1. Intro/The Ballers Back
2. Ain't A Damned Thing Changed
3. Who Can Get As Lyrical
4. Comp Stompin'
5. Bass Test
6. The Weekend
7. Rollin' With The Posse feat. L1D, MC LINN
8. The Way I Swing feat. KEN GRIFFEY JR.
9. A Word From J-Bass
10. Kid's Groove
11. The Power Of Rhyme
12. Rap To You
13. The Emerald City
14. She's Fake
15. Ride The Rhythm
16. Dollars & Sense
17. Unstoppable
18. Stan's Groove
Mam wrażenie, że młodzi fani rapu nie będą mieli pojęcia o kogo chodzi, nawet jeśli powiem, że to koleś Sir Mix-A-Lot'a, człowieka, który dźwignął jego karierę i pozwolił zaprezentować się mu u siebie na płycie. Możesz go nie znać, ale sprzedał w karierze ponad milion krążków, prowadził swego czasu Yo! MTV Raps, czy Rap City na BET. Przed sobą mamy drugi album Kida, którym ustalił swoja pozycję na rynku.
Kid Sensation jest na tyle zdolny, że potrafił wyprodukować sobie znakomitą większość kawałków na płycie, tylko dwa traki oddał DJ Ace'owi. Czasem wspomagał ich znany ze współpracy z NWA DJ Train, oryginalnie z grupy CPO. Jest to muzyka o korzeniach w tzw. Bass Music, czyli z głębokim huczącym basem na granicy słyszalności, czasami poparta lawinową ilością skreczy. Oczywiście, wszystko opiera się o sample, wokół których budowane są kawałki - są to czasem nawet dość znane klasyki, natomiast w części piosenek żywą gitarę dograł Stan "The Guitar Man" Jones, który obsługiwał swego czasu swoim 'wiesłem' całe Zachodnie Wybrzeże. Podsumowując, muzyka jest ok, choć bez szału.
Kid zaś, jest dużo lepszym emce niż tekściarzem. Owszem, posiada styl i flow, pamiętam go przede wszystkim z kawałka Sir Mix-A-Lot'a 'Posse on Broadway', z zapadającymi w mózg wersami 'Me and Kid Sensation are far away from home \ In the black Benz limo with the cellular phone' - był to rok 1988. Kid rymuje na każdy w zasadzie temat: od kasy, przez głupie laski, aż do głównego tematu: Waszyngton i bragga. Kid reprezentuje Szmaragdowe Miasto i daje się zaprezentować również mniej znanym raperom ze swej miejscówki, ba, a nawet rymuje u niego jeden z lepszych baseballistów, Ken Griffey Jr. o pseudonimie The Kid, który wówczas grał w Seattle Mariners. Wszystko brzmi dość porządnie, ale trochę bez wyrazu.
Płyta zrobiła zamieszanie głównie w okolicach Waszyngtonu, jest całkiem ok, ale... po prostu OK - to dwie literki, które doskonale określają ten album. Nie ma tu Sir Mix-A-Lot'a, na którego wówczas liczyłem, jest parę niezłych kawałków i wiekszość zwyczajnych... Ot, kolejny rap album ze Złotej Ery.
OCENA: 3+\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz