1. Opening
2. Lord Live Within My Heart
3. Take Your Tyme
4. Take It To God
5. Good Bye
6. South Bronx 2002
7. Never Give Up
8. T Bone Speaks
9. Tears
10. The Struggle Continues (Choose Your Way) feat. T-BONE
11. The Conscious Rapper
12. T-Bone Speaks Again
13. Trust
14. Come To The Temple feat. FAT JOE, RAH GODDESS, RAMPAGE THE LAST BOY SCOUT, SMOOTH B
15. Ain't Ready
16. God Is Spirit
17. Know Thy Self
18. G. Simone Speaks
19. Dayz Ahead
20. Power
Na swoim piątym solowym albumie Kris zaskoczył chyba wszystkich. Nagle okazuje się, że KRS doznał religijnego olśnienia i zrobił cały album w klimacie duchowym, czyli 'spiritual'. Takie getto gospel. A mam w pamięci jego kawałki z jednej z moich ulubionych płyt BDP, 'Sex & Violence', gdzie The Teacha wypowiada się wybitnie krytycznie na temat chrześcijaństwa. Ba, album lepiej radził sobie na listach przebojów gospel i chrześcijańskiej muzyki, niż na rapowych. Kris oszalał?
Muzycznie, w sumie, nie zmieniło się tu wiele. To nadal podkłady w tym samym stylu, co 15 lat wcześniej - klasyczne, mocne perkusje, sample grają, jest totalnie złotoerowo i nowojorsko. Najwięcej bitów zrobił sobie sam KRS 1, ale są tu również tacy producenci, jak Biervin Harris, Cookies & Cream, Douglas Jones & G.Simone, Domingo, Terry A & Tine Tim, Chase, BB Jay & Darren Quinlan, czy Calvin Tibbs. Poza znanym szerzej Domingo ze współpracy ze śmietanką rapu w Nowym Jorku, reszta to głównie młodzi adepci sztuki bitmejkingu z Temple Of Hip Hop. I zagłębiając się w płytę, znajdziemy tu wiele czynników, wskazujących, że to rzeczywiście może być album rap-gospelowy, bo niektóre refreny i poszczególne fragmenty piosenek są jakby żywcem wyjęte z amerykańskiego kościoła. Oczywiście jest to margines, ale daje to odczuć różnicę w porównaniu z innymi albumami Krisa. Bity w zasadzie kiwają głową, ale nie jest to żaden majstersztyk muzyczny - po prostu są, mogą być, ale żaden kawałek nie wywołuje dreszczy, jak kiedyś.
Nauczyciel dalej naucza. Zmienił tylko ton na pastorski i teraz prawi: 'You gotta look within yourself, not a scripture \ KRS-One comes to rearrange the God picture \ If you sit and believe, you can achieve \ If you sit and accept, you don't know, what's correct or incorrect'. Kurczę, a co z 'sucker emcees duck down', czy 'sound of da police'? Nie, nie znajdziemy tu nic z tych rzeczy. Z biegiem lat KRS stał się bardziej metafizyczny i filozoficzny, dlatego zaprosi cię do swojej Temple, abyś usiadł i posłuchał, czego naucza 'the conscious rapper'. I choć 'struggle continues', to jednak teraz 'never give up' i 'choose your way'. W ogarnięciu problemów życiowych pomaga 'know thy self', a jak masz kłopot, 'take it to God'. Prosta sprawa. Technicznie nie ma tu żadnej różnicy, to nadal ten dobrze znany głos, wypluwający z pasją rymy, jednak zmieniła się zawartość i przesłanie wersów. Wysłuchamy wykładów o przedmałżeńskim seksie, oddaniu się bogu, znajdziemy hołd dla ofiar 11 września ('Tears'), pożegnanie ze wszystkimi zmarłymi rapperami i djami, z którymi Kris nie zdążył się pożegnać ('Good Bye'). Mamy tu jeden nowy hymn dla Bronxu oraz posse track, na którym pojawiają się legendarne wręcz osoby - może poza Rah Goddes. Echa dawnej siły słychać w bangerach 'God is spirit' i 'Know thy self', znajdą się tu jednak kawałki lepsze lub gorsze - wymienione są według mnie najfajniejsze.
Wprawdzie krytycy byli zachwyceni przemianą KRSa i wychwalali dojrzałość i brzmienie płyty, ale ja zostaje sceptykiem. Nie chodzi o to, czy wierzę w Boga, czy nie, chodzi o to, że ten album przypomina mi nieco płyty Canibusa - świetne lirycznie i technicznie, ale niestety oparte o słabe lub średnie podkłady. Zapewne Kris zastosował ascezę muzyczną, aby podkreślić przesłanie, ale nie do końca to mnie przekonuje.
OCENA: 4-\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz