1. Reach on 'Em
2. I Wanna Win
3. Get Money feat. THE CHAKFATHER
4. Like Me
5. Get Low feat. THE CHAKFATHER
6. Dak Dak Dak
7. Good 2 You
8. My Nigg'
9. Doin' My Thang feat. JUAN, SWAMP DOGG
10. Animal
11. Fresh 2 Def
12. My Strength feat. ANSON DAWKINS
13. Go Home
Kim jest P-Live? Hmmm, to dość niecodzienna persona, bo iluż rapperów - kucharzy mamy na scenie, nawet tej światowej? Poza tym działa na rzecz młodzieży z Detroit i w ogóle jest dość zapracowanym człowiekiem. Obecnie zajmuje się swoją restauracją, my jednak skupimy się na jego debiucie sprzed kilku lat, 'Coming To You Live'.
Nie wiem, czy komuś powiedzą cokolwiek producenci, dający podkłady na płytę. Są to Steven Simpson, DeWitt Moore, The ChakFather i Tian i dają oni muzę wprawdzie nowoczesną, ale nie zmanierowaną trapami i dubstepem, tylko po prostu jest to hip hop z XXI wieku. Przy czym należy zaznaczyć, że muzyka jest zróżnicowana, bo mamy tu spory przekrój, od funkowo-soulowych 'Get money', przez bangery 'Reach on'em', agresywne, południowe traki jak 'Doin' My Thang', do spokojnych 'Dak dak dak'. Kolejnym atutem jest wykorzystywanie przez producentów wielu żywych instrumentów, co znacznie wzbogaca materiał i czyni słuchanie bardziej interesującym.
P-Live to dość dobry rapper, choć nie jest pozbawiony swego rodzaju zepsucia i maniery 'blingowej'. Jego styl to wypadkowa między Memphis Bleek'iem, a Jay-Z, co nie jest aż takie złe, bo chłopak ogarnia majka wystarczająco dobrze, żeby nie wnikając w teksty, dobrze się bawić. Jednak gorzej, kiedy zagłębimy się w to, co mówi. Bo tutaj dominuje pustynia w większości kawałków, bo ileż można nawijać o kasie i dążeniu do sukcesu? Wyjątkiem są całkiem sprytnie pociągnięte storytellingi (np. 'Animal'), czy bragga ('Fresh 2 def') i może parę innych wejść. Nie jest to tak fatalne, jakby mogło się wydawać, ale z drugiej strony P-Live nie mówi o niczym nowym, i w sposób zupełnie nie odmienny od reszty. Z trzeciej strony z kolei, koleś jest i tak o niebo lepszy od całej rzeszy rapperów. W końcu szkoła rapu z Detroit, tak?
Dzięki temu wszystkiemu, otrzymujemy całkiem przyjemną płytę środka. Taką typową dla końca poprzedniej dekady, zorientowaną gdzieś pomiędzy NY, a Atlantą. Słucha się tego dobrze, zwłaszcza, że producenci lubią używać fajnych, własnych brzmień, a rapper ma spore aspiracje. No i te soulowe wejścia Dawkinsa (świetny 'My strength'!) i ChakFathera :) Naprawdę sympatyczny krążek.
OCENA: 4\6