1. Adam's nightmare
2. Smooth shit
3. Poor seagull
4. Pockets oh yeah
5. Do the sway bob
6. Back to the fat back
7. War song
8. Get off the rhythm feat. YZ
9. Gorgeous pie
10. Music makes you move feat. TOO KOOL POSSE
11. Special mix
12. Take some more lessons
13. Get over here and blow me
14. Tone watcha doin
15. Bonus bird track
Tony D to jeden z pierwszych hip hopowców, który z premedytacją wydał instrumentalną płytę rapową. Nie powinno to dziwić, bo przecież Tony Depula robił muzyke dla takich osób, jak Poor Righteous Teachers, King Sun, DJ Muggs, YZ, czy Outsidaz. To jego pierwszy album spośród co najmniej 8. Niestety, Tony D umarł w 2009 w wypadku samochodowym w wieku 42 lat.
Jak sama nazwa wskazuje, Tony D robi muzykę, która ma Cię wypchnąć na parkiet - lub też poruszyć, choć oczywiście to pierwsze tłumaczenie jest o wiele bliższe prawdzie. Ostatnie lata dekady '80 to powolne odchodzenie od syntetycznych, nowoszkolnych brzmień, które królowały w rapie przez bez mała 7 lat. Teraz do głosu dochodzą sample, loopy i cuty. Jeszcze w latach 1988-90 pokazywały się płyty takie i takie, ale popularność tych opartych na samplach powoli przesądzała sprawę. Ludzie nie chcieli już syntezatorów i bitmaszyn, chcieli powrotu do funkowych brzmień, kawałków opartych na znanych klasykach czarnej muzyki. Dlatego producenci, chcąc sprzedać swój produkt, zaczęli grzebać w starych winylach, aby znowu tchnąć w nich życie. Tony D właśnie jest jednym z tych producentów, idących z duchem czasu. Gdyby płyta wyszła parę lat później, pewnie zaprosiłby różnych emce i mielibyśmy płytę producenką, ale w tych czasach nie było jeszcze mody featuringów. Płyty nagrywało się samodzielnie, z rzadka zapraszając innych artystów - jeśli już, to w ogóle spoza rapu: vide Run DMC (Aerosmith), Public Enemy (Anthrax), Fat Boys (Chubby Checker) i wiele innych.
Dlatego na płycie rymów nie uświadczymy w większości kawałków - poza 'Get off the rhythm' i tytułowym kawałkiem. Są głównie bity, oparte na znanych, czasem nawet bardzo, samplach. Pamiętajmy, że w 1989 roku jeszcze nie były one ograne i zdarte, jednak nieco później, każdy z motywów przewodnich z tej płyty wykorzystywany był rocznie po kilkanaście razy co najmniej. Jedyne wokale są zazwyczaj wskreczowane, bądź puszczone z samplera. Typowe, klasyczne perkusje, znane sample, ruszające rytmy. Może czasem brakuje trochę rymów i dobrego wokalu, co sprawia, że jest to płyta już nie na imprezy, ale do puszczenia sobie w tle, kiedy nie trzeba skupiać się na liryce i można robić co innego.
Trochę wydaje mi się, że Tony D wyprzedził swoją epokę o jakieś 5 lat. Płytę na tych bitach dałoby radę zrobić nawet w '93 i dobry emce zrobiłby na niej niezłe zniszczenie. Ale po pierwsze, mamy '89, po drugie, nie mamy prawie w ogóle emce, tylko same bity. Dzięki temu mamy płytę bardzo niszową - taką, którą zechce niewiele osób, czy to w 1989, 1993, czy 2013. Abstrahując od tego, to całkiem fajna płyta, której słucha się przyjemnie i bez znudzenia. Ja osobiście lubię.
OCENA: 4+\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz