RAP AROUND THE WORLD

Ta strona poświęcona jest rapowi z całego świata. W hip hopie siedzę ponad 25 lat, zbieram płyty i nie ściągam ich z netu - chyba, że są to nielegale. Moja kolekcja płyt sięga ponad 15.000 sztuk - muszę chyba kupić większe mieszkanie, aby jeden pokój przeznaczyć TYLKO na płyty CD :) Nie spodziewaj się linków z downloadem - na pewno gdzieś sobie daną płytę znajdziesz - nie tu. I nie spodziewaj się też wielu nowości - ostatnio hip hop śmierdzi. Spodziewaj się za to recenzji rapu z ponad 100 krajów, albumów takich bardziej znanych i takich, o których słyszysz po raz pierwszy - może po taką płytę sięgniesz? Zapraszam na podróż po świecie hip hopu.
## Na dole dodałem flagi, żeby łatwiej było znaleźć coś z odpowiedniego kraju :)

niedziela, 3 lutego 2013

2000 BC - CANIBUS

Uptown 2000

1. The C-Quel
2. 2000 B.C. (Before Can-I-Bus)
3. Life Liquid     feat. JOURNALIST
4. Shock Therapy
5. Watch Who U Beef Wit
6. I'll Buss 'Em U Punish 'Em    feat. RAKIM
7. Mic-Nificent
8. Die Slow      feat. JOURNALIST
9. Doomsday News
10. Lost @ "C"
11. Phuk U
12. Horsemen   feat. PHAROAHE MONCH
13. Horsementality   feat. RAS KASS, KILLAH PRIEST, KURUPT
14. 100 Bars
15. Chaos

    Canibus wyskoczył jak Filip z konopi na posse tracku na drugiej płycie Lost Boyz i od razu przyciągną do siebie zainteresowanie. The Source umieścił jego wersy w tekście miesiąca 'Hip Hop Quote', a sam Can został okrzyknięty objawieniem. Jednak jego pierwsza płyta nie odniosła sukcesu przez kiepskie bity. Na drugim albumie Canibus postanowił poprawić wizerunek i wziąć lepsze bity.
    W sumie wziął. Trochę lepsze. Wyprodukowali je The Heatmakerz, Ty Fyffe, Juju z The Beatnuts, DJ Clue, Duro, Chaos, Punch, Danny P i Irv Gotti z Ruff Ryders. Dzięki temu Canibus udowadnia, że kompletnie nie ma ucha do podkładów. Czasem nie pasują one do liryki, czasem są dziwaczne i plastikowe, jakby zagrane na Casio... Część nawet nie jest najgorsza, z samplami z muzyki poważnej albo z energicznym rytmem, ale... nie najgorsze, to nie znaczy choćby dobre. Był to główny powód, dlaczego płyta się nie sprzedała choćby przyzwoicie i dlaczego mejdżers Universal rozwiązał kontrakt z artystą.
    Już podczas beefu z LL Cool J, Canibus udowodnił wielką sprawność bitewną na majku. Poza tym, to bezsprzecznie świetny emce, z kilogramami metafor i celnymi panczami: 'Yo, sittin on chrome, sittin on low pro 20 inch firestones \ Grippin the road with the wickedest flow, 'Bis is a pro \ I zigzag throughout sly loam \ Accelerate and decelerate in and out the cones \ Poisonous poems travel through walkman headphones \ Into your dome Osteoperosis your bones, \ Who's the nicest nigga you know in the year two triple-oh'... W zasadzie cała płyta to jeden wielki kawałek bitewny i rymy cały czas odnoszą się do słabych emce, bragga i tego typu klimatów i w zasadzie Can nie zbacza nawet na moment z kursu, aby udowodnić fakt, że jest najlepszym rapperem. Zaprosił na płytę nawet Rakima, razem z którym 'bije i karze' kiepskich na majku. Jest tu również młody Journalist oraz pierwszy kawałek świetnej lirycznie grupy, zwanej potem The Four Horsemen, w składzie Canibus, Killah Priest, Kurupt i Ras Kass.
    Kolejna porażka Canibusa. Co z tego, że jest genialnym 'battle rapper', kiedy płyty studyjne są po prostu słabe? Ok, nie wszystkie z tego całego zalewu albumów, jakie wydał w czasie swojej kariery, ale jesteśmy na razie przy LP nr 2 - i ten nie jest rewelacyjny. Tak, można go posłuchać, ale ja robię to ze względu na sferę tekstową, bo bity są zwyczajnie słabe. Plus za teksty, bo i tak tylko one ratują tę płytę.

OCENA: 3+\6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz