RAP AROUND THE WORLD

Ta strona poświęcona jest rapowi z całego świata. W hip hopie siedzę ponad 25 lat, zbieram płyty i nie ściągam ich z netu - chyba, że są to nielegale. Moja kolekcja płyt sięga ponad 15.000 sztuk - muszę chyba kupić większe mieszkanie, aby jeden pokój przeznaczyć TYLKO na płyty CD :) Nie spodziewaj się linków z downloadem - na pewno gdzieś sobie daną płytę znajdziesz - nie tu. I nie spodziewaj się też wielu nowości - ostatnio hip hop śmierdzi. Spodziewaj się za to recenzji rapu z ponad 100 krajów, albumów takich bardziej znanych i takich, o których słyszysz po raz pierwszy - może po taką płytę sięgniesz? Zapraszam na podróż po świecie hip hopu.
## Na dole dodałem flagi, żeby łatwiej było znaleźć coś z odpowiedniego kraju :)

niedziela, 30 czerwca 2013

STAR IN THE HOOD - TINCHY STRIDER

Takeover 2007

1. Star In The Hood
2. Perfect Timing
3. Breakaway    feat. FUNDA
4. Follow
5. Working For Days    feat. FUDA GUY
6. Xtra    feat. RUFF SQWAD
7. Hands Of Time
8. Catch `Em    feat. DIRTY DANGER, SHIFTY RYDOS
9. Something About Your Smile   feat. CYLEEN CYMONE
10. Wonder
11. Dance 4 Now
12. Stereotypes    feat. GOLDIE LOCKS
13. Not Like Me
14. Rely On Me
15. Mainstream Money (Bonus Track)

    Tinchy to człowiek-orkiestra. Pochodzący z Ghany rapper jest również biznesmenem i szefem wytwórni płytowej, wydaje linie ciuchów i para się wieloma jeszcze rzeczami. 'Star In The Hood' to jego debiut płytowy na scenie grajm, który wniósł wiele świeżości na skostniałą scenę brytyjską.
     Większość muzyki na płycie Tinchy zrobił sobie sam. Tylko w kilku przypadkach wyręczyli go Sarah Akwisombe & X.T.C. Jesto to taka muzyka, jaką można sobie wyobrazić, kiedy się słyszy, że to Anglia. Choć nie jest to typowy grajm, to słychać tu echa tego brzmienia - jednak muza tu jest świeża i bez tego ciężaru napierniczających perkusji i wyjącego wściekle basu. Jasne, jest to muzyka nowoczesna, bardziej syntetyk, niż klasyka, jednak Tinchy pokazał, że grajm nie umiera i można wprowadzić w ten nurt nieco nowego pierwiastka.
    Poza tym, Tinchy jest naprawdę niezłym rapperem. Tak, jasne, gwiazdy grajmu muszą być świetni na majku, bo na tych bitach wyrabiają się tylko ci, co mają skille. Oprócz umiejętności technicznych, chłop ma również całkiem dobre teksty i niezłą umiejętność obserwacji społecznych: They don't look friendly, Tinch \ Look, wind up your window an inch (boy) \ You know that the face is hot
If them boys clock then we face the lot \ Nah fuck them boys, do I care? Think not
I'll tell him he's a prick to his face then bop \ Be easy man, rah \ Nah man, ain't tryna hear them lot \ Shifty never answers his phone \ Every other day it's the busy ringtone \ Hello? "Hello?" Yeah Shift can ya hear me?\ "Yeah go through Tinch, I'm listening, fam". Niewielu jest tu gości, głównie panny w refrenach, co sprawia, że ten grajm jest jeszcze bardziej przyswajalny i hip hopowy.
    To jeszcze nie jest ta płyta, która dała mu status gwiazdy, ale zwróciła na niego oczy publiczności w Anglii. Teraz Tinchy jest znaczenie bardziej grajm, ale ma swoich zagorzałych fanów i wydaje się, że przywrócił grajmowi blask. Może. 'Star In The Hood' to bardzo fajna, na wskroś brytyjska płyta, która na pewno spodoba się i fanom garażu i hip hopu, bo jest tu coś dla obu.

OCENA: 4+\6 


piątek, 28 czerwca 2013

WHODINI - WHODINI

Jive 1983

1. The Haunted House Of Rock (Extended Version)
2. Nasty Lady
3. Underground
4. It's All In Mr. Magic's Wand
5. Magic's Wand
6. Yours For A Night
7. Rap Machine
8. The Haunted House Of Rock (Vocoder Version)

    Whodini to jedna z najstarszych grup rapowych i jedna z nielicznych z początków rapu, która gra do dziś, choć płyty nie wydali od 17 lat. Ten album to debiut Jalila Hutchins'a, Ecstasy i DJ Drew Carter'a, znanego również jako Grandmaster Dee. To oni utorowali rapowi drogę do radia i w latach '80 mieli niewyobrażalną sławę. 
    W  muzyce możemy odnaleźć pewne podobieństwo do pierwszych albumów Run DMC, bo produkcją zajęły się w większości te same osoby: Russell Simmons, Larry Smith, a także Conny Plank, Roy Carter i Thomas Dolby, pionier synth-popu. Zresztą, przecież to jest rok '83, wówczas dominują syntezatory, elektronika i perkusje z pudełka. Tak jest i na tej płycie i dla dzisiejszych słuchaczy nie musi to być do przełknięcia, ale na tym właśnie polegała Nowa Szkoła (w odróżnieniu od Old School, która skończyła się jakiś czas wcześniej), która trwała do '89 roku mniej więcej. Ale jeszcze wtedy do było zupełne nowatorstwo i świat się jarał.
    O czym gadają Whodini? Na tapecie są dwa tematy: muzyka i kobiety. Rapperzy mają flow dość toporny, gdzież wtedy do podwójnych, czy potrójnych rymów, gdzież do urozmaiconego flow? Ale Whodini używają również vocoderów, podśpiewują i starają się urozmaicić wokale na płycie. Największymi hitami z tej płyty były 'The Haunted House Of Rock' i 'Magic's Wand' - te przeboje puszczano na każdej imprezie, b-boye kręcili się do tego na głowach. Co więcej, kto grał w GTA Vice City, może pamiętać 'Magic's Wand' z radia.
    No cóż, debiut Whodini, choć dziś niewiele osób o nim pamięta, a młodzież, lubiąca rap, pewnie nawet o ich istnieniu nie słyszała, to klasyk. Jeden z kamieni milowych hip hopu. Dzięki Whodini świat zwrócił uwagę na tę muzykę po raz kolejny i dokładnie. Nowatorskie brzmienie, choć dziś trąci myszką, 30 lat temu było kwintesencją świeżości. Konieczne do zbadania.

OCENA: 4\6     

wtorek, 25 czerwca 2013

GROWN MAN MUSIC - STAT QUO & DJ DRAMA

DJ Drama mixtape 2006

1. Intro 
2. I don't play 
3. We dont give a fuck freestyle
4. South coast   feat. YOUNG BUCK
5. Pop that thang 
6. Southern marathon 
7. Get it in 
8. Hold up    feat. BUN B, CHAMILLIONAIRE
9. Get like me 
10. Like dat
11. Trust no hoe
12. Step on the scene 
13. Neva love'em 
14. Niggatronmax interlude 
15. So high 
16. Get my grind on 
17. In these streets feat. CHAMILLIONAIRE, B.G., SOULJA SLIM
18. Give me that freestyle 
19. We ready freestyle 
20. He buckin. He treal
21. Name known 
22. We ride   feat. BUDDY BOIE
23. I'm sprung feat. T-PAIN

    Wprawdzie Stat Quo wydał trzy albumy studyjne, wydaje je przecież dla samego Dr. Dre, ale nie jest on bardzo znany w Polsce. Zanim trafił pod skrzydła teamu Dre i Eminem, wydał sporo mikstejpów, dzięki którym zdobył ten fejm - ten sprowadził go na płytę 'Eminem Presents: The Re-Up'. Co ciekawe, Stat jest jednym z tych rapperów, którzy skończyli studia - nawet pomimo, że jego dzieciństwo nie było usłane różami.
    Jak to na mikstejpach, większość podkładów wzięta jest albo od gospodarza - w tym wypadku DJ Drama - ten od wrzasków 'gangsta grizzils!' (których tu oczywiście pełno), ale znajdziemy tu parę premierowych kawałków od LT Moe. Spodziewać się tu można naturalnie bangerowych podkładów, pełnych energii i natarczywych sampli. Wszystko przetykane jest okrzykami, bo praca DJa Drama ogranicza się tu tylko do wrzasków i zmiksowania całości, bez dodania skreczy, czy kombinacji przy bitach. Niektóre podkłady to tylko tło dla freestyli, wzięte z bogatej biblioteki Shady \ Aftermath Records, choć nie tylko, bo trafi się również np. Outkast.
    Stat jest w miarę niezłym emce, ma lekko nosowy wokal i teksty odpowiednie do tytułu: 'Muzyka Dla Dorosłych". Część tekstów tutaj to styl wolny i jak to na mikstejpach, autor zazwyczaj skupia się na pokazaniu swoich skillsów, niż zrobieniu hitów. Całe to bragga zakrapiane jest ulicznym sosem i południowymi gośćmi. Najlepiej wypadli tu Bun B i B.G., mogą być Young Buck i Chamillionaire, Buddy Boie oraz Soulja Slim. T-Pain wyje na wokoderze, jak to ma w zwyczaju... Zwyczajne popisy, bardziej skillsów, niż umiejętności lirycznych. Ciężko tu wskazać jakiś lepszy kawałek, bo wszystkie są na równym, średnim poziomie, zresztą nie wiem, czy choćby pięć traków jest dłuższych niż 3 minuty.
    Co nam daje taki mikstejp? W sumie niewiele. Muzę do samochodu, aby sobie pobrzdąkało podczas jazdy. Wielkich zalet ten krążek nie ma, zresztą i tak jest chyba do ściągnięcia za darmo. Stat Quo jest niezły? No ujdzie. Album? Może być. Dla sprawdzenia możliwości Stat Quo, kto nie zna.

OCENA: 3\6


niedziela, 23 czerwca 2013

TRU DAWGS - C-MURDER

Riviera 2002

1. Intro
2. I'm A Baller   feat. T-BO, XL
3. Dogged Her Out   feat. SNOOP DOGG
4. Ain't No Pimpin'   feat. CHAN, STORM
5. Water Whipped   feat. SOULJA SLIM, THE CUTT THROAT COMMITTEE
6. Where The Party At?  feat. MASTER P, SILKK THE SHOCKER, KRAZY, BASS HEAVY
7. This Or That  
8. Respect My Mind   feat. T-BO, MALACHI
9. Just Like That   feat. KEITH MURRAY
10. They Wanna Pay For It   feat. MIA X
11. Tru Dawgs   feat. WANGO
12. That Ain't Right   feat. CURREN$Y, XL
13. Soulja Down   feat. TRE-NITTY
14. What's The Reason?    
15. Front Line Homies    feat. BIZZY BONE
16. Got It On My Mind    feat. JUNIE BEZEL
17. How A Thug Nigga Likes It     feat. DA BRAT, JD

    C-Murder to jeden z kuzynów Mastera P, podpora jego słynnej wytwórni No Limits. Mówiło się, że to prawdziwy talent, ale przygnieciony czołgiem swego kuzyna i nie ma miejsca rozwinąć skrzydeł. Pewnie dlatego odszedł z NL i zaczął wydawać płyty w innych wytwórniach, choć naturalnie nie rozwiązał stosunków z rodziną. Jego piąta płyta, 'Tru Dawgs' to ostatni krążek na wolności - zdaje mi się, że za morderstwo drugiego stopnia (zastrzelił niechcący dzieciaka po koncercie) ma dożywocie...
    Kto ogarniał czasy świetności No Limits pewnie będzie kojarzył część z tych producentów, jak Carlos Stephens, XL, czy LT Hutton. Reszta to nowe nabytki: Danny Cartel, Ezell Swang & S. Bear (producenci r&b), Bass Heavy i stary wyjadacz z południa, Supa Dave. Czy zmieniło się wiele? Nie bardzo. Owszem, słychać progres, ale wszystko opiera się na podobnych schematach, co zawsze. Syntezatory, plastikowe brzmienia, cykające (już rzadziej!) perkusje i oklepane do bólu patenty (jak np. w 'They wanna pay for it). Zgadza się, wszystko jest zdecydowanie dla fanów brzmienia Mastera P i koleżkowców. Kawałki są szybkie, energiczne, bez zbędnego przynudzania. ale muza jest po prostu przeciętna i wtórna.
    Wprawdzie C żali się, że chcą go zamknąć, bo jest bogatym czarnuchem, ale to nie do końca prawda. Jest zwyczajnym bandziorem i tyle. Pobicia, napady, morderstwo ciągłe utarczki z prawem sprawiają, że jest 'prawdziwy' na ulicy, ale na pewno nie oszałamiająco bogaty. Zresztą, po co mu kasa, jak i tak resztę życia spędzi w pierdlu? Zaraz, on nawet nie wystepuje w części tych kawałków! Stąd tyle gości: od kolesi znanych z czasów No Limit, włącznie ze Snoop Doggiem, przez Keitha Murray'a, Bizzy bone z Bone Thugs & Harmony, aż do Da Brat i Jermaine Dupri. To wszystko mają być 'tru dawgs' C-Murdera, najszczersze psy sfory. Mamy uliczno-militarną stylistykę (Wango i Bizzy), mamy bragga (Keith Murray), mamy coś o pannach, alfonsach i zbójach (sporo). Coś noewgo? Nic. Niektóre kawałki wzięte wręcz z innych płyt (np. 'Front line soldiers'). 
    Może i C był jednym z najlepszych rapperów u Master P, ale ta płyta to czysty przypadek, poskładana chyba nawet bez jego większego udziału, ba nawet w większości nagrana bez samego zainteresowanego! Znajdzie się parę (około trzech) lepszych traków, ale tak na dobrą sprawę, ta płyta to strata czasu. Już 'Bossalinie' była sto razy lepsza. Wypociny na siłę.    

OCENA: 2+\6


wtorek, 18 czerwca 2013

THIS IS AN EP RELEASE - DIGITAL UNDERGROUND

Tommy Boy 1991

1. Same Song (2Pac, Humpty Hump, Junie Morrison, Money B, Schmoovy Schmoov)
2. Tie The Knot  (Humpty Hump, Kent Racker, Money B, Shock G)
3. The Way We Swing (Remix)  (2Pac, MC Blowfish, Money B, Shock G)
4. Nuttin' Nis Funky  (Bigg Money Odis, Schmoovy Schmoov, Humpty Hump, Shock G)
5. Packet Man (Worth A Packet Remix)   (Humpty Hump, Shock G)
6. Arguin' On The Funk   (Humpty Hump, Money B, Shock G)

    Digital Underground to nie dość, że kultowa grupa, to jeszcze dzięki niej wypromowało się tylu znanych Ci artystów, że byłbyś w szoku - ot, choćby 2Pac. Zresztą, Shock G maczał palce w tylu produkcjach na Zachodnim Wybrzeżu, że mogłoby się okazać, że jeśli lubisz g-funk, to spory procent płyt to jego produkcja. Ta epka to zbiór nowych traków i remiksów, które nie weszły na debiutancką płytę DU. Niby odrzuty, ale i tak płyta zdobyła złoto.
    Rzadko zdarza się aż tak liczna grupa rapowa, która zrzesza zarówno rapperów, piosenkarzy, jak i całe dywizje muzyków. Przewodzi temu wszystkiemu geniusz muzyczny, Shock G, ale oprócz niego jest tu tyle żywej muzyki i sążnistych sampli, że robi sie gorąco. No bo mamy tu kawałki Milesa Davisa, Parliament, Rodneya Franklina, czy Aerosmith, a do nich dograna jest cała gama ścieżek. Dudnią basy, brzęczą funkowe nuty i zawijasy, żadna sekwencja bitu nie jest taka sama. Wszystko doprawione skreczami DJ Fuze z Raw Fusion. Genialna sprawa dla lubiących funk i nieszablonowe podejście do rapu. 
    Dla jasności, przy każdej piosence wypisałem osoby udzielające się na majku. Dzięki czemu widać wyraźnie, że prym wiodą Shock G i Humpty Hump, ale rymuje tu też Money B z Raw Fusion, Schmoovy Schmoov oraz debiutuje tu nieśmiertelny 2Pac. Łatwo każdego z nich rozpoznać, bo Humpty ma bardzo głęboki, nosowy wokal i dość wolne flow, Shock mocno niski głos i wyluzowany styl - wraz z towarzyszącymi wokalistami dają wspaniały popis dowcipu i poczucia humoru - nawet jeśli mówią o antykoncepcji, robią to ze sporym przymrużeniem oka. Niby to tylko epka, ale materiału wystarczy, żeby się dobrze pobawić.
    Digital Underground to twór jedyny w swoim rodzaju, wypełniony funkiem i oryginalnością. I taka jest właśnie ta epka. Fani prawdziwego rapu, na żywych instrumentach, koniecznie powinni to sprawdzić. Klasyka klasy.

OCENA: 5\6


niedziela, 16 czerwca 2013

IN MY MIND - PHARRELL

Star Trak 2006

1. Can I Have It Like That    feat. GWEN STEFANI
2. How Does It Feel?
3. Raspy shit    feat. LUPE FIASCO
4. Best Friend
5. You Can Do It Too    feat. FAM-LAY, ROSCO P COLDCHAIN
6. Keep It Playa    feat. SLIM THUG
7. That Girl    feat. SNOOP DOGG
8. Angel
9. Young Girl / I Really Like You    feat. JAY-Z
10. Take It Off (Dim The Lights)
11. Stay With Me    feat. PUSHA T
12. Baby    feat. NELLY
13. Our Father
14. Number One    feat. KANYE WEST
15. Show You How To Hustle feat. LAUREN

    Pharrell Williams jest odpowiedzialny za tyle hitów, że ciężko je zliczyć. Hitów dla wszystkich - hiphopowych, r&b, pop, disco, rockowych... Do wyboru, do koloru. Przed nami leży pierwszy jego album solowy - nie jako część The Neptunes, ale jako on sam - Pharrell we własnej osobie. 
    Oczywiście, Pharrell, jako producent, odpowiedzialny jest za całość brzmienia albumu. Już od dawna w wywiadach twierdzi, że nie ma zamiaru zamykać się tylko w jednym stylu muzycznym, ale ma ambicję być multi. Z jednej strony, jak coś jest dla wszystkich, to tak naprawdę dla nikogo, ale po pierwsze Pharrell ma niezaprzeczalny talent, a po drugie ta muza ciągle tkwi głęboko w hip hopie - szeroko pojętym, to prawda, ale jednak. To rap nowoczesny, nie brak tu jednak sampli i loopów z różnych gatunków, dlatego mamy tu nieco zacięcia r&b, sporo klasycznych brzmień, ale i nowoczesne brzęczadła, do których przyzwyczaili nas Neptunsi.
    Tak, Pharrell umie śpiewać i rapować, ale przecież album musi wychodzić poza ramy, prawda? Poza tym, jaki mainstreamowy krążek obędzie się bez gościnnych występów przynajmniej kilku topowych gwiazd rapu i nie tylko? Właśnie. Choć ta gwiazda spoza rapu, Gwen Stefani, jest ledwie wykorzystana do wspomagania refrenu, ale zawsze jest jej nazwisko na trakliście. Lupe Fiasco, na fali swojej popularności, został zaproszony i nie zawiódł, obaj z Pharrellem dali fajny kawałek - tak samo jak ze Slim Thugiem, który świetnie odnalazł się na bicie, na którym zazwyczaj nie nagrywa. Snoop już od dawna udowodnił, że potrafi nagrać do wszystkiego, nawet romansidła. Pusha T z zespołu The Clipse i tak jest od dawna pod skrzydłami Pharrella, że nie potrzebował się wcale przyzwyczajać do klimatu. Tak samo Jay-Z - każdy z powyższych musiał udowodnić swoje skillsy na bardziej soulowych i rytmblusowych trakach, o złożonych instrumentariach. Nelly i tak tkwi w podobnym sosie od prawie początku kariery, więc zapewne wjechał w to bez mydła, podobnie jak Kanye West. Najlepsze kawałki to 'How does it feel', 'Show you how to hustle' 'Raspy shit' i 'Keep it playa' - może dlatego, że sa najbardziej hiphopowe?    
    Niezła to płyta, taka mieszanka z różnych stron czarnej muzyki. Owszem, czuć tu brak Chada Hugo, drugiej połówki Neptunsów, ale ten album też ma potencjał, choć może nie do końca wykorzystany. O ile do 8 numeru płyta ma tempo i power, to potem zaczyna to się wszystko rozjeżdżać i rozwadaniać. Brakuje tu czegoś konkretnego i choć parę kawałków ilustrowało filmy, czy gry komputerowe, sprzedało się ok. 900.000 sztuk, to jednak nie jest to jakiś wielki sukces. Płyta ambitna, ciekawa, jednak czasem męcząca. 

OCENA: 4\6


niedziela, 2 czerwca 2013

ILLA LP - E.C. ILLA

Wicked 1995

1. Dawn of an Ill Era
2. On Ill
3. Mating Ritual
4. Trillagy   feat. THE LEGENDARY TRAXTER, TOXIC
5. No More
6. Listen     feat. CHAINSAW
7. To the Beat Like This
8. What You Be About?
9. Illa
10. Ill Breakers Anthem
11. Devistate   feat. DIVINE, KAY-TONE
12. It’s That Shit
13. Hardcore Format     feat. CAYEX, MASSIVE
14. Roots in the Chi (Live)   feat. KINGDOM ROCK
15. Underated     feat. DETERMINATION, ECHO, SURFEX
16. I.S.A. To the Last Day

    E.C. Illa to rapper i producent, który w sumie wydał ponad 10 albumów - 'Illa LP' jest jego czwartą solówką. Dzięki tej płycie, sprzedaż osiągnęła kilkadziesiąt tysięcy, Illa stał się rozpoznawalny w Stanach, a nawet miał szansę koncertować z takimi tuzami rapu, jak Wu Tang, Big L i cypress Hill. Ten Białas ma respekt w środowisku dzięki swoim skillsom i tekstom, a na scenie w Chicago nie ma nikogo liczącego się, kto by z nim nie bił piątek.  
    Większość tej przełomowej dla EC Illa płyty wyprodukował sobie sam gospodarz - tylko pięć kawałków zrobił kto inny - mianowicie DJ Riot One z zespołu Tha Chamba, DJ Static, DJ Wayne i Chainsaw. Podkłady są iście podziemne - dość mroczne i oszczędne, oparte na głębokich basach i krótkich samplach wyciągniętych z jazzowych, zadymionych klubów. Płyta ma lekko bluntowy nastrój, bo Illa i Riot One wykorzystują nie tylko loopy z trąbek, czy pianin, ale i różne, podejrzane dźwięki, często niepokojące. Zdarza się nawet, że niektóre podkłady mogą być nieco irytujące (To the beat like this), ale ogólnie to świetna jazda dla fanów hardkoru i podziemnych brzmień.
    EC Illa całą płytę próbuje udowodnić, że ma więcej skillsów, niż niejeden napompowany fejmem czany emce. I w sumie nawet daje radę, bo w takich kawałkach jak 'What you be about?', 'No more' pokazuje wyraźnie, że ma wystarczającą ilość umiejętności, wystarczająco kąśliwe pancze i wystarczająco płynne flow, żeby zrobić wrażenie nawet na Czarnych słuchaczach. Ok, Illa nie oszałamia kaskadami rymów, nie moduluje flow - to typowy podziemny gracz, dla którego słowo 'styl' oznacza tyle, co 'mejkap i szpilki' - dlatego ich nie nosi. Wraz z Illa usłyszeć tu możemy kilku równie głęboko siedzących pod ziemią wykonawców z Detroit - może poza The Legendary Traxter - faktycznie legendą sceny Motor City.
    Dobra, zdaję sobie sprawę, że płyta nie musi być strawna dla większosci fanów hip hopu - zwłaszcza tego nowoczesnego. To stricte rapowa podziemna jazda. Proste, dudniące basem podkłady, rapper łupiący swoje pancze z siłą ckmu, sporo cutów z klasyki hip hopu - przede wszystkim dla fanów hardkoru. Żadnych śpiewanych chórków, brak słodkich melodyjek, zero melancholijnych tematów. Tylko hardkor hip hop.

OCENA: 4-\6