciężko o lepszy zestaw emce z zachodniego wybrzeża. Pomijając kawałki instrumentalne, mamy tu ucztę liryczną z Kalifornii. Guilty Simpson w wybornej formie, Madlib jak zwykle doskonały, Madvillain na genialnym wręcz bicie zrobił zniszczenie. Dudley Perkins, jak przystało na szalone alter ego Declaima, zrobił kawałek całkiem... inny. Med , Percee P wraz z Quasimoto, Roc C. W zasadzie wychodzi na to, że więcej tu traków progresywnych, niz stricte hip hopowych. Ale nic to.
    Ciekawa to rzecz, stanowiąca przekrój raczej przez ambitną scenę podziemną Kalifornii, niż rapową, ale nadal jest to świetna płyta. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy absolutnie genialne kawałki Madivillain i Guilty Simpsona. Dla niektórych będzie to za duży kosmos, szczególnie ostatni, nu jazzowy trak. Ale wszystko jest dla ludzi, można sobie wyrzucić przecież niechciane kawałki i zostawić same sztosy.

OCENA: 4+\6


niedziela, 25 sierpnia 2013

GANGSTA LIFE - YOUNG PROD


PR 2008

1. Ohh Daddy                         
2. The Best                  
3. Gangsta Life              
4. It Was All Dream             
5. Ghetto Talks                
6. West West                     
7. Watermelon, Colli Green       
8. Never Fake it                  
9. Don't Really Want it           
10. What it Really is           
11. South Central                
12. Give A Beat              
13. Hey Baby               
14. One Night              
15. Rock Da Party            
16. Loose Your Clothes        
17. No Shine                   
18. Can't Leave Me Alone       
19. The Truth

    Young Prodeje to jeden z mniej znanych członków legendy gangsta South Central Cartel, stojący zazwyczaj w cieniu Big Prodeje, Havoc Da Mouthpiece i Havikk the Rhime Son. To jego drugi album, po dziesięcioletniej przerwie i, jak widać po okładce, nie ma tu miejsca na pierdolenie.
    Ekipa SSC produkuje prawdziwe g-funkowe podkłady i nie zmienia się to od wczesnych lat '90. Nawet na płycie z 2008 mamy tradycyjne brzmienie gangsta funku. Piszczały, brzęczące basy, funkowe gitary - to, do czego przyzwyczajali nas przez lata gangsterzy z Kalifornii. Przez ten czas Prodeje i Havoc wyszlifowali warsztat do perfekcji, wyszkolili całą rzeszę producentów, dodali sporo żywych instrumentów i unowocześnili brzmienie, dzięki czemu mamy miksturę, która prawdopodobnie zadowoli i fanów starego, dobrego g-funku i tych młodszych, mniej przyzwyczajonych do tego brzmienia. Są bity bujające (Never fake it), z mocnymi piszczałami (Loose your clothes), czy cykające (Hey baby - swoją drogą chyba najgorszy kawałek).
    Young Prod to dobry rapper, choć bez rewelacji. Jest lepszy od sporej części tych nagrywających gangsterów. Ma niby laidbackowy flow, ale jego wokal zaprzecza temu wyluzowaniu, bo jest energiczny i ekspresyjny (na ile ten kalifornijski luz pozwala naturalnie). O czym może mówić Young Prod.? Standard. Życie na dzielni i ciężka rzeczywistość, dziewczynki i imprezy... Young Prod ma dodatkowe wsparcie wokalne od członków SSC, wszystko razem układa się w całkiem porządną płytę gangsterską, choć tak naprawdę Young Prod nie epatuje pistoletami i kule nie świszczą zbyt często - choć, naturalnie, w paru trakach trafi się jakaś strzelanina, a w każdej jakiś hustle.
    Standardowa, kalifornijska płyta, choć jedna z tych z lepszej półki. Oczywiście, sięgając po ten krążek doskonale wiesz, czego się spodziewać, bo inaczej po co weźmiesz do ręki album kolesia, który na okładce jest ujarany jak smok? Najfajniejsze traki dla mnie to 'Loose your clothes', 'Can't leave me alone', 'czy 'The truth'.

OCENA: 4\6


piątek, 23 sierpnia 2013

TIERRA CALIENTE - RHAJHA

Estilo Hip Hop 2004

1. Tierra Caliente    
2. Cowboys Del Asfalto
3. Tortura    
4. Fantastic 4   feat. BRAINTAX, JEHST
5. Bendición    
6. Autopsia A Un Vivo
7. Donde No Hay...    feat. RZ
8. ... No Hay    
9. Fin (Remix`04)    
10. Bajo Voz De Juramento   feat. ZAHARA
11. Zona De Peligro     feat. OSE
12. Se Hizo El Silencio
13. No More Lies    feat. SHOCKWAVE
14. Espíritu Guerrero
15. Frase A Frase Como Outro
   
    Rhajha to trzech chłopaków z miasta Almeria: rapperzy El Campeon i Rey Kuze oraz DJ i producent El Cerebro. Razem grają od 1997 roku, choć na koncie mają tylko taśmę na nielegalu 'BLC Zona' i oficjalny debiut, który mamy właśnie przed sobą.       
    Naczelnym producentem grupy jest El Cerebro, więc to on wyprodukował większość podkładów, dzieląc się jednakże z niejakim Rz. Hiszpanie lubią przeważnie muzykę hip hop prawdziwą, opartą na mocnych bitach i samplach, a dodatkowo Rhajha jest zespołem hardkorowym, dlatego mamy tu ciężkie bębny, owinięte przez loopy z pianin, smyków, różnistych instrumentów szarpanych i setek innych, często niepokojących dźwięków. Dzięki temu płyta brzmi, jak wyjęta z podziemi hiszpańskiej sceny. Do tego El Cerebro, choć trochę za rzadko, ozdabia traki swoimi skreczami - jeden z kawałków, '...No Hay' w całości poświęcony jest jego pracy jako DJ. Klimat można porównać z nowojorskimi hardkorowymi płytami z końcówki lat '90.
    El Campeon i Rey Kuze to nieźli emce, rymujący  nieco offbeatowo, choć dość powoli, przez co bardziej zrozumiale. Obaj mają spokojne flow i raczej niskie głosy, często ignorujące bit, ale zawsze mieszczący się w nim. Ciekawy jest zestaw gości, bo o ile Ose to bardzo znana postać na scenie Hiszpanii i często zapraszany jest na płyty różnych wykonawców, to mamy tu również trzech przedstawicieli zagranicy. Otóż Fantastyczną Czwórkę uzupełniają Anglicy Braintax i Jehst, a kolejnym międzynarodowym połączeniem okazuje się kawałek z holenderskim (choć anglojęzycznym) Shockwave. O czym prawią nam hiszpańscy 'Kowboje Asfaltu'? Spora część to rymy bitewne i bragga - takie typowe podziemne klimaty. Trochę zostaje miejsca na tematykę życiową, o sprawiedliwości, prawdzie, choć i tak większość przetykają hardkorowe rymy bragga.
    Nieco może dziwić fakt, że album bardziej popularny jest chyba w Ameryce Południowej, ale Hiszpania również pamięta o Rhajha, fora poświęcone miejscowej muzyce rap często wspominają o albumie, choć to już 9 lat, to jednak nadal jest to świeży, podziemny krążek, z którym fani hc powinni się zapoznać.

OCENA: 5-\6


środa, 21 sierpnia 2013

GET DOWN OR LAY DOWN - PHILLY'S MOST WANTED

Atlantic 2001

1. Radikal
2. Y'all Can't Never Hurt Us
3. Suckas
4. Pretty Tony
5. Please Don't Mind    feat. ANDRE WILSON
6. Philly Celebrities
7. Ladies Choice
8. The Question
9. Cross the Border
10. Dream Car    feat. PHARRELL
11. The Reason
12. What Makes Me
13. Suckas, Pt. 2
14. The Game
15. Piece of the Pie
16. Street Tax     feat. THE CLIPSE
17. This Bitch       
18. Cross the Border (Remix)    feat. FABOLOUS, PUSHA T

    Ostatnio z Filadelfii byli The Roots, to dla odmiany robimy skok na... zupełnie inne rejony tego samego miasta. Philly's Most Wanted to Boo-Bonic i Mr. Man, jest to jedna z pierwszych grup, wylansowanych przez świeży wówczas i mało znany duet producencki The Neptunes. Dziś bez Pharrella nie ma płyty popowej, ale wtedy dopiero zaczynali, a dzięki PMW zostali dostrzeżeni. 
    Jako rzekłem, zespół to produkt grupy The Neptunes, zatem prawie wszystkie podkłady zostały wyprodukowane właśnie przez nich. Tylko parę bitów dali T-Mix, Epitome i Just Blaze. To typowa rzecz dla Neptunsów z początku ich kariery: bounsujące bity, klubowe bangery, często z refrenami inspirowanymi latynoską muzyką, jak w hitowym 'Cross the border'. Na początku XXI wieku była to dawka elektroniki i energii, jakiej dotąd nie było. W sumie każdy z tych bitów mógł lecieć z powodzeniem w klubie. Kojarzycie hicior N.E.R.D. "Lapdance"? To ten sam rok produkcji, zatem słychać tu często bardzo podobne dźwięki, co w tej piosence (Suckas pt.2 i kilka innych). Oczywiście podkład od T-Mix ('The Game') różni się klimatem, bo koleś pochodzi z Mo Suave, zatem brzmienie jest zbliżone do dokonań 8Ball & MJG i załogi. Epitome zaś wyprodukował tylko skity, więc nie ma o czym mówić. Just Blaze dał za to równie bangerowy podkład, choć zupełnie inny klimatem od reszty traków.   
    Niestety ani Boo-Bonic, ani Mr. Man nie przynoszą aż takiej świeżości, jaki ich producenci. To zwykli wyrobnicy, którym poszczęściło się nagrać płytę z Neptunsami. Wystarczy, że umieją rymować i mają niezgorsze flow - na takich bitach to wystarczy, żeby ludzie się zajarali, choć po prawdzie płyta gdzieś tam przepadła w zestawieniach, zauważona przez nielicznych fanów. Panowie gadają tylko o imprezach, panienkach, frajerach, kasie, handlowaniu dragami i tego typu zbójeckich nonsensach, których pewnie nigdy nie mieli okazji zaznać. Nie ma tu nic na tyle świeżego, co dorównałoby muzyce Neptunsów. Trochę śpiewanych refrenów ma uatrakcyjniać kawałki, bo z rymujących gości jest tylko sam Pharrell w kawałku o brykach i duet The Clipse. Na końcu znajduje się nudny remiks 'Cross the border' z topowym wówczas Fabolousem i topowym już dzisiaj Pusha T.
    Gdyby kto inny wyprodukował tę płytę, to okazałoby się, że nikt tego nie chce słuchać - potwierdzeniem tej tezy wydaje się drugi album grupy, robiony przez innych ludzi, który przepadł z kretesem. Płyta była świeża w 2001, dziś to zwykły, klubowy krążek, z kilkoma kawałkami do pomachania głową i nic poza tym. Słuchalna tylko dzięki Neptunsom.

OCENA: 3+\6


poniedziałek, 19 sierpnia 2013

THE TIPPING POINT - THE ROOTS

Geffen 2004

1.  Star/Pointro   feat. WADUD AHMAD
2.  I Don't Care             
3.  Don't Say Nuthin'
4.  Guns Are Drawn  
5.  Stay Cool        
6.  Web              
7.  Boom!    feat. DICE RAW
8.  Somebody's Gotta Do It    feat. JEAN GRAE, MACK DUB, DEVIN THE DUDE    
9.  Duck Down!                                   
10. Why (What's Goin On?)
11. The mic   feat. OL DIRTY BASTARD, SKILLZ, TRUCK NORTH
12. Din da da

    Po piątej płycie, 'Phrenology', w zespole nastąpiły istotne zmiany. Odszedł mistrz grania paszczą, Scratch, a muzyk Ben Kenney przyłączył się do rockowego Incubusa. Nastąpiła dwuletnia przerwa w nagraniach, przetykana różnymi sesjami muzycznymi, których wynikiem jest wreszcie szósty krążek The Roots, który mamy przed sobą, dobrze przyjęty przez krytykę, choć uznany za najbardziej popowy w dyskografii.
    Nie można nie znać The Roots, będąc fanem hip hopu. Ta fuzja jazzu, soulu i ambientowych dźwięków jest uznawana za wyborną jak świat długi i szeroki. The Roots mają w swym składzie kilku do kilkunastu muzyków, zatem większość bitów granych jest na żywo i produkują je sami członkowie zespołu. Poza nimi, w produkcji maczali palce Zukhan (znany z innych bitów dla Roots, ale i Jim Jones'a, Memphis Bleek i gwiazdek r&b), Robert Dorsey aka LB9000, Tahir i kolektyw ludzi związanych z grupą i nie tylko - The Grand Wizards. Muzycy muzykami, ale jako hip hopowy band, Roots nie stronią od sampli, znajdziemy tu m.in. kawałki Sly and the Family Stone, Marlona Williamsa, czy świetny loop z Al Hirt'a w 'Stay Cool'. Czy rzeczywiście zarzuty o komercyjność płyty są słuszne? Nie sądzę. Owszem, bity sa przyjemne, ale to nadal to The Roots, które tak lubię, przy czym jest to naprawdę dobra płyta. Ma w sobie coś z tych jam sessions, jakie doprowadziły do nagrania albumu. Ostatni kawałek, wariacja na temat klasyka 'Din daa daa' George Krantz'a to zdecydowanie zgrana sesja na żywo, ze wszystkimi swoimi niedociągnięciami swobodnego grania. Ten album to wyśmienita porcja jazzowego feelingu, z gitarami, żywą perkusją, trąbkami, a nawet sozofonem. Prawdziwy, ambitny hip hop.
    W tematykę płyty wprowadza nas sam tytuł i okładka. 'The Tipping Point' to książka kanadyjskiego dziennikarza i publicysty, Malcolma Gladwell'a na temat zmian w codziennym życiu społeczeństwa. Okładka zaś przedstawia Malcolma X. Czyli ze sporą dozą prawdopodobieństwa możemy liczyć na socjologicznie zaangażowane teksty Black Thought'a i... generalnie się nie rozczarujemy. Tak, ładunek liryczny jest lżejszy niż na innych płytach. Tak, jest trochę gości. Ale to nadal te same rozpatrywania ludzkich zachowań i procesów społecznych, co zwykle. Dodatkowo, mamy tu olśniewający występ Jean Grae, jednej z najlepszych kobiet na majku, zarówno lirycznie, jak i stylistycznie oraz genialny refren śpiewany przez Devina, którego osobiście bardzo lubię, a tu pasuje jak ulał. Tak samo, jak w ukrytych piosenkach za nr 10 - Ol Dirty dał swoje wycie w tle - a zdążył jeszcze przed swoją śmiercią na sesję z The Roots, i jak zwykle dobry Skillz. Na szczęście goście stanowią tu dodatek wzbogacający i tak świetny warsztat Black Thoughta i nie psują wrażenia, co niestety często się zdarza. 
    The Roots rzadko kiedy obniżają poziom. 'The Tipping Point' to fantastyczny album, wypełniony jazzowym wajbem, jam sessionowym klimatem i radością z grania. Sprawność muzyków i umiejętności Black Thought'a oraz gości zapewniają 53 minuty wybornej uczty muzycznej, którą gorąco polecam.

OCENA: 5+\6


sobota, 17 sierpnia 2013

Память о Михее - BAD B.ALANCE

GALA 2004

1. Бэла Бэланс Нас
2. Шоу Бизнес
3. Городская Тоска
4. Как Сон
5. Тихо Тают Дни
6. Светлая Музыка
7. Африка
8. Страсть [Другая Версия]
9. С Новым Годом
10. Игры
11. Питерские Миги
12. Дорога Домой
13. Ангел Хранитель
14. Джаз - Это "Немузыка"

    Tak mnie naszło na rosyjską klasykę, bo obecnie mamy w Zielonej Górze festiwal piosenki rosyjskiej... Bad Balance to skład rosyjsko-ukraiński z Doniecka, Moskwy i Leningradu (ups, Sankt-Petersburga). Członkowie grupy to Мастер ШЕFF (Master Szef), Al Solo, Купер (Kuper) i Mr.Bruce. Bad Balance to chodząca legenda rosyjskiego rapu, wydająca płyty od 1991 roku! 'Память о Михее' (Pamiat' O Mihie', czyli Pamięć o Michie - co wyjaśnię za chwilę) to pół oficjalny album, coś w rodzaju składanki różnych kawałków niepublikowanych, lub znanych stąd albo zowąd, ale nie nagrywanych na płyty. Gdyby liczyć wszystkie wydawnictwa, byłaby to płyta numer 8 w dorobku grupy.
    Muzyka, jak to w kawałkach pozbieranych z różnych okazji, jest dość różna i słychać, że pochodzi z różnych okresów. Bity robi czasem sam zespół (Mr. Bruce, Валов В.В. aka Master Szef), ale i producenci luźno związani z grupą: Матвеев Г.А. (znany też jako DJ Штакет), Чернышов Д.Н., Пачкай П.В. aka DJ 108 i Сергей Крутиков (Siergiej Krutikov) - czyli sam tytułowy Михей, zmarły w 2002 jeden z założycieli zespołu. Podkłady to rzecz dość eklektyczna, łączą w sobie Złotą Erę, g-funk, troszeczkę ragga i r&b. Czasem to rzecz hardkorowa (Африка - Afrika), czasem totalny letni przebój (Светлая Музыка - Swietłaja Muzyka). Pamiętajmy, że jest to album poświęcony zmarłemu członkowi grupy, zatem zawiera nagrania sprzed XXI wieku, zatem nic dziwnego, że tak brzmi - chociaż wcale nie chcę powiedzieć, że nie buja - wręcz przeciwnie, B.Balance, jako jedna z legend przemysłu muzycznego Rosji, miała środki na porządną produkcję i muza jest naprawdę porządna.
    Tytułowy i wspominany Михей, oczywiście, występuje praktycznie w każdym traku, rymując i podśpiewując regałowo. Obok niego znajdą się i Al Solo, i Kuper i Master Szef, ale także inna legenda rosyjskiej sceny, również dawny członek zespołu, Legalize. Wprawdzie język rosyjski jest dość podobny do polskiego, ale i tak, kto go nie zna, niewiele zrozumie - łatwo jednak zauważyć, że rapperzy mają skillsy i flow. Nie ma miejsca na pomyłki, wszystko zarymowane jest bez zarzutu i bez potknięć. Chłopcy mówią o wszystkim: miłości do muzyki, show biznesie, o blaskach i cieniach życia, a nawet idą krok dalej - poruszają tematy afrocentryczne, wzorem idoli amerykańskiej sceny Złotej Ery, co może wydawać się dziwne u białych jak papier Rosjan.
    Scenę rosyjską warto badać - może niebawem zdecyduję się wrzucić coś aktualnego, ale na razie zupełna klasyka zza naszej wschodniej granicy. Zespół, który wypada znać, nawet jeśli nie z dokonań, to choćby z nazwy, bo to jedna z najważniejszych grup na rosyjskiej scenie hip hop, grupa, która położyła potężne podwaliny pod rozwój tejże sceny.

OCENA: 4\6


czwartek, 15 sierpnia 2013

LITTLE BIG MAN - BUSHWICK BILL

Rap-A-Lot 1992

1. Intro
2. Little Big Man
3. Stop Lying
4. Call Me Crazy
5. Chuckwick    feat. GANKSTA N-I-P
6. Don't Come To Big
7. Ever So Clear
8. Copper To Cash
9. Dollars And Sense
10. Letter From KKK
11. Take 'Em Off     feat. SLEEPY
12. Skitso


    Ten kurdupel jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych rapperów na świecie. Jedna trzecia legendarnych Geto Boys, karzeł z długimi dredami, który stracił oko, bo kazał swojej pannie się zastrzelić - koleś jest pieprznięty. Ale w tym szaleństwie tkwi geniusz - Mały Wielki Człowiek. Jego debiut okazał się świetnie przyjętą płytą i do dziś uznawany jest za klasyk.
    W sumie każdy z wykonawców labelu Rap-A-Lot korzysta z tych samych producentów. Zatem nie może się tu obejść bez samego szefa wytwórni, J Prince'a, legendarnego Mike Dean'a, ale i tych drugoplanowych producentów: Goldfinger, Roland i Crazy C. To agresywny funk, na świetnie ciętych samplach, z pulsującym basem. Niewiele się to różni od płyt Geto Boys z tamtego okresu - jest tu tylko więcej przemocy. Mamy tu zatem wycinki z takich grup, jak The O'Jays (naturalnie!), Brenda & the Tabulations, ale i od Curtisa Mayfield'a, Billa Withersa, czy wręcz z... Fryderyka Szopena w 'ChuckWick'. Buja głową, robi wystarczający hałas, żeby Cię poruszyć, ale nie morduje chaosem, jak Public Enemy.     
    Jeśli nie jesteś ostrożny, z Bushwickiem jest jak z Boogeymanem. Przerazi Cię. Zaszczuje, nie da spać. Będziesz cierpiał. Bill ma charakterystyczny wokal, ale bardziej znaczące są jego teksty - pełne przemocy opowieści o życiu karła, urodzonego w biednej rodzinie na Jamajce, mieszkającego potem na Brooklynie i w Houston. Ilość Czarnuchów martwych na płycie jest wprost proporcjonalna do ilości użycia słowa 'fuck' albo 'bitch'. Przykład? 'I got a letter from the muthafuckin Ku Klux Klan, man\ They say they wanna give us a helping hand \ With pulling that goddamn trigger \ And killin off 4'000 other niggers \ Since 1975 \ Yeah, that's how many of us died' albo 'My boy Kevin was a brother known for fuckin a bitch \ Used to leave with my rubbers, and come back with a itch \ Even Kevin started lyin when the girls got low \ When we asked if he fucked, he ain't never said no' albo 'It's Bushwick Bill, I be that motherfuckin nigga \ Four foot two, a couple of inches and I'm steady gettin bigger \ Straight from the motherfuckin G to the E to the T to the O, you know the spellin ho \ I had to come up strong to get where I'm at'. Te kilka cytatów wystarczy, aby uświadomić, jakiego rodzaju ciężar mamy na krążku, zresztą, wszystko wyjaśnione jest w 'Intro' - Bill odpiera ataki anonimowej osoby 'z sąsiedztwa', krytykującej go za wulgaryzmy i przemoc, hejtującej go za bycie kurduplem. Z gości mamy tylko dwie osoby - znany już wówczas podziemny gangsta hardkor rapper Ganxta NIP, którego rola kończy się na trzech zdaniach w środku kawałka i niejaki Sleepy, którego również ciężko znaleźć.
    Nie da się ukryć, że solowy debiut Bushwicka kopie hardkorem po mózgu. To nie jest lekka płyta. Tu kapie pot, krew i łzy, a ten mały skurwysyn (nie urażając jego szanownej mamy!) ciśnie coraz bardziej. To płyta dla fanów ciężkiego rapu, na sytych funkowych samplach, pozycja obowiązkowa dla wszystkich lubiących klimaty Geto Boys i twardy rap ze Złotej Ery. Owszem, płyta jest wulgarna i pełna przemocy, ale Bill tak jest. Nie kurwi bez powodu, w sumie każde przekleństwo tutaj mogłoby być usprawiedliwione, o ile ktokolwiek potrzebuje takiego uzasadnienia. Jebać to. To nie album dla grzecznych dziewojek i glutów we fioletowych (ups, sorry, wrzosowych!) rurkach i żółtych najkach. Śmierć kurwom!

OCENA: 4+\6 





środa, 7 sierpnia 2013

Новый День - Дамат

Pavian 1996

1. часы идут
2. выпей
3. новый день ( часть 1 )
4. дядька полицай   feat. звонкий
5. замкнутый круг
6. люди помогите   feat. звонкий
7. новый день ( часть 2 )
8. клоун убийца    feat. морфий
9. срок подошел к концу
10. наемный убийца ( бонус трек )
11. мишень ( бонус трек )
12. своя роль ( бонус трек )

            Tym razem z grubej rury. Przenosimy się do starych, dobrych czasów, kiedy rządził rap na kasetach, a do tego lądujemy w... Rosji. Wielki rynek rapowy i wielkie pieniądze z nim idące w obecnych latach, musiały mieć kiedyś swój początek. Lata '90 i pierestrojka to początek zachłyśnięcia się amerykańską muzyką. W Rosji zaczęły pojawiać się składy, zaczęły wychodzić kasety coraz to nowych składów, oraz 'sborniki', czyli kompilacje najlepszych kawałków. Trochę z tego przenikało do Polski. Niektórzy z ówczesnych gwiazd nagrywają do dziś, stając się legendami: Bad B.Aliance (o których za parę dni), Decl, N'Pans, Kasta i inni. Jednak legendarną kasetę nagrał również duet z Moskwy, Damat.
    Muzyką zajmował się tylko jeden z członków duetu, Czerep. Co tu można powiedzieć o muzyce? Słyszeliście produkcje polskie z połowy lat '90? No to właśnie macie pojęcie, co się tu dzieje. Hardkor rodem z NY lat '92-'94, czyli mocne perkusje, sample z funku, taka wypadkowa Leaders Of The New School, Lords Of Underground, Public Enemy i pewnie kilku jeszcze innych składów. Lubiący złotoerowe klimaty łatwo znajdą patenty żywcem wzięte np. z A Tribe Called Quest... Wiadomo, że chłopaki słuchali klasyki nowojorskiej i z niej Czerep czerpał inspirację. No dobrze, w paru miejscach mamy delikatne, nieco nieśmiałe odwołania do rosyjskiej muzyki tradycyjnej - wiecie, bałałajki itp. Fakt, że muza jest spóźniona o dobre 3 lata nie zmienia tego, że płyta stanowi rosyjski klasyk.  
    Głównym emce zespołu był D-Bosz, chociaż w paru kawałkach możemy również usłyszeć producenta, jak i gościa z grupy Ritm U - Zwonkija. D-Bosz rymuje tak, jak brzmi muzyka. Ma ostry growling i jedzie swoje bezkompromisowe teksty ze swadą, wyjętą wręcz z płyt Onyx. Kiedy wchodzi Czerep, wnosi nieco powiewu ragga i szkoda, że nie słychać go częściej. O czym rymują Damat? O ciężkim życiu w Mateczce Rasiji, trochę horrorkoru o Clownie zabójcy, nieco gangsterki (czy też reality rapu - jak zwał, tak zwał) - tego typu misz masz, typowy dla Europy tamtego okresu. Zaletą jest niezły flow i styl, taka Złota Era po rosyjsku.
    Rosyjscy fani traktują Damat nieco jak nasi pierwsze Wzgórze Ya-Pa-3, czyli wspominany z łezką klasyk, który dziś brzmi... Kuriozalnie, zwłaszcza dla innostrańców. Ale warto posłuchać początków jednej z najbardziej prężnych i dochodowych scen rapowych na świecie.

OCENA: 3\6 


poniedziałek, 5 sierpnia 2013

HOT GIRLS 4 LIFE - H.O.T.

EZ Money 2000

1. 25 Years      
2. It Ain't Happening    
3. In The Club    
4. Too Sexy          
5. Man Eater         
6. Hot Hot Hot          
7. Hot Girls Said         
8. Hatin On Me          
9. Comin Wit It          
10. Curious Girl          
11. EZ Money     
12. Girls Got Guns      
13. The Whistle Song

    Ostatnio sporo było o klasycznym, podziemnym rapie, to pora to zmienić - przenosimy się na południe USA, aby poobcować nieco z niesfornymi panienkami z Hoes On Top - swoją drogą, nazwa równie idiotyczna, co okładka od Pen'n'Pixel... Ale nie zawsze idzie ta głupota w parze z muzyką. HOT to dwie panny - jedna o korzeniach stricte afrykańskich, druga o proweniencji afrykańsko-włoskiej.
    Całość płyty wyprodukował Danny D, typowy producent dla nowoczesnego  brzmienia z Florydy. Bity to dość mało skomplikowana porcja cykających bitów, syntetycznych klawiszy i sampli. Na pewno będzie się to podobało fanom muzyki południowej, takiej baunsującej. Nie ma zwalniaczy, nie ma pościelówek, tylko jazda zdecydowanie do klubów. Nawet, jeśli dziewczyny biorą na warsztat jakiś znany hit, Danny D stara się, aby nie było to prostackie przejęcie melodii i patentu. Z producentem współpracuje DJ Crash, nakręcają oni imprezę, która trwa przez praktycznie całe 50 minut trwania płyty. Energiczna, południowa jazda prosto z Miami. Daje radę.
    Spice i Sun Shine mają miłe głosy, co więcej, umieją rymować i mają przyjemne flow. Potrafią nie tylko zanucić, ale i zaśpiewać, po czym płynnie przejść do rymu. Technicznie nie ma im czego zarzucić. Nawet nieźle się ich słucha. Gorzej, kiedy zaczniesz wkręcać się w teksty. O ile trzymają się konwencji imprezowej, gadają, że są najbardziej 'hot' laskami w klubie i pierdol się czarnuchu, bo nie dam ci dupy, to jest ok. Gorzej, gdy przechodzą do gangsterskiego bragga przy '25 years', czy 'Girls got guns'. Żenująco to wychodzi, bo widać wyraźnie, że to fejk. Mamy tu również dwa kawałki, które są wariacjami w temacie oryginałów: 'Too sexy' z pomysłem zaczerpniętym od Right Said Fred oraz przeróbka Nelly Furtado, 'Man eater', który akurat nie wypadł źle. Byłoby więc nieźle, gdyby nie gangsterskie wycieczki dziewczyn, bo nawet kiedy mówią o seksie, nie przekraczają granic dobrego smaku - no, może poza 'Curious girl'.
    Z tego, co się orientuję, to jedyna płyta duetu. I wytwórnia raczej słaba, i płyta przepadła w zalewie tysięcy podobnych płyt roku 2000 i to nie tylko na Florydzie. Owszem, panny mają niezły flow, muzyka jest nie najgorsza, pod warunkiem, że lubisz ten typ rapu. Ale to tyle. Może być, zwłaszcza na imprezę albo do pracy, jako niewymagający podkład, brzęczący w tle - energiczne, konkretne.

OCENA: 3\6

DO POSŁUCHANIA

sobota, 3 sierpnia 2013

THE BEAT SUITE - DJ SPINNA

Urban Theory 2000

CD 1
1. Lyrical Fluctuation 2000 - JIGMASTAS feat. MOS DEF, MR. COMPLEX, PHAROAHE MONCH, SHABBAM SAHDEEQ, TALIB KWELI
2. 3ree6ix5ive - OLD WORLD DISORDER feat. EMINEM
3. These Things You Say - SCHOOLZ OF THOUGHT  feat. ARLYNN PAGE
4. Scott Steinway Trio - 88 KEYS
5. Take A Look - DOME CRACKERS  feat. GRAP LUVA, JOC MAX   
6. Necessity - SHADOWMAN
7. Rationalize - SCHOOLZ OF THOUGHT  feat. RAHANI SAYEED
8. Speed - DJ SPINNA
9. Across The Globe - JAY I GEES
10. Mistral - JAHBAZ
11. Speaking Real Words - 7L & ESOTERIC  feat. INSPECTAH DECK
12. Precision - KING SIZE
13. Prepare - SWAMBURGER & BMF
14. Dirty Jungle - JAHBAZ           

CD 2
1. Spinna's Beat Suite Mix

    DJ Spinna to jeden z najbardziej szanowanych DJów i producentów na obecnej scenie prezentującej ten 'prawdziwy rap'. 'The Beat Suite' nie jest jego albumem producenckim, a raczej próbą pokazania najciekawszych singli z danego okresu i pokazem jego DJ-skich umiejętności. To kompilacja, składająca się z dwóch płyt - na pierwszej jest 14 kawałków, które trzęsły nowojorskim podziemiem w 2000, a na drugiej Spinna utworzył z tych traków mikstejp, własnoręcznie zmiksowany.
    Płytę otwiera przebojowy singiel grupy DJ Spinn'y, Jigmastas, tym razem w remiksie z oszałamiającą obsadą. Drugi trak to znowu Spinna: genialny kawałek z gościnnym występem Eminema i odurzającym podkładem Spinny. Dalej mamy Schoolz Of Thought ze świetną soulową partią Ms Page. Potem producencki trak 88-Keys i wchodzi jeden z nieco słabszych kawałków tutaj, 'Take a look' - a określenie 'słabszy tutaj' i tak znaczy całkiem niezły... tym bardziej, że Spinna rzadko popełnia babole na produkcji. W kawałku Shadowman'a Spinna odzyskuje rezon i znowu mamy kawałek, który buja głową, a zaraz za nim nastepuje naznaczony ręką ?estlove z The Roots kolejny trak od Schoolz Of Thought. Połowę albumu wyznacza nam producencki kawałek Spinny, gdzie możemy sprawdzić jego skillsy za konsoletą - w razie gdyby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości... Tym bardziej, że zaraz za 'Speed' wchodzi Jay I Gees na rewelacyjnym podkładzie od Spinny, ze swoim hitem 'Across the globe'. Jahbaz rymuje na bicie od utalentowanej panny, Angeli Johnson; oboje razem dali bardzo przyjemny, wyluzowany kawałek. Następny jest kompletny banger, 7L, Esoteric i legenda Wu Tang, Rebel Ins aka Inspectah Deck w świetnym, klasycznym już kawałku 'Speaking Real Words', znanym z epki duetu 7L & Esoteric o tym samym tytule. Potem kolejny producencki kawałek, zrobiony przez King Size - trzeba przyznać, że jeden z lepszych podkładów na składance. Potem, na bicie od BMF, mamy całkiem niezły trak bragga, a płytę kończy bitem od Ticklah, znany już Jahbaz.
    No a drugi krążek to dokładnie to samo, tylko wszystkie kawałki zmiksowane są w 40-minutową całość. Przyznać trzeba, że Spinna dobrał bardzo dobrze kawałki, nie tylko swojej roboty, ale i zaprzyjaźnionych zawodników. Spędzamy tu bardzo dobre 53 minuty (lub 40 na mikstejpie), których żałować nie trzeba. Część kawałków znamy z płyt wykonawców, część nie... Wszystko jest super.

OCENA: 5\6


czwartek, 1 sierpnia 2013

SELF PRESERVATION - ENCORE

75 Ark 2000

1. The Bio
2. For You
3. Esoteric (Exec Anthem)   feat. DAVE DUB
4. Love & Hate
5. Considadis   feat. GRAND THE VISITOR
6. .084
7. The View    feat. KEDAR
8. E.T.    feat. HOLEKOST, TURBIN
9. Sporadic
10. The Situation     feat. PEP LOVE
11. Live From S.F.
12. Takin’ It
13. Self Preservation    feat. THE BISHOP
14. It’s Going Down

    Czegóż to Encore się nie imał w swojej karierze hip hopowca? Tańczył breka, malował grafiti, był DJem, aż wreszcie stanął za majkiem. Pojawiał się tu i tam, m.in. na Handsome Boy Modelling School, aż wreszcie wyszedł na szerokie wody ze swoim debiutanckim albumem solowym.
    Architect, główny producent, to facet, z którym skumał się Encore już po wyjściu z wojska, kiedy zajął się rapem na poważnie. Dwoma podkładami płytę uzupełnili wielce szanowani w zachodnim podziemiu Joey Chavez i Evidence z Dilated Peoples. Dzięki czemu dostajemy pełno soczystych bitów, ze wspaniale pociętymi samplami, jak np. świetny podkład do 'Love & hate' z absolutnym loopem z pianina, czy wspaniały 'It's going down'. Zresztą, każdy bit tutaj to bez mała majstersztyk - w sumie nic odkrywczego, ale słuchasz tej muzyki z dużą satysfakcją i przyjemnością, bo te podkłady są po prostu świetne i bujają głową jak rzadko. Nie do bujania jest tylko ciężki kawałek tytułowy, gdzie Encore się wywnętrza, deklamując na podkładzie zrobionym z jednego klawisza pianina i pojedynczego werbla. Do tego naprawdę dobre skrecze od samego mistrza, DJ Babu.  
    Encore ma świetny głos i perfekcyjne flow. Jeśli dodamy do tego inteligentne teksty, to mamy emce kompletnego. Encore potrafi prowadzić ciekawe dysputy na głębokie tematy, mocno podszyte islamem, ale z drugiej strony umie skonstruować coś łatwego, na potrzeby lekkiego kawałka. U niego liczą się słowa, dlatego waży słowa. Opowiada o swoich przeżyciach z policją, które umocniły jego wiarę w Allaha, o życiu, walce i społeczeństwie. Choć oczywiście nie brak bragga i pokazu swoich umiejętności. Naturalnym posunięciem było zaproszenie jako gości kumpli z zespołu The Executive Lounge: Dave Dub obdarzony niskim głosem i słabszym stylem, a Holekost i Turbin dali porządne występy w 'E.T.'. Grand The Visitor z The Homeliss Derilex ma słaby głos, ale flow i wersy przednie. Pep Love z Hieroglyphics, jak to sam określił, wraz z Encore'm dali 'killa collaboration', choć mam wrażenie, że refren jest wtórny... Choć oczywiście to celowy zabieg.
    'Self Preservation' to jedna z ciekawszych płyt 2000 roku. Brak tu słabego kawałka, każdy potrafi się spodobać, klimat kalifornijskiego podziemia doprowadzony jest tu do perfekcji. Bardzo porządny album, warty sprawdzenia przez każdego fana hip hopu.

OCENA: 5+\6