1. Intro
2. Big Time
3. Crush On You
4. Streets Of The Bay feat. P.S.D.
5. Do It Live For Me feat. G-STACK, MAC MALL
6. Hey Little Mama feat. JOHNNY CASH, THE JACKA
7. Kicked Out The Club
8. Call Heaven
9. Hoodlife feat. HARM
10. Let Me Do My Thang feat. KATO, YUKMOUTH
11. Super Sic Wit It feat. E40, TURF TALK
12. If "If" Was A 5th
13. If Papa Was Home feat. PARTICK WESSEL ANDERSON III
14. Mama Song
15. N.E.W. Oakland feat. BAVGATE, G-STACK
16. City Limits feat. MR. KEE, MESSY MARV
17. Dis Is How Da Game Goes feat. MAC DRE, MIAMI
18. Where's My Daddy
19. U R My Angel
Mistah Faeva Afta Bread to zaprzeczenie stereotypu rappera z przedmieść, tępego i ordynarnego. Koleś skończył polibudę w Oakland i choć życie go nie rozpieszczało (ojciec na dołku, matka na czterech etatach), to dał radę. Lokalnie stał się gwiazdą pojedynków freestylowych i to na tym zbudował swój fejm. Przed sobą mamy jego drugą płytę, którą wydał już dla labelu Mac Dre i to ona otworzyła mu drogę do sukcesu.
Bo choć sam Mac Dre zginął pół roku przed wydaniem albumu, to jego dojścia i pieniądze pozwoliły album skończyć - zresztą, wytwórnia działa nadal, wciąż z Mac Dre jako mentorem. Poza tym, co tu dużo gadać. Muzycznie mamy tu takie sławy, jak Kanye West, Teddy Bishop (znany z produkcji muzy dla największych gwiazd r&b: Whitney Houston, Montell Jordan, Bobby Brown, Ginuwine), legendy WestCoast CMT & E-A-Ski, syn E-40, Droop E oraz cały wachlarz znanych głównie w Bay Area bitmejkerów: Clipto, Sean T (raper i producent z Kaliforni), Swampcat, Ruff, Gennessee (nie tylko dla Thizz, ale i np. dla Masta Ace), GA, czy Trackademicks. Jak widać, znajdziemy tu pełen przekrój stylów, umiejętności, czy zapatrywań. To jednak dzięki temu mamy tak różne kawałki, jak np. wchodzący 'Big time' Kanye Westa na ostrych gitarowych riffach, podkłady od Teddy Bishop'a, zabarwione mocno seksownym r&b ('Crush on you'), czy typowo południowe bity od całej większości. Przy czym nie są to cykacze do wrzeszczenia, ale pełne melodii i ciepłego, południowego serca bity, złożone wielowarstwowo. Niekoniecznie znaczy to, że nie ma typowo południowych bangerów do klubu, zadbali już o to Sean T ('Kicked out the club'), czy Ruff ('Let me do my thing'). Ale nawet pomiędzy tą zbieraniną, trafia się taki np. czysto funkowy numer. Płyta jest zróżnicowana, ale w pozytywnym sensie: bity nie stanowią misz-maszu, ale mają jeden wspólny mianownik: brzmienie Bay Area, czyli swoiste zmieszanie g-funku i południowych klimatów.
Mac Dre miał nosa do ciekawych postaci, a sława F.A.B. jako świetnego rappera bitewnego sięgała znacznie dalej, niż samo Oakland. Oczywiście, zazwyczaj genialny emce na wolno, czy w bitwie, brzmi zupełnie inaczej w studiu, ale... Mistah daje sobie radę. Ma fajny flow, który pasuje do jego wysokiego głosu, którym opowiada życiowe historie. Jest tu sporo osobistych wejść, zwłaszcza w 'If Papa Was Home', czy 'Mama song' (piosenkę o tym tytule musi nagrać chyba każdy szanujący się rapper...), ale również w innych kawałkach. Poza tym sporo tu historyjek z North Oakland 'Nigga its trill, pole boy, I'll tell you how it feel \ High off purple or we thizzin off a pill \ You think we square, we polar bears \ You doubt it if you want to but it's soldiers here \ Fabby Davis is the prince of the O \ The freestyle king man and everybody know' - to z jednego z lepszych traków tu, 'N.E.W. Oakland'. Oprócz tego chwalenia się swoim stylem i reprezentowania miejscówki, jest nieco miłosnych podbojów (Crush on you) i ciężkiego życia w dużym mieście. Mistah teksty ma całkiem porządne, bez wpadek i okazuje się, że nawet bitewny, freestylowy rapper może dać radę w studio. Wspiera go na albumie cała rzesza rapperów, wokalistów i muzyków, od tych najbardziej znanych, jak E-40, Yukmouth, czy Mac Mall, do lokalnych jednostrzałowców, jak Mr. Kee, czy Miami. Niektórzy wzbogacają brzmienie (zwłaszcza wokaliści), niektórzy raczej przeszkadzają, ale bilans wychodzi na plus.
'Son Of A Pimp' okazał się strzałem w dziesiątkę w Bay Area. Dla miłośników twórczości zastrzelonego w 2004 Mac Dre to niezły kąsek, choć osobiście wolę albumy mentora. FAB wydał porządny, zróżnicowany i nie nudny album, choć brakuje mu sporo do klasyki gatunku, czy choćby miana płyty bardzo dobrej. Jest ok, i lubię do niej czasem wrócić, ale żebym piał z zachwytu, to nie powiem.
OCENA: 4-\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz