1. Ultimate Intro / The Good Life
2. Creepin'
3. Good Love
4. Mary Jane
5. Hey!
6. Set The Mood
7. Get Up Off Your Love
8. Funk You Up
9. Go Ahead And Cry
10. Shout Outs!
11. Ultimate Creation
12. Excuses
13. Can I Have You?
14. Bang the Drum Slowly
15. She's So Fly
16. Start Dancin'
17. Gonna K. B. Tonight
18. I Don't Sleep
19. I Feel Like Gettin' Nasty
20. Way You Do the Things You Do
Rappinstine to dwóch braci, którzy zaczynali jako DJe dla World Class Wreckin Cru Dr. Dre. Dzięki tej pracy nawiązali współpracę z wytwórniami, czego wynikiem jest ten album - jeden jedyny pod tym szyldem. Popularne wówczas było połączenie r&b z rapem, zwane New Jack Swing i w ten klimat wpasowali się bracia Thomas.
Obaj, i Sean i Xavier, tworzyli dla siebie muzykę, ale mogli dysponować dość dużą ilością muzyków sesyjnych (sami zresztą również grają na instrumentach) i djem The Boy Wonder. Bracia tworzą totalnie funkowe podkłady, choć przecież w głównej mierze oparte o sample, czy wręcz są to przeróbki, jak np. 'Mary Jane' Ricka James'a, czy 'The Good life' Thelonius Monk'a. Ale oprócz tego bardzo tu dużo kawałków pozbieranych z takich sztosów, jak Funkadelic, Sly & The Family Stone, James Brown, czy Funk Inc. Chociaż pomiędzy tymi gorącymi, funkowymi numerami, zdarzają się zwolnienia tempa z iście soulowym romantyzmem, jak np. 'Set the mood', 'Go Ahead And Cry'. Oprócz tego są tu również traki oparte na typowych, rapowych kanonach, z mocną perkusją i masą skreczy.
Obaj bracia, dla dobra płyty, potrafią i rymować i śpiewać, dzięki czemu otrzymujemy płytę New Jack Swing, gdzie rap i r&b są zrównoważone przystępnie dla fanów obu i satysfakcjonujące dla lubiących czarną muzykę. Tematycznie wszystko obraca się wokół typowych tematów, choć z lekkim odbiciem. Bo obok spraw damsko-męskich - nie tylko podjętych romantycznie, ale i nieco niegrzecznie, jak w ' I Feel Like Gettin' Nasty', bragga, dobrej zabawy i jarania, mamy też próbki horrocore'u (Creepin, The ulimate creation), do którego nawiązuje również okładka, jak i sam nazwa - połączenie rapu z Frankensteinem. Taka fuzja - eksperyment prosto z laboratorium muzycznego, choć płyta nie jest wcale nowatorska, nawet jak na '91.
Jak wspomniałem, to tylko jedna płyta Rappinstine. Co potem? Sean Thomas został standuperem i śpiewa w zespole Impromp2, zaś Xavier, jako Mr. X wydał jedną solówkę, a znaleźć go można również na albumie szwedzkich g-funkowców, Infinite Mass. To trochę typowa płyta z tamtego okresu, choć przyznam, że słucha jej się nieźle - połączenie jest do brze wyważone: sporo rapu, ale i soulowe chórki i niektóre zwrotki, a także sporo dobrych, funkowych sampli. Spoko album, choć nie zachwyca mnie tak, jak Bell Biv DeVoe, czy inni klasycy gatunku.
OCENA: 4-\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz