1. We Thuggin' feat. TRICK DADDY
2. Crooked Lettaz
3. I know
4. Ya Lookin' at 'Em feat. RICK ROCK
5. The Three Breaded Sandwich (Skit)
6. What You Mad Fo? feat. DEUCE POPPI
7. You a Trick (remix)
8. Ride Out
9. Freak feat. RATAGAN
10. Up in Here feat. DJ KOOL
11. Hold On feat. RATAGAN, BADASE
12. 22 Inches / But I Love Her (Skit)
13. Get Yo Shit Right feat. GORILLA TEK
14. Cross Yo Nutz
15. Real Motha-Fuckaz feat. OLU & BADASE
16. Rockin' It feat. DJ UNCLE AL
17. Pass Da Weed feat. JAHMORROW
Iconz to ekipa z Florydy, która wypłynęła nieco na fejmie Trick Daddy. Siedmiu kolesi: Luc Duc, Scruface, Tony Manshino, P. M., Chapta, Stage McCloud, Bull Dog oraz panna Supastarr wydało w 2003 roku swój drugi album, przez fanów niby hardkorowego brzmienia z Florydy przyjętego doskonale, jednak poza Miami i okolicą, niewiele osób zauważyło ich wydawnictwa.
O producentach zapewne nikt normalny nie słyszał nic wielkiego. Ok, Gorilla Tek związany jest niejako z Ludacris'em i jego Disturbin Tha Peace - to w końcu on odpowiedzialny jest za większość pierwszego albumu Iconz - na drugim miał już mniej do powiedzenia. Poza nim, mamy tu bity od takich ludzi, jak Danny Francis, Trak 53, Eddie Warbux i Moezart. To taki przebojowy rap z południa, oczywiście nie tak wsiowy i funkowy, jak z okolic Atlanty, ale za to energetyczny i syntetyczny, będący w pewnym stopniu pochodną stylu Miami Bass. Producenci nie stronią tu bynajmniej od sampli, ale dogrywają do nich swoje wtręty i melodyjki. Czasem brzmi to zwyczajnie płasko i nijako, czasem jednak daje pewne efekty i parę podkładów spełnia swoją rolę - nakręca imprezę. Trochę ragga dodaje czasem pikanterii, ale generalnie, cała muza jest dość nijaka, choć na mało zobowiązującej imprezie mogłaby się sprawdzić.
Ośmioro emce, którzy prezentują często całkiem fajne style, dają sobie radę lepiej niż producenci. Przynajmniej każdego można rozpoznać i odróżnić. Nie znaczy to jednak wcale, że od razu poprawia się percepcja podczas słuchania. Czasami powracam do materiału, aby przypomnieć sobie raggamuffinowe 'Freak', nieco oldskulowe 'Up in here', czy odę do hejterów 'Cross yo nutz'. I tak najbardziej znany z grupy jest Luc Duc, bo wydaje przecież solówki, jednak nadal nie ma tu szału. Teksty oscylują wokół zabawy, imprez oraz bragga, jednak rapperzy nie są aż tak przekonujący, aby uwierzyć im w 100%. Scruface i Chapta mają bardzo 'południową' stylistykę, Stage McCloud pojawia się może w dwóch trakach, zaś PM i SupaStarr niewiele więcej. Wszystko zatem oparte jest głównie o Chapta, Luc Duc i Scruface'a, ze sporadycznymi wejściami reszty. Cudów nie robią również goście: o ile występy Ratagana, DJ Kool'a można uznać za bardzo udane, to reszta zwyczajnie ginie w tłumie. Może warto wspomnieć o bodaj ostatnim występie legendarnego na Florydzie DJ Uncle Al'a, zanim został zastrzelony w 2001 roku. Człowiek, który opowiadał się za porzuceniem przemocy...
Nie ma jak sobie dobrać nazwę adekwatną do stylu... Ikony niestety nie są zupełnie ikonami rapu, może jedynie ikonami nijakości. Dla 3-4 fajnych kawałków to za mało, żeby zostać ikoną. Tak, te kilka niezłych traków się tu znajdzie, ale niewiele poza tym. Zresztą, na rynku jest zalew podobnych płyt, które 'nadają się do przesłuchania' i niewiele poza tym. Tak, czasem wracam do tego albumu. Ale tylko czasem.
OCENA: 3\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz